Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 17:14
Reklama KD Market

W USA i perspektywie globalnej

Karawana migrantów zmierza do granicy meksykańsko-amerykańskiej. Maszeruje w niej ponad 6 tys. ludzi fot. Juan Manuel Blanco/EPA-EFE/Shutterstock

W 2024 roku często będziemy słyszeć o migrantach. Nie tylko w Stanach Zjednoczonych, gdzie będą jednym z głównych tematów kampanii, ale niemal we wszystkich krajach rozwiniętych widoczna jest tendencja do zaostrzania przepisów i ograniczania imigracji, zarówno legalnej, jak i nieudokumentowanej.

Zjednoczona Europa przyjęła w grudniu Pakt o imigracji i azylu, który od początku wzbudzał kontrowersje ze względu na wymuszony mechanizm solidarności. Ma on polegać na zobowiązaniu poszczególnych państw członkowskich do przyjmowania określonych kwot uchodźców, a w przypadku odmowy do wpłacania do unijnej kasy określonej sumy na ich utrzymanie (20 tys. euro rocznie od osoby). Wprowadzaniu tej zasady ma jednak towarzyszyć zaostrzenie kryteriów przyjmowania osób ubiegających się o ochronę międzynarodową na terytorium UE. Przeciwko paktowi protestują zarówno konserwatywne ugrupowania (w Polsce m.in. Prawo i Sprawiedliwość i Konfederacja), jak i organizacje walczące o prawa imigrantów. Według tych ostatnich nowa polityka UE może doprowadzić do zwiększonej liczby repatriacji ludzi do krajów wciąż uważanych za niebezpieczne, profilowania rasowego, a także arbitralnego przetrzymywania migrantów w zamkniętych ośrodkach.

W czerwcu odbędą się na Starym Kontynencie wybory do Parlamentu Europejskiego, które poprzedzi kampania wyborcza. Należy spodziewać się, że kwestie wspólnej polityki imigracyjnej będą jednym z gorętszych tematów toczących się debat politycznych. W Europie przebywa także kilka milionów uchodźców z Ukrainy, których status różni się w zależności od kraju pobytu.

Francja: mniej świadczeń dla migrantów

Prawo imigracyjne zaostrzają także poszczególne państwa europejskie. Francuski rząd przyjął w grudniu legislację w sprawie nieudokumentowanych imigrantów. Ustawa jest wynikiem kompromisu między ugrupowaniem prezydenta Emmanuela Macrona a konserwatywną opozycją, w tym ugrupowaniem Marie Le Pen. Jednym z postulatów prawicy, które zostały uwzględnione, było ograniczenie dostępu migrantów do świadczeń publicznych. Ultrakonserwatywne ugrupowanie Marie Le Pen od dłuższego czasu domaga się ograniczenia programów pomocy społecznej tylko dla francuskich obywateli. Przeciwnicy ograniczania imigracji wskazują z kolei na braki na rynku zatrudnienia i relatywnie niskie bezrobocie i rosnące zapotrzebowanie na ręce do pracy.

Niemcy opóźniają socjal

Niemcy, które odnotowały w 2023 najwyższą w historii liczbą wniosków o azyl, także zamierzają zaostrzyć politykę migracyjną. Jednym z pomysłów jest opóźnienie momentu, od którego azylanci nabywać będą prawa do pełnych świadczeń społecznych. To ważna zmiana, ponieważ Niemcy są dla milionów ludzi z Azji, Afryki i Bliskiego Wschodu magnesem ze względu na wyjątkowo hojne benefity socjalne. Niemcy, podobnie jak Austria, wyrażają także zainteresowanie rozpatrywaniem wniosków azylowych poza granicami swoich państw. Berlin wywiera także naciski na uszczelnienie granic przez państwa sąsiednie, leżące na szlakach tranzytowych – m.in. na Polskę, Czechy, Szwajcarię, Austrię, a także Słowację i państwa bałtyckie. Na wschodniej flance NATO trwa wciąż wojna hybrydowa polegająca na sztucznym stymulowaniu przepływu nielegalnych imigrantów przez Białoruś i Rosję do Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i Polski. Nie mniej aktywny jest także szlak prowadzący przez Bałkany do najbogatszych państw Europy. Wspomniane już kraje wschodniej flanki NATO oraz kraje skandynawskie także stoją więc przed poważnymi zagrożeniami związanymi z migracjami. Dla Polski jest to także problem readmisji, czyli obowiązku przyjmowania z powrotem azylantów, którzy nielegalnie przedostają się do państw zabezpieczających wyższe świadczenia społeczne, przede wszystkim do Niemiec. 

Zamiast Włoch do… Albanii

Największe problemy z migracją mają jednak kraje basenu Morza Śródziemnego. Na szlaku prowadzącym do Włoch mijający rok okazał się najtragiczniejszym od 2017 r., a liczba osób przypływających z Tunezji okazała się wyższa od korzystających ze szlaków prowadzących przez Libię. Aby ograniczyć napływ imigrantów, Rzym ogłosił plany utworzenia dwóch wielkich obozów dla uchodźców w… Albanii, przez które mogłoby przechodzić rocznie nawet 36 tys. osób. Byłyby one finansowane w pełni przez Włochy i podlegały europejskiej jurysdykcji azylowej. 

Migranci docierają także do Hiszpanii, w tym w rekordowej liczbie także na egzotyczne Wyspy Kanaryjskie. Aby ograniczyć migrację Frontex, europejska agencja odpowiedzialna za bezpieczeństwo granic, zamierza zabezpieczać wewnętrzne granice w Afryce, między innymi między Senegalem a Mauretanią. 

Zaostrzenia polityki migracyjnej należy spodziewać się także w Holandii, gdzie władzę przejęła konserwatywna prawica z Partią Wolności Geerta Wildersa na czele, a także w Belgii, w której w nadchodzącym roku odbędą się wybory powszechne. Powołując się na względy bezpieczeństwa, rząd w Brukseli już zapowiedział zwiększenie liczby deportacji. 

Rwanda zamiast Albionu

W Wielkiej Brytanii, która po Brexicie nie musi już stosować się do prawa europejskiego, premier Rishi Sunak ogłosił w grudniu plan ograniczenia legalnej migracji na Wyspy. W  2022 roku Zjednoczone Królestwo odnotowało przyrost imigracji netto w liczbie 745 tys. osób. Kontrowersyjną częścią planu, mającego na celu ograniczenie nieudokumentowanej imigracji, ma być wywożenie osób ubiegających się o azyl do… Rwandy w Afryce. Ustawę, która w pierwszej wersji została zakwestionowana w Sądzie Najwyższym, czeka wciąż trudna droga przez Parlament. Jeśli jednak zostanie przyjęta, już na początku roku imigranci zaczną być przewożeni do Afryki. W Wielkiej Brytanii odbędą się w 2024 roku wybory parlamentarne, także i w tym przypadku należy się spodziewać gorącej kampanii z imigracją w tle. 

Kampania po amerykańsku

Jak widać z kontekstu opisanych wyżej wydarzeń i procesów, kryzysy migracyjne nie są jedynie amerykańską specjalnością. Trwający od kilku lat napór na południową granicę USA jest częścią globalnego zjawiska masowych migracji do bogatszych krajów świata. Przyczyny mogą być różne – od wojen, konfliktów i aktów grupowej przemocy, poprzez wielkie kataklizmy, po zmiany klimatyczne. Wszędzie jednak wspólnym mianownikiem pozostaje ubóstwo i otchłań ludzkich nieszczęść. 

W 2024 roku kampania wyborcza do Białego Domu i Kongresu nie pozwoli także w USA zapomnieć o imigrantach. Są oni zresztą widoczni na ulicach miast-sanktuariów, do których republikańskie administracje południowych stanów wysłali ich autobusami i samolotami. Republikanie od kilku lat konsekwentnie oskarżają administrację Joe Bidena o nieudolność w poszukiwaniu rozwiązań kryzysu na południowej granicy. Od lutego 2021 roku – pierwszego pełnego miesiąca urzędowania obecnego prezydenta – do końca października 2023 r. odnotowano ponad 8 milionów prób nielegalnego przekroczenia granicy USA i jest to liczba bez precedensu.

Należy się spodziewać, że kampania wyborcza jeszcze zaostrzy tę retorykę, czego dowodem mogą być ostatnie wypowiedzi republikańskiego faworyta do nominacji, byłego prezydenta Donalda Trumpa. Najwyraźniej próbuje on skonsolidować swój elektorat hasłami masowych deportacji i budowy zapory na granicy z Meksykiem. Podobnie jak w Europie będziemy najprawdopodobniej świadkami kampanii, w której racjonalne argumenty przeplatać się będą z demagogią, manipulacjami i propagowaniem stereotypów.

Jolanta Telega
[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama