Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 27 listopada 2024 12:49
Reklama KD Market

Sztuczna inteligencja na wyborach

Sztuczna inteligencja na wyborach
Eric Schmidt fot. ABIR SULTAN/EPA-EFE/Shutterstock

„Nie możesz wierzyć wszystkiemu, co zobaczysz lub usłyszysz” – to zdanie wypowiedział na początku tego roku były szef technologicznego giganta Google, Eric Schmidt. I powiedział to w bardzo konkretnym kontekście – zbliżającej się kampanii wyborczej w USA.

Od zwykłych aplikacji, jak choćby zdobywający coraz większą popularność Chat GPT, po bardziej zaawansowane źródła technologiczne jak wyprodukowana przez korporację Meta Marka Zuckerberga LLaMA – wszystkie te środki coraz odważniej pozwalają na kreowanie rzeczywistości wirtualnej, odbiegającej od realiów. I coraz częściej ten obraz trafia do masowych odbiorców.

Casus Obamy

Gdy w 2008 roku Barack Obama niespodziewanie zdobywał prezydenturę, uwagę zwróciła skuteczna kampania wyborcza, jaką przeprowadził głównie za pomocą środków internetu. To był czas, gdy powstawały media społecznościowe i kampania Obamy była je w stanie efektywnie wykorzystać. Obama trafił do wyborcy wcześniej słabo zainteresowanego procesami wyborczymi. Porwał ludzi młodych, do których mówił ich językiem, za pomocą środków, które do nich trafiały. Stał się jednym z nich. I wygrał. Od tego czasu kampanie wyborcze już nie były takie same. Spotkania twarzą w twarz z wyborcami czy na okolicznościowych imprezach, podczas których zbiera się fundusze na kampanie, są wciąż ważne, ale dla części elektoratu. 

Wyborców jednak przybywa i to systematycznie, niekoniecznie ze względu na demografię. Dla szefów kampanii zdobycie tych, którzy do tej pory nie chodzili na wybory, staje się jedyną drogą przeskoczenia pewnej bariery i zwycięstwa w wyścigu wyborczym. Dlaczego? Otóż żyjemy w tak spolaryzowanym świecie, że trudno przekonać kogokolwiek do zmiany przekonań. Wyborcy popierający jedną partię są w stanie coraz więcej wybaczyć kandydatowi wystawionemu przez to ugrupowanie, aniżeli zmienić przekonania. Fakty są takie: w 1932 roku w wyborach prezydenckich wzięło udział niespełna 40 milionów wyborców w USA, w 1992 roku udało się po raz pierwszy przekroczyć barierę 100 milionów, w 2016 było to ponad 136 milionów, a w poprzednich – w roku 2020 niespełna 160 milionów. Wobec czego, gdy pojawiła się nowa metoda zdobycia elektoratu, jaką jest wykorzystanie technologii sztucznej inteligencji, PR-owcy zaczęli szukać sposobów jej wykorzystania.

Jako pierwsi ruszyli Republikanie 

Gdy Joe Biden oficjalnie ogłosił, że będzie ubiegał się o prezydenturę, Komitet Krajowy Partii Republikańskiej opublikował zmodyfikowane nagranie wideo. Na 30-sekundowym klipie widzimy prezydenta USA oraz kraj, w jakim rzekomo żyjemy. Obrazki przedstawiają tysiące nielegalnych imigrantów przekraczających południową granicę, obserwujemy miasteczka, w których wprowadzono godziny policyjne, a porządku pilnują uzbrojeni żołnierze. Widzimy także bombardowania Tajwanu przez chińskie samoloty. Żadne z tych obrazów nie są jednak prawdziwymi nagraniami – bo wszystkie zostały wygenerowane przez sztuczną inteligencję. „Żyjemy w świecie, w którym wszystko może być fałszywe. Każde zdjęcie, każde nagranie wideo, każdy dźwięk” – mówi profesor Hany Farid z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. „Nazwaliśmy ten proces dywidendą dla kłamcy, bo w ten sposób właśnie czerpie on zysk” – dodaje.

Brak kontroli 

Obecnie najbardziej zaciętą rywalizację mamy po prawej stronie sceny politycznej. Tutaj w świecie sztucznej inteligencji prym wiedzie kampania gubernatora Florydy, Rona DeSantisa. Jego ludzie od mediów społecznościowych już publikowali zmodyfikowane zdjęcia prezydenta Bidena, a ostatnio nawet pojawiła się sztucznie wykreowana wypowiedź Donalda Trumpa. Burmistrz Miami, Francis Suarez, który także ubiega się o nominację republikanów w wyborach prezydenckich, uruchomił sztucznie wykreowanego „bota”, który ma opowiadać o nim i odpowiadać na pytania, które mogą zadawać wyborcy. 

Problem polega na braku jakiejkolwiek kontroli nad systemami sztucznej inteligencji. Unia Europejska od dłuższego czasu mówi o konieczności wprowadzenia stosownych regulacji. W Stanach Zjednoczonych takie głosy już nie są obecnie tak silne, chociaż o niebezpieczeństwach związanych z kreowaniem w ten sposób alternatywnej rzeczywistości mówił szef Twittera Elon Musk. Może być trudno ze znalezieniem sposobu na jakiekolwiek rozwiązanie tego problemu bądź jego ograniczenie przed wyborami. Bo na razie politycy coraz chętniej korzystają z tych narzędzi. Co będzie jednak, gdy obusieczny miecz dosięgnie także ich? Na razie nie pozostaje nic innego jak liczyć na inteligencję – nie tę sztuczną, ale realną – wyborców.

Daniel Bociąga[email protected][email protected]


Joshua Lloyd fot. CPD

Joshua Lloyd fot. CPD

Dollar Cash, handcuffs and judge gavel on wood table

Dollar Cash, handcuffs and judge gavel on wood table

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama