Próby opanowania kryzysu migracyjnego wydają się potęgować wrażenie chaosu zamiast wprowadzania porządku. Co więcej, coraz bardziej dzielą zamiast łączyć. I to nie tylko polityków, ale i samych imigrantów. Nowy plan Joe Bidena polegający na wpuszczaniu co miesiąc pewnej puli migrantów na tzw. pobyt warunkowy (parole) zarysował nowe podziały. Protestują osoby, które od lat mieszkają w USA bez ważnego statusu i żyją nadzieją, że kiedyś otworzą się dla nich możliwości legalizacji.
Nierówne traktowanie
Tematowi rozbieżności wśród imigrantów poświęciły uwagę mainstreamowe media, a obszerny materiał na ten temat opublikowała największa na świecie agencja prasowa Associated Press. Reporterzy porozmawiali z imigrantami, którzy przyjechali do Stanów wcześniej, często przez dziesięciolecia pracowali i płacili podatki w USA bez zezwoleń na pracę. To oni pojechali do stolicy z hasłami „Pozwolenia na pracę dla wszystkich”. Dziennikarze relacjonowali przebieg listopadowej manifestacji w Waszyngtonie, podczas której domagano się przyznania prawa do zatrudnienia wszystkim imigrantom, a nie tylko osobom oczekującym na azyl i przyjmowanym w ramach programów uruchomionych przez administrację prezydenta Joe Bidena.
W mediach przypomniano o wysiłkach władz lokalnych i gospodarzy miast (w tym oczywiście Chicago), które poświęciły wiele sił i środków, aby przyjąć nowych migrantów przysyłanych znad południowej granicy. Równocześnie zauważono pewien chłód ze strony już osiadłych społeczności imigranckich, wśród których głośno przypominano, że przywileje, jakimi się cieszą nowo przybyli, nie przysługują często ludziom mieszkającym w USA od dekad. O nierównym traktowaniu mówi wprost demokratyczny kongresman z Illinois Jesús „Chuy” García.
Jednocześnie zapewnienie podstawowych świadczeń dla nowych wiąże się z coraz większymi kosztami dla budżetów lokalnych. Burmistrzowie Nowego Jorku, Denver, Chicago, Los Angeles i Houston zwrócili się do Białego Domu o dodatkowe 5 miliardów dolarów niezbędnych dla utrzymania programów pomocowych i świadczeń dla mieszkańców. Gospodarze miast – przypomina Associated Press – wspierają wydawanie zezwoleń na pracę imigrantom przebywającym w USA od dłuższego czasu, ale w podpisanym dokumencie skupili się na nowo przybyłych. „Wszyscy przybywający do naszych miast szukają możliwości pracy i codziennie odbieramy telefony od przedstawicieli biznesu, którzy mają wolne stanowiska i chcą ich zatrudnić – napisali burmistrzowie – Możemy z powodzeniem powitać i zintegrować tych nowo przybyłych oraz pomóc im w realizacji amerykańskiego snu, jeśli będą mieli szansę na pracę”.
Organizacje zajmujące się pomocą dla imigrantów starają się zasypywać istniejące podziały. „To system, który wywołał napięcia w naszym mieście, a obecnie powoduje konflikt między sąsiadami” – mówił Lawrence Benito, szef Koalicji na rzecz Praw Imigrantów i Uchodźców stanu Illinois podczas październikowego wiecu w Chicago.
Zauważono pewien chłód ze strony już osiadłych społeczności imigranckich, wśród których głośno przypominano, że przywileje, jakimi się cieszą nowo przybyli, nie przysługują często ludziom mieszkającym w USA od dekad. O nierównym traktowaniu mówi wprost demokratyczny kongresman z Illinois Jesús „Chuy” García.
Parole przed sądem w Teksasie
Program Bidena, mający na celu ograniczenie liczby prób nielegalnego przekroczenia granicy (ponad 2 miliony w 2022 i 2023 roku) pozwolił na przyjmowanie każdego miesiąca określonej liczby osób (30 tys.), którym na czas pobytu w USA wydaje się zezwolenia na pracę. Do tej pory do USA wjechało około 300 tys. osób z czterech krajów dopuszczonych do programu: Kuby, Haiti, Nikaragui i Wenezueli. Kolejne 320 tys. ma już wyznaczone spotkania na granicy z Meksykiem za pomocą aplikacji na telefony komórkowe CBP One. Wszyscy przyjmowani na pobyt warunkowy (parole) mogą liczyć na dwuletnie pozwolenie na pracę.
Program ten został jednak zasądzony w sądzie federalnym w rządzonym przez Republikanów Teksasie. Prokurator tego stanu Ken Paxton wniósł do sądu Południowego Dystryktu w Victoria wniosek o wstrzymanie przyjmowania migrantów. Do pozwu dołączyło 19 innych stanów, w których gubernatorami są także Republikanie. Teksas argumentuje, że program ma szkodliwy wpływ na finanse stanu, ponieważ przyjmowani w jego ramach imigranci kwalifikują się do świadczeń, takich jak opieka zdrowotna i edukacja publiczna. Nawiasem mówiąc, to tylko jeden z ponad dwudziestu pozwów, które Teksas złożył przeciwko administracji Bidena od stycznia 2021 r., starając się odwrócić politykę imigracyjną administracji Bidena.
Mimo że ostatni pozew rozpatrywać będzie sędzia nominowany przez Donalda Trumpa, niełatwo będzie podważyć decyzje Białego Domu. Zgodnie z prawem federalnym Departament Bezpieczeństwa Krajowego może tymczasowo wpuszczać imigrantów do kraju, nawet jeśli nie posiadają oni do tego prawnych podstaw. Praktyka ta nazywa się pobytem warunkowym (parole), ale nie zapewnia możliwości stałego pobytu w kraju i może zostać cofnięta w dowolnym momencie. Z podobnego programu korzystali w ostatnich latach Ukraińcy i Afgańczycy. Ewentualny wyrok delegalizujący program miałby więc konsekwencje nie tylko dla świeżych imigrantów.
Senacka inicjatywa
Pewną nadzieję na wyjście z impasu dają działania dwupartyjnej grupy pracującej od kilku tygodni nad wynegocjowaniem porozumienia w sprawie zmian w polityce azylowej mających na celu ograniczenie liczby prób przekraczania granicy. Kompromis stanowiłby część szerszego pakietu dotyczącego bezpieczeństwa narodowego, o który wnioskował prezydent Biden. Biały Dom wnioskował o 105 mld dolarów na pomoc dla Izraela, Ukrainy i bezpieczeństwo granic. Republikanie w Senacie uzależnili swoje poparcie od znacznego ograniczenia polityki azylowej. Na liście żądań republikańskich senatorów znalazł się oprócz wzmocnienia bezpieczeństwa granic postulat ograniczenia stosowania pobytu warunkowego (parole) ze względów humanitarnych.
Grupę tworzą m.in. senatorzy Michael Bennet z Kolorado, James Lankford z Oklahomy, Chris Murphy z Connecticut, Kyrsten Sinema z Arizony i Thom Tillis z Karoliny Północnej. Celem rozmów – twierdzi senator Sinema – jest znalezienie „złotego środka”. „W tej chwili ten system nie działa. A kartele wykorzystują luki w systemie. I stworzyło to sytuację, która jest nieefektywna, niehumanitarna i niebezpieczna zarówno dla lokalnych społeczności, jak i dla migrantów” – powiedziała senator CBS News.
Biały Dom, który według urzędników Kongresu i administracji nie jest zaangażowany w rozmowy w Senacie, oświadczył, że nie zgadza się z „wieloma” propozycjami Republikanów, ale pozostawił otwarte drzwi do „poważnej rozmowy na temat reform, które poprawią nasz system imigracyjny”.
Niezależnie od tego, na jakie rozwiązania zezwoli Kongres w kryzysie granicznym i w polityce azylowej, pozostanie dysonans między przywilejami przyznawanymi migrantom przyjmowanych na pobyt warunkowy, a sytuacją osób mieszkających w USA bez statusu często od wielu dekad. Problem okazał się na tyle ważny, że przypomniano o tym głośno podczas demonstracji w Waszyngtonie.
Jolanta Telega
[email protected]