Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 04:13
Reklama KD Market

Miłość rodzinna / Family Love

Od lewej: John Guzlowski, jego wnuczka Lulu, żona Linda, rodzice żony Tony i Mabel oraz córka Lillian fot. arch. rodz. Johna Guzlowskiego

Kiedy dorastałem w Chicago, to zawsze marzyłem, żeby mieć taką rodzinę jak rodziny, które oglądałem w telewizyjnych serialach, które lubiłem: „Make Room for Daddy”, „Father Knows Best” i „Lessie”. Rodziny w tych serialach pełne były wujków i cioć, babć i dziadków, kuzynów, bratanków i siostrzeńców, a ci krewni tworzyli wspólnotę miłości, dzielenia się i bliskości, która wydawała się nie mieć końca.ym, co przyciągało mnie do tych serialowych rodzin, był fakt, że nie miałem za dużo rodziny. Była mama, tata, moja siostra i ja – bez kuzynów, dziadków, wujków lub cioć. Tylko nasza czwórka.Gdzie podziała się reszta rodziny? Mój ojciec był sierotą i to miało wpływ na naszą rodzinę. Ale to, co najbardziej okroiło naszą rodzinę, to była druga wojna światowa. Mój tata miał brata i obaj byli w niemieckim obozie pracy przymusowej w Niemczech, ale po wojnie jego brat powrócił do Polski. Nigdy go nie poznałem. Rodzina mojej mamy również została zdziesiątkowana przez wojnę. Jej mama zginęła, gdy Niemcy przyszli do jej wsi i ją zabili. Moja mama miała siedmioro braci i sióstr, ale wojnę przeżyło tylko dwoje. Jeden wrócił po wojnie do Polski, a drugi wyjechał do Ameryki, do Manchesteru w New Hampshire.Więc kiedy dorastałem, moja rodzina była mała. Była moja mama i mój tata, moja siostra i ja. Kochałem ich wszystkich, ale chciałem mieć większą rodzinę. Chciałem mieć dziadka, który nauczy mnie jak łowić ryby i ciocię, która pokaże mi jak tańczyć polkę, i wujka, który pójdzie ze mną na wycieczkę do Forest Preserve, kuzyna, który pójdzie na boisko w Humboldt Park i pogra ze mną w piłkę.Kiedy poślubiłem moją żonę Lindę, pomyślałem, że nie tylko spotkałem cudowną, uroczą kobietę, ale także wstąpiłem do rodziny moich marzeń. Linda miała brata i siostrę, wujków i ciocie, kuzynów, a te rodziny z biegiem czasu stawały się coraz większe i witały mnie tak, jak zawsze miałem nadzieję, że zostanę powitany przez rodzinę. Moje życie wypełniały śluby i uroczystości, urodziny, pikniki i rodzinne wakacje. Pewnego razu piętnaścioro z nas wybrało się nawet na wspólny rejs!A potem ta przyjazna, rodzinna miłość zaczęła zanikać.Śmierć to zrobiła.Umarli moja mama i mój tata, umierali wujkowie i ciotki Lindy, umarł mąż jej siostry i jej ojciec. Rodzina staje się coraz mniejsza i czujesz, że to się kończy.Niedawno odwiedziliśmy 98-letnią matkę mojej żony, Mabel, w domu opieki, w którym mieszka w Connecticut. Normalnie Mabel jest wielką optymistką, ale kiedy już mieliśmy ją opuścić pod koniec naszej tygodniowej wizyty, powiedziała coś, co zaskoczyło mnie i moją żonę.Mama mojej żony powiedziała: „Prawie wszyscy odeszli. Twój ojciec, jego brat Charlie, jego brat Buddy, ich ciotka Helen, z którą zawsze lubiliśmy się spotykać, mąż twojej siostry Bill, żona Charliego i żona Buddy’ego, moja mama i tata, sześciu moich braci, ich żony i tak wiele ich dzieci. Czasami czuję się, jakbym została tylko ja”.Powiedziała to i milczała przez chwilę. Pomyślałem, że zacznie szlochać, ale nie zaczęła. Zamiast tego objęła nas, przytuliła, pocałowała i powiedziała nam, jak bardzo nas kocha.


Family Love

When I was growing up in Chicago, I always dreamt about having a family like the families I saw on the TV shows I loved: shows like Make Room for Daddy, Father Knows Best, and Lassie. The families on these shows were full of uncles and aunts and grandparents and cousins and nephews, and these relatives created a community of love and sharing and closeness that seemed to have no end.What attracted me to these family shows was that I didn’t have much of a family. There was my mom and dad and my sister and me, but no cousins or grandparents or uncles or aunts. Just the four of us.Where did the rest of our family go? My dad was an orphan, and that of course affected our family. But what cut down our family the most was the Second World War. My dad did have a brother, and the two of them were in the slave labor camps in Germany together, but the brother returned to Poland after the war. I never met him. My mom’s family was pretty much decimated by the war also. Her mom died when the Germans came to her village and killed her. My mom had 7 brothers and sisters, but only two survived the war. One went back to Poland after the war, and the other came to America, to Manchester, New Hampshire.So when I was growing up, my family was small. There was my mom and my dad and my sister and me. I loved them all, but I wanted a bigger family. I wanted a grandfather who could teach me how to fish, an aunt who could show me how to dance the polka, an uncle who would go hiking in the Forest Preserves with me, a cousin who would go out to the ball fields in Humboldt Park and hit me some fly balls.When I married my wife Linda, I thought that I had not only met a wonderful lovely woman, I thought I had also entered the family of my dreams. Linda had a brother and a sister and uncles and aunts and cousins, and these families only got bigger and bigger as time went on, and they welcomed me the way I had always hoped to be welcomed by a family. My life was filled with weddings and celebrations and birthdays and picnics and family vacations. One time fifteen of us even went on a cruise together!And then that welcoming family love started fading.Death did it.My mom and dad died, and then Linda’s uncles and aunts died, and her sister’s husband died and her dad died. The family has gotten smaller and smaller, and you can feel it ending.We were recently visiting my wife’s 98-year old mother Mabel in the assisted living home she lives in in Connecticut. Normally, Mabel is the great optimism, but as we were about to leave her at the end of our weeklong visit, she said something that surprised my wife and I both.My wife’s mom said, “Almost everyone’s gone. Your dad, his brother Charlie, his brother Buddy, their Aunt Helen who we always loved to see, your sister’s husband Bill, Charlie’s wife and Buddy’s wife, my mom and dad, my six brothers, their wives and so many of their kids. I sometimes feel I’m the only one left.”She said that, and then didn’t say anything for a moment. I thought she was going to start weeping, but she didn’t. Instead, she put her arms out and hugged us and kissed us and told us how much she loved us.

John Guzlowski

amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.-John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama