Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 04:02
Reklama KD Market

Dom umierania? / Assisted Dying?

fot. Unsplash.com

W ubiegłym tygodniu pisałem o rzeczach, które lubię w domu opieki, gdzie mieszka Mabel – 99-letnia matka mojej żony Lindy.

A w tym tygodniu?

Jeśli czytacie moje felietony w ciągu ostatnich 5 lat, to prawdopodobnie myślicie teraz: „Guzlowski napisze o wszystkich tych złych rzeczach, za które nienawidzi to miejsce?”.

Szczerze, nie ma tu zbyt wielu złych rzeczy, ale wystarczy, aby pomyśleć, że jeśli kiedykolwiek będę miał możliwość przeniesienia się do domu opieki, powiem: „nie”.

Jedną z rzeczy, która jest ciężka do zaakceptowania, jest liczba mieszkańców, którzy nienawidzą być w tym miejscu. Niektórych z nich umieściły tutaj rodziny, a niektórzy są tam, ponieważ nie mają nikogo, kto mógłby im pomóc w domu. Ci mieszkańcy nie są szczęśliwi i poinformują cię o tym.

Opowiem wam o kilku zdarzeniach, których byłem świadkiem ostatnio w pokoju do gry w bingo. Kobieta, około 85 lat, zawołała „bingo” i zaczęła czytać swoje numery, aby to udowodnić. Wszystko było dobrze do momentu, kiedy przeczytała numer, którego jeszcze nie wywołano. Pracownik poinformował ją, że ten numer nie był jeszcze wywołany. Kobieta upierała się, że był. Nie chciała przestać nawet wtedy, kiedy inni uczestnicy gry mówili jej, że nie był. Zaczęła krzyczeć, że usłyszała, jak wywołano ten numer, i że nie zamierza już nigdy więcej grać w bingo, ponieważ nie może ufać nikomu w pokoju.

Inne zdarzenie było jeszcze gorsze. Stało się to tuż przed kłótnią o numer, który nie został wywołany. Kobieta siedząca kilka stolików od nas, wstała, rozejrzała się i powiedziała cicho: „Chcę umrzeć. Nie wiem, dlaczego tu jestem. Chcę tylko umrzeć”. Powiedziała to i wyszła.

Umieranie nie jest czymś, co możesz zignorować w domu opieki.

Większośc mieszkańców ma już 80, 90 lat. Przy tak wiekowej populacji często należy spodziewać się nagłych wypadków medycznych i zgonów. Odwiedzamy Mabel w tym domu opieki już od półtora roku i mieszkańcy, których tam spotykamy, nie są tymi, których spotkaliśmy, do których uśmiechaliśmy się i gawędziliśmy z nimi na początku. To nie są nawet ci ludzie, których spotkaliśmy dwa miesiące później. Co roku około 35% mieszkańców tej placówki umiera. To nie jest fakt, który można zignorować. Kiedy byliśmy tam 2 weekendy temu, to widziałem, jak w ciągu jednego dnia przyjechały 3 karetki pogotowia.

Ciężko na to patrzeć i z tym żyć.

Nie przestaniemy odwiedzać mamy Lindy w domu opieki. Ona jest zabawna i wiemy, że cieszy się, kiedy nas widzi. Jest optymistką przez całe życie i nasz widok wzmacnia ten optymizm. A czasami potrzebuje tej zachęty.

Jednakże, nawet z całym jej optymizmem, czasami popada w pesymizm i słyszymy, jak mówi: „Wiecie, to miejsce jest jak więzienie”.

Wiem, że nie ma tego na myśli, ale wiem też, że życie tam jest trudne pomimo wszystkich rzeczy, które lubi w tym ośrodku. Trudno zaakceptować fakt, że życie dobiega końca i że życie wszystkich wokół ciebie również dobiega końca.

Kiedy o tym wiesz, trudno zachować uśmiech na twarzy.


Assisted Dying?

Last week, I wrote about the things I like about the assisted living facility my wife’s 99 year old mother Mabel lives in.

This week?

If you’ve been reading my columns these last 5 years, you’re probably thinking, “Guzlowski’s going to start talking about all the bad stuff he hates about the place?”

Honestly, there’s not a lot of bad stuff, but there’s enough to get me thinking that if I’m ever given the option of moving into an assisted living facility, I’m going to say, “No.”

One of the things that’s hard to accept is that a number of residents hate being there. Some are put there by their families, and some are there because they have no one to help them at home.  These residents aren’t happy, and they let you know it.

Let me tell you about a couple of incidents I saw at the facility’s bingo game recently.  A woman – about 85 – called out that she had bingo, and she started reading her numbers to prove she did.  Everything was fine until she read out a number that hadn’t been called.  The staff member told her that that number hadn’t been called.  The woman insisted it was.  Even when other residents told her it hadn’t, she wouldn’t stop.  She shouted she had heard the number called and wasn’t going to ever play bingo again because she couldn’t trust anyone in the room.  

The other incident was worse.  It happened just before the argument about the number that hadn’t been called.  A woman sitting a couple tables away from us stood up and looked around and then said softly, “I want to die.  I don’t know why I’m here.  I just want to die.”  She said that and walked out.

Dying is just something that you can’t ignore at the assisted living facility.

Most of the residents are in their 80s and 90s.   With that kind of aged population, you’ve got to expect medical emergencies and deaths on a frequent basis.  We’ve been visiting Mabel at this assisted living for a year and a half, and the residents we see aren’t the residents we met and smiled and chatted with at first.  They’re not even the residents we saw when we were there 2 months.  Every year about 35% of the residents of the facility die.   It’s a fact that can’t be ignored.  When we were at the facility about 2 weekends ago, I saw 3 ambulances pull in during a single day.  

That’s hard to watch and live with.

We’re not going to stop visiting Linda’s mom in the assisted living.  She’s fun to be with, and we know that seeing us makes her happy.  She’s a life-long optimist and seeing us encourages that optimism. And sometimes she needs that encouragement.  

Even with all her optimism, however, she occasionally falls into pessimism, and we hear her then say, “You know, this place is like a prison.”

I know she doesn’t mean it, but I also know living there is hard despite all the things she likes about the facility.  It’s hard to accept the fact that life is coming to an end and that the lives of everyone around you are also coming to an end.

It’s hard to keep a smile on your face when you know that. 

John Guzlowski

amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.
-
John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.


Big Tech CEOs testify before Senate Judiciary Committee on fighting online child sexual abuse, Washington, USA - 31 Jan 2024

Big Tech CEOs testify before Senate Judiciary Committee on fighting online child sexual abuse, Washington, USA - 31 Jan 2024

train-track-2507499_1280

train-track-2507499_1280

The Healing Power Of Togetherness

The Healing Power Of Togetherness

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama