Jeśli Donald Trump wygra przyszłoroczne wybory, to po swoim zwycięstwie zamierza drastycznie zaostrzyć antyimigracyjny kurs w porównaniu do pierwszej kadencji. Według doniesień prasowych, plany doradców byłego republikańskiego prezydenta przewidują masowe obławy na nieudokumentowanych imigrantów i zakładanie dużych obozów dla osób oczekujących na masowe deportacje.
Takie rewelacje przyniósł raport dziennika „The New York Times”, oparty na rozmowach z doradcami byłego prezydenta, w tym ze Stephenem Millerem, który był głównym architektem polityki imigracyjnej Białego Domu w latach 2017-2021. To dzięki jego wskazówkom wzrosła liczba deportacji i zaczęto masowo zawracać z granicy setki tysięcy imigrantów, a także kontynuowano budowę ogrodzenia wzdłuż południowej granicy. „Trump wykorzysta szeroki arsenał federalnych prerogatyw do najbardziej spektakularnego rozprawienia się z imigracją” – zapowiedział Miller reporterom „NYT”. Rewelacje nowojorskiej gazety potwierdzili także dziennikarze CNN.
Powrót do przeszłości
Pierwszym krokiem, o którym mówią doradcy Trumpa, ma być przywrócenie rozporządzeń wykonawczych wprowadzonych za pierwszej kadencji Republikanina, w tym zakazu wjazdu do USA z niektórych krajów muzułmańskich i innych państw „opanowanych przez terrorystów”. „Jeśli przyjeżdżasz z okolic, gdzie żyje wielu ludzi myślących o zabijaniu Amerykanów, nie pozwolimy ci tu wjechać” – mówił były prezydent podczas niedawnego wiecu w Clive, w stanie Iowa. – „Nie wpuszczajmy tu nikogo z Gazy, Syrii, Somalii, Jemenu czy Libii, lub z jakiegokolwiek innego miejsca, które zagraża naszemu bezpieczeństwu”. Trump wielokrotnie wzywał do „poważnego prześwietlania imigrantów pod kątem ideologicznym” i prowadzenia agresywnych działań deportacyjnych wobec osób o dżihadystycznych sympatiach. Zapowiada też przywrócenie antyimigracyjnych covidowych rozporządzeń, w tym Title 42, pozwalających na zawracanie imigrantów pod pretekstem zagrożenia sanitarnego różnymi chorobami. Z kolei kilka milionów osób, które uciekły do USA przed klęskami żywiołowymi, kataklizmami i przemocą, przebywających na podstawie Temporary Protected Status (TPS), nie doczeka się przedłużenia statusu.
Miliony do deportacji
Jeśli wierzyć zapowiedziom, po zwycięstwie Trumpa deportacje mają być liczone w milionach, co oznaczać będzie ogromne wyzwanie logistyczne, w tym znaczne zwiększenie wydatków budżetowych na wysyłanie cudzoziemców do krajów ich pochodzenia. Podczas niedawnego wiecu na Florydzie były prezydent Trump zapowiedział przeprowadzenie „największej operacji deportacyjnej w historii Ameryki”. Obecnie system imigracyjny jest w stanie deportować ok. 400 tys. osób rocznie. Trump, korzystając ze swoich uprawnień jako dowódca naczelny sił zbrojnych, ma zamiar upoważnić ochotników z Gwardii Narodowej oraz z lokalnych formacji policyjnych w stanach rządzonych przez Republikanów do udzielania pomocy US Immigration and Customs Enforcement (ICE) w wyłapywaniu nieudokumentowanych imigrantów.
Jeśli wierzyć zapowiedziom Stephena Millera, doradcy Trumpa, b. prezydent chciałby także uderzyć w „miasta-sanktuaria”, w których policja zwykle nie interesuje się statusem imigracyjnym mieszkańców. To właśnie w nich miałyby się odbywać obławy na nieudokumentowanych cudzoziemców. Nie chodzi więc tylko o szybkie usuwanie osób, które próbują obecnie przekroczyć nielegalnie granicę USA, czy o prawie 4 miliony ludzi, którzy dostali się do kraju od początku prezydentury Joe Bidena, w wielu wypadkach prosząc o azyl. Plany Millera obejmują także usunięcie z USA ludzi mieszkających w kraju od dziesięcioleci.
Decyzje o deportacjach miałyby być wydawane w błyskawicznym tempie dzięki szybkim przesłuchaniom sądowym. Pieniądze na ten cel miałyby pochodzić z budżetu na wydatki obronne, aby ominąć konieczność starania się o akceptację Kongresu. Podobną taktykę zastosował Trump podczas pierwszej kadencji, finansując budowę muru granicznego.
Prawne i etyczne wątpliwości
Portal The Hill przypomina, że Trump wielokrotnie chwalił przeprowadzoną za czasów prezydenta Dwighta Eisenhowera w 1954 r. „Operation Wetback”, której celem było ograniczenie imigracji z Meksyku, dziś często krytykowanej za rasistowskie i dyskryminacyjne nastawienie wobec jednej grupy etnicznej. Zarówno były prezydent, jak i jego doradcy wielokrotnie też mówili o zakończeniu „prawa ziemi”, czyli prawa do amerykańskiego obywatelstwa dla wszystkich osób urodzonych na terytorium USA. Nie będzie to łatwe, bo większość amerykańskich konstytucjonalistów uważa, że podważenie tej zasady, gwarantowanej przez 14. Poprawkę jest praktycznie niemożliwe. Wiele innych propozycji Trumpa budzi poważne zastrzeżenia prawne i może zostać zakwestionowane przez sądy, podobnie jak to miało miejsce za jego pierwszej kadencji. Próba masowego wyrzucenia z USA wszystkich nieudokumentowanych imigrantów może mieć także poważne reperkusje dyplomatyczne.
Nowym pomysłem jest także budowa wielkich obozów, w których przetrzymywanoby imigrantów do czasu deportacji. Miałyby one odciążyć już funkcjonujące a zatłoczone placówki ICE. Tego rodzaju inicjatywy budzą jednak jak najgorsze skojarzenia, także z historii USA, np. z czasów dyskryminacyjnego izolowania obywateli pochodzenia japońskiego podczas II wojny światowej.
Reakcje
Reakcje na ujawnienie planów obozu byłego prezydenta zależały od politycznego nastawienia komentujących. Obóz Joe Bidena wydał oświadczenie, w którym określono propozycje byłego prezydenta jako „ekstremalne, rasistowskie i okrutne”. Ich celem ma być „budzenie strachu i podzielenie nas, opierając się na założeniu, że zastraszanie narodu jest sposobem na zwycięstwo wyborcze”.
Sam „New York Times”, który nigdy nie ukrywał prodemokratycznych sympatii, opisał plany Trumpa jako „próbę ataku na system imigracyjny na skalę niespotykaną w najnowszej historii”. Komentatorzy liberalnego mainstreamu mówią wprost o ksenofobicznej demagogii, adresowanej do najbardziej konserwatywnej części republikańskiego elektoratu. Niezależnie od ideologicznego nastawienia można uznać za pewnik, że imigracja będzie jednym z głównych tematów przyszłorocznej kampanii wyborczej. Należy się też spodziewać pogłębienia już istniejących podziałów, gdyż inni kandydaci Republikanów ubiegający się o nominację będą próbowali przelicytować Trumpa w antyimigracyjnych inicjatywach.
Jolanta Telega
[email protected]