Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 03:34
Reklama KD Market

„Albo parafia będzie rodziną, albo się rozleci” (PODCAST)

Zabawa jesienna w kościele pw. św. Pryscylli

Trzyletni okres pandemicznego zagrożenia odcisnął swoje negatywne piętno na życiu towarzyskim i społecznym wielu parafii, klubów i stowarzyszeń polonijnych. Dopiero tej jesieni życie na tej płaszczyźnie zaczyna powoli wracać do normy. Organizowane są bale, zabawy i bankiety. Dobrym przykładem tego powrotu do normalności jest parafia pw. św. Pryscylli przy 6949 W. Addison w Chicago, gdzie 21 października odbyła się zabawa jesienna z udziałem blisko 300 osób i wieloma atrakcjami.

– Po okresie pandemii Covid-19 w parafii pw. św. Pryscylli zorganizowaliśmy piękną zabawę jesienną. Nasze panie zadbały o nastrojowy wystrój sali wprowadzający uczestników w klimaty złotej polskiej jesieni. Mamy pyszne jedzenie w restauracji Lone Tree Manor. Jest loteria fantowa z główną nagrodą w postaci 2000 dolarów i wszyscy świetnie się bawią przy muzyce zespołu „FOX” – powiedziała Anna Adamowski z biura parafii.

Opinię pani Anny w pełni podzielił ks. Maciej Galle, który od sześciu lat pełni posługę proboszcza w tej parafii i wspólnie z księdzem wikariuszem Danielem Plewką czuwał nad przebiegiem wieczoru znakomicie wcielając się w rolę wodzireja imprezy.

– Taka była potrzeba. Życie się prosi, żeby coś zaczęło się dziać. Parafianie przychodzą i mówią, kiedy wrócimy do normalności i do naszych zabaw, które ja w tej parafii zastałem po moim poprzedniku, ks. Idzim Stacherczaku. Zabawy jesienne i walentynkowe w tej parafii były organizowane od lat i zawsze gromadziły nie tylko parafian, ale także gości z zewnątrz. To jest wieloletnia tradycja. Pandemia to wszystko przytrzymała, ale trzeba powoli wracać do tej tradycji i sprawdzić, jak to będzie. A zapowiada się całkiem nieźle, bo na sali mamy blisko 300 osób, a dawniej bywało, że przyszło nawet 500 ludzi. Mnie najbardziej zależy na tym, żeby to miejsce było przede wszystkim domem modlitwy, bo to jest kościół boży, gdzie Jego dzieci przychodzą, aby oddać Mu chwałę, ale jednocześnie, żeby przychodząc do świątyni mogli się razem spotkać, bliżej się poznać i więcej o sobie się dowiedzieć. Temu służą takie spotkania jak dzisiaj, żeby sobie posiedzieć, porozmawiać jak w rodzinie, na takim zwyczajnym ludzkim poziomie. Porozmawiać o życiu, o tym co nas otacza, co nas dotyczy, o tym co się dzieje. Bo albo parafia będzie rodziną, albo się rozleci. Teraz się bawimy, a rano spotkamy na Eucharystii. Myślę, że to wzmacnia wspólnotę. Powiem krótko, Ja jestem szczęściarzem, że mam tylu dobrych, zaangażowanych parafian wokół siebie – powiedział ks. Maciej Galle podkreślając, że zarówno ten wieczór, jak i wiele innych przedsięwzięć, które wydarzają się na parafii jest dziełem licznej grupy ludzi, którzy poświęcają swój czas, żeby z zaangażowaniem służyć Bogu, parafii i dobru wspólnemu.

Ks. proboszcz jest kapelanem środowiska polonijnych motocyklistów. Zainteresowanie motorami nazywa przypadłością jeszcze z czasów dziecięcych, gdy mówiono, że jego żyłach nie płynie krew, ale benzyna. Motocykl daje mu szansę na odreagowanie, bycie sam ze sobą na sam, ze swoimi myślami, z Bogiem. Motocykl jest środkiem do celu, dotarcia do ludzi. Jako kapelan polonijnego środowiska właścicieli jednośladów stara się być duchowym wsparciem dla nich, często zagubionych w poszukiwaniu celu w życiu. Duszpasterzem, do którego mogą przyjść, zwierzyć się, porozmawiać. Wielu ludzi boi się tego środowiska. Ich postaw, wyglądu zewnętrznego, skór, tatuaży, a tak naprawdę za tym wszystkim kryje się człowiek w swej całej kruchości, delikatności, ze swoimi problemami.– Dzisiaj nie ma ludzi bez problemów. Ja myślę, że to jest wielka łaska boża, że Pan Bóg mnie w takiej grupie postawił, bo ile cudownych rozmów, niejednokrotnie i spowiedzi, pytań o Kościół, o sens życia, czasami pogubienia się miałem okazję odbyć, to jedyny Bóg wie. Ja staram się im jedynie towarzyszyć. Nie gasić, nie potępiać, nie odrzucać ich jeszcze bardziej. Szczęść im Boże na motorze – wskazał kapłan.

Pierwsze myśli o tym, żeby stanąć przy ołtarzu ks. Maciej miewał już w okresie ministrantury. Później jednak przyszły studia prawnicze i dziennikarskie. Ale myśl o kapłaństwie ciągle żyła w sercu przyszłego duszpasterza i egzorcysty. W połowie nauki seminaryjnej w Częstochowie na prośbę kardynała pojawia się w środowisku chicagowskiej Polonii, aby po święceniach 17 maja 2008 roku podjąć obowiązki duszpasterskie w polonijnych parafiach. Dekretem arcybiskupa posługuje również, jako kapłan egzorcysta.

Od kilkunastu lat członkiem wspólnoty parafialnej jest Tomasz Kasprzyk. – Św. Priscilla, to najlepsza parafia, jaką znam. Tutaj czuję tę niepowtarzalną bliskość do Pana Boga. To co chwyta za serce, to relacja jaką z wiernymi ma proboszcz Maciej Galle. Niepowtarzalny człowiek i duszpasterz. Otwarty na sprawy ludzi i Kościoła. Jest inspiratorem wielu akcji, znakomity gospodarz, który potrafi ludzi zdopingować i zachęcić do działania. W ciągu jego posługiwania tutaj, świątynia została wyremontowana i odnowiona, chociażby tak, jak ta sala, w której się znajdujemy. Ks. Maciej oprócz tego, że jest super proboszczem, to jest także bardzo dobrym człowiekiem i ma w sobie to coś, co sprawia, że ludzie zbliżają się do Boga i Kościoła, a nadto jest pasjonatem motocykli, i aż się dziwię, że nie wjechał na salę swoim harleyem – podkreśłił parafianin.

Panu Tomaszowi blisko do wspólnoty i proboszcza, bo sam również uwielbia sport. Jako były bokser osiągał większe i mniejsze sukcesy z wicemistrzostwem kraju włącznie. Po przylocie do Stanów próbował kariery zawodowego pięściarza, ale brak sponsorów sprawił, że ta droga kariery, którą wcześniej przecierali tak znani zawodnicy jak Andrzej Gołota, czy Andrzej Fonfara okazała się zbyt trudna. Zawieszając rękawice na kołku z boksu nie zrezygnował. Założył klub pięściarski i w Villa Park trenuje młodych adeptów tego sportu.

Okazji do takich rozmów i spotkań podczas zabawy było wiele. Momentami przerywał ją Roman Harmata zapraszając na jedzenie lub sam proboszcz, który obok gospodarza wieczoru witającego gości pełnił również rolę prowadzącego losowanie w loterii fantowej, w której właścicieli znalazły sprzęty AGD, kosze pełne słodkości i jedzenia oraz główna nagroda w postaci czeku na 2 tysiące dolarów, która trafiła w ręce Bożeny Podupały.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP


DSC_6422

DSC_6422

DSC_6406

DSC_6406

DSC_6316

DSC_6316

DSC_6298

DSC_6298

DSC_6285

DSC_6285

DSC_6258

DSC_6258

DSC_6256

DSC_6256

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama