Kilka tygodni temu rozmawiałem ze swoim przyjacielem z Chicago, autorem sztuk teatralnych, Mike’m Rychlewskim (napisał sztukę „Chops”) i powiedział mi: „Dlaczego nie przestaniesz pisać o swoich rejsach i wakacjach i dla odmiany zaczniesz pisać o czymś poważnym?” Spytałem: „O czym na przykład?” A on odpowiedział: „Co powiesz na pisanie o pie****nej przemocy w mieście. Teraz jest 100 procent gorzej, niż kiedy tu mieszkałeś 50 lat temu”.Odpowiedziałem: „Nie ma mowy”. Powiedział: „No właśnie!”Więc przyjrzałem się przemocy w mieście. Jeśli mogę uwierzyć w to, co wygooglowałem, Mike zupełnie się myli (ponownie), a ja mam zupełną rację (ponownie).Według policji w Chicago w 2022 r. miało miejsce 151 zabójstw, 519 napaści na tle seksualnym i 1361 przypadków brutalnego pobicia.W 1975 roku, kiedy ostatni raz mieszkałem w Chicago, według policji w Chicago doszło do 797 zabójstw, 1587 napaści na tle seksualnym i 12 384 przypadków brutalnego pobicia.Przemoc w Chicago?Tak jak mówiłem mojemu przyjacielowi Mike’owi Rychlewskiemu, sporo tego działo się tutaj, kiedy dorastałem.Dam wam kilka przykładów.Jak tylko przybyliśmy do Chicago z obozu dla przesiedleńców w Niemczech, to mój tata poszedł się napić do baru na Milwaukee Ave. ze swoimi przyjaciółmi – panem i panią Dulek. Opowiadali o tym, jak bardzo kochają wiosnę w Polsce, kiedy świat dookoła staje się ogrodem. I kiedy tak dyskutowali, do Dulka podszedł jakiś facet, przeklął go i dźgnął nożem o długim ostrzu w oko. Zanim pojawiła się policja, Dulek już nie żył.I to nie była jedyna śmierć, jaką odczuła moja rodzina.Kilka lat później w barze na Division Street zginął kolejny przyjaciel moich rodziców. Nie jestem pewien dlaczego. Prawdopodobny jakaś kłótnia.Następnie, kilka lat później, pan Kaminski – jeden z wynajmujących u moich rodziców mieszkanie w budynku przy Potomac, został uduszony przez swoją żonę, ponieważ nie mógł przestać pić. Pisałem o tym w swoim felietonie dla „Dziennika Związkowego” w 2022 roku.I znów kilka lat później, kolejny przyjaciel moich rodziców – pan Milczarek, oficer polskiej armii w czasie drugiej wojny światowej, został zabity w Humboldt Park. Smutna historia. Był alkoholikiem i jego żona wyrzuciła go z ich mieszkania w piwnicy, ponieważ nie mógł i nie chciał przestać pić. Bezdomny, zamieszkał w krzakach w Parku Humboldta, aż którejś nocy ktoś go śmiertelnie pobił.A później zaczęli umierać moi przyjaciele. To była połowa lat 60. i do dzielnicy, na wschód od Humboldt Park zaczęły wprowadzać się gangi. Mój przyjaciel Joe dołączył do jednego z gangów. Myślę, że wdał się w kłótnię z członkami gangu. Zabili go. Kolejny mój przyjaciel wracał późną nocą z pracy. Zastrzelili go i obrabowali. Nigdy nie znaleziono zabójcy, ale wszyscy przypuszczaliśmy, że odpowiadał za to gang.A to są tylko śmiertelne przypadki. W tamtym czasie w rejonie Humboldt Park było więcej brutalności, kradzieży, przemocy i zniszczenia. Na naszej ulicy Evergreen trzy domy zostały całkowicie spalone. Czterdzieści pięć lat później te działki wciąż stały puste.Czy teraz jest gorzej? Statystyki chicagowskiej policji mówią, że nie. Ale nie wiem.Wy mi powiedzcie.
Violence in Chicago?
A couple of weeks ago, I was talking to a friend of mine, a Chicago playwright named Mike Rychlewski (author of the play “Chops”), and he said, “Why don’t you stop writing about your cruises and vacations and start writing about something serious for a change?” And I said, “Like what?” And he said, “How about writing about the f-cking violence in the city. It’s 100% worse today than it was when you lived here 50 years ago!”I said, “No way.” He said, “Way!”So I looked up the violence in the city. If I can believe what I find by googling, Mike’s totally wrong (again) and I’m totally right (again).According to the Chicago Police Department, in 2022, there were 151 homicides, 519 sexual assaults, and 1361 cases of aggravated battery.In 1975, my last year living in Chicago, there were 797 homicides, 1587 sexual assaults, 12,384 cases of aggravated battery, according to the Chicago Police Department.Violence in Chicago?Like I said to my friend Mike Rychlewski, there was a lot of it here when I was growing up.Let me give you some examples.Right after we came to Chicago from the DP camps in Germany, my dad was having a drink in a bar on Milwaukee Avenue with his friends Pan and Pani Dulek. They were talking about how much they loved Poland in the spring when the world became a garden, and as they were talking some guy came up to Dulek and cursed him and stabbed him in the eye with a long-bladed knife. By the time the cops showed up, Dulek was dead.And that wasn’t the only death my family felt.A couple years later, another one of my parents’ friends was killed in a bar on Division Street. I’m not sure why. Some kind of argument probably.Then, a couple years later, Pan Kaminski, one of the tenants in my parents’ apartment building on Potomac was choked to death by his wife because he wouldn’t stop drinking. I posted a column here in the Dziennik Związkowy about back in 2022.A couple years later, another one of my parents’ friends, Mr. Milczarek, an officer in the Polish army during WWII, was killed in Humboldt Park. Sad story. He was an alcoholic, and his wife threw him out of their apartment because he wouldn’t and couldn’t stop drinking. Homeless, he lived in the bushes in Humboldt Park until one night someone beat him to death.Then my own friends started dying. It was the mid-60s, and the gangs were starting to move into the neighborhood east of Humboldt Park. My friend Joe joined one of the gangs. I guess he got into an argument with the guys in his gang. They killed him. Another one of my friends was coming home from work late one night. He was shot and robbed. They never found the killer, but we all assumed it was gang related.And that’s just the deaths. There was more brutality and stealing and violence and destruction back then in the Humboldt Park area. Three of the houses on our block on Evergreen were burned to the ground. 45 years later, the lots were still empty.Is it worse now? The Chicago Police Department statistics say it isn’t, but I don’t know.You tell me.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.