49. edycja Village Halloween Parade przeszła w poniedziałek ulicami Manhattanu. Pośród przebierańców były czarownice, ogromne kukły oraz tańczące kościotrupy. Zacierały się granicę między maszerującymi, a widzami.
Wydarzenie przyciągnęło dziesiątki tysięcy ludzi. Wzbogacały je występy orkiestr. Wymogiem uczestnictwa w wydarzeniu było założenie halloweenowego kostiumu.
„Kiedy 41 lat temu wylądowałem w Ameryce, było to wydarzenie, które sprawiło, że zakochałem się w Nowym Jorku, jego energii i potencji. Polubiłem tych ludzi, którzy nadali śmierci jakby inny wymiar. Radowali się istnieniem, byciem sobą” – powiedział PAP Janusz Kapusta, artysta, jeden z najważniejszych ilustratorów „New York Timesa, odkrywa nowego kształtu „K-dron”.
Jak dodał, najbardziej uderzyło go, że i występujący w obecnej paradzie i ci, którzy się jej przyglądali, mieli telefony komórkowe, dzwonili do siebie, fotografowali, świecili tymi urządzeniami.
„41 lat temu urzekł mnie człowiek, a teraz zafascynowała uczestnictwo technologii. Wtedy było oko i drugi człowiek teraz między nich bezczelnie wkroczyła kamera i-Phona czy Androida" - dodał Kapusta.
Na paradzie zwracała uwagę i kreatywność i inwencja kostiumów. Rzucała się też w oczy różnorodność wieku, narodowości i ras jej uczestników.
"Tegoroczny temat, +Wolność+, został zainspirowany nie przez mieszkańców Nowego Jorku, ale przez ich potrzebę doświadczenia miejsca, w którym zabawa jest głównym celem; poczucia radości i wolności bycia tym, kim się jest" - oceniła dyrektor artystyczna parady Jeanne Fleming.
Jak tłumaczyła na przestrzeni całej historii, gdy Ameryka borykała się z trudnościami, ludzie biegli na paradę, bo to poszerzało zakres ich wolności. Mogli zapomnieć o tym, co złe i cieszyć się tym, co było tuż przed nimi.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Na zdjęciach parada Halloweenowa w Nowym Jorku fot. PORTER BINKS/EPA-EFE/Shutterstock