Na granicy polsko-białoruskiej władze Białorusi wywołały kryzys, w wyniku którego granicę próbowali nielegalnie przekraczać migranci chcący zapewnić sobie lepsze życie w UE; na Ukrainie natomiast mamy wojnę, przed którą do Polski uciekają uchodźcy - powiedział prezydent Andrzej Duda.
Prezydent przebywający obecnie z wizytą w Watykanie, pytany był przez jednego z dziennikarzy o to, że bardzo dużo mówi się obecnie o uchodźcach z Ukrainy, ale "we Włoszech dużo mówiono o uchodźcach na granicy z Białorusią".
Zapytany, "czy są uchodźcy kategorii A i kategorii B", Duda odpowiedział, że "przede wszystkim trzeba rozróżnić zdecydowanie dwie grupy".
"Z jednej strony mieliśmy kryzys migracyjny, który był kryzysem o charakterze hybrydowym, wywołanym przez władze białoruskie kilka miesięcy temu zaplanowaną, sprowokowaną akcją. I mamy wojnę na Ukrainie, brutalny atak rosyjski połączony z bombardowaniem (...) osiedli cywilnych i w związku z tym mamy ludzi, którzy uciekają, ratując swoje życie, uciekają przed wojną" - mówił prezydent.
Podkreślił, że wśród uciekających przed wojną na Ukrainie są i ludzie bogaci, i gorzej sytuowani, tacy "którzy nic nie zdołali ze swoich domów zabrać, bo uciekali dosłownie przed bombami". "To są uchodźcy i prawo międzynarodowe nazywa tych ludzi uchodźcami" - powiedział prezydent.
"A tam (na granicy polsko-białoruskiej - PAP) mieliśmy do czynienia z migrantami, którzy przylatywali na Białoruś samolotami, było ich stać na bilety lotnicze, przylatywali dlatego, że w zorganizowany sposób rozpowszechniano informacje w krajach Bliskiego Wschodu, że można sobie zapewnić lepsze życie w UE, w niemieckiej Republice Federalnej i innych krajach na zachodzie Europy, dla których Polska miała być tylko krajem, przez który chcieli przejść" - mówił Duda.
"W gruncie rzeczy my od samego początku postrzegaliśmy tę zdumiewającą akcję przeciwko Polsce nagłą, niespodziewaną, jako formę jakiegoś ćwiczenia ze strony rosyjsko-białoruskiej, jakiejś próby sprawdzenia naszej szybkości reakcji, naszego zdecydowania w reakcji obrony granicy przeciwko takiemu nagłemu wywołanemu kryzysowi" - powiedział prezydent.
Dodał, że wszystko to działo się również bardzo blisko granicy litewskiej. "Granica litewsko-polska liczy 60 km i to jest jedyne połączenie, jakie Litwa, Łotwa i Estonia - a więc państwa bałtyckie - mają z resztą NATO i UE. To jest tzw. przesmyk suwalski - strategiczny obszar, który ma znaczenie militarne, dlatego że za tym przesmykiem suwalskim znajduje się eksklawa rosyjska, czyli Okręg Kaliningradzki" - powiedział Duda.
Według niego, "Polacy jasno widzieli, jaka jest sytuacja, z kim mają do czynienia, że to nie są biedni ludzie, którzy uciekają przed jakimś niebezpieczeństwem, tylko że to są ludzie, których wywołano po prostu, żeby przybyli". "(Ci ludzie) byli pchani, co było widać na materiałach wideo, które były nagrywane przez umundurowane służby białoruskie w kierunku naszej granicy, nielegalnie ją przekraczając" - mówił Duda.
Dodał, że Polska realizowała obowiązki wynikające z członkostwa w UE i NATO, przy - jak mówił - "absolutnym poparciu absolutnej większości polskiego społeczeństwa w obronie tej granicy". Mówiąc o uchodźcach z Ukrainy stwierdził, że w tym przypadku "polskie społeczeństwo uważało, że natychmiast należy otworzyć granice, przyjąć z Ukrainy wszystkich, którzy tam przybywają".
Prezydent powiedział, że Polska przyjęła 2,5 mln ludzi w ciągu ostatniego miesiąca, z których prawie 2 mln ciągle przebywa w naszym kraju. Zaznaczył również, że wśród tych osób są ludzie pochodzący ze 170 krajów. "To nie są tylko Ukraińcy. Ludzie ze 170 krajów byli na Ukrainie w tym czasie, oni wszyscy są uchodźcami i wszyscy są jednakowo traktowani" - powiedział.
Prezydent zaznaczył również, że podczas piątkowej rozmowy z papieżem Franciszkiem w szczegółach wyjaśnił, "jaka jest różnica pomiędzy tymi dwoma sytuacjami, jak myśmy to obserwowali, jakie zgromadziliśmy dowody na tę okoliczność".(PAP)
Autorki: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka, Aleksandra Rebelińska, Sylwia Wysocka