Wiosenne, a nawet letnie temperatury w miniony weekend tradycyjnie zbiegły się ze wzrostem przemocy z bronią palną na ulicach Chicago. Od kul zginęło co najmniej 6 osób, a około 40 zostało rannych. To najbardziej krwawy jak do tej pory weekend w Chicago od początku roku.
Od piątku od godziny 5 pm do poniedziałku do 5 rano w Chicago zastrzelono co najmniej 6 osób, a kolejnych około 40 zostało rannych – wynika z danych policji i dziennika „Chicago Sun-Times”, który prowadzi własne statystyki dotyczące przemocy w mieście.
Większość strzelanin miała miejsce w południowych i zachodnich dzielnicach Chicago: West Englewood, Chicago Lawn, Bronzeville, Grand Crossing, Pullman, South Austin, Little Village, West Garfield Park, Near West Side. Do jednej strzelaniny, w której krytycznie ranny został dwudziestoparolatek, doszło w sobotę wieczorem w pobliżu baru w dzielnicy River North na północy Chicago.
Wśród strzelanin jest jedna, do której doszło z udziałem policji. W piątek około 5.40 pm w dzielnicy Pullman na dalekim południu Chicago mężczyzna celował broń w stronę funkcjonariuszy. Policjanci otworzyli ogień, krytycznie raniąc mężczyznę. Na miejscu zarekwirowano broń i nóż; nikt z funkcjonariuszy nie został ranny.
W niedzielę nad ranem strzelano również na autostradzie Eisenhowera (I-290). Według policji stanowej, strzały padły w kierunku pojazdu z innego auta. Kierowca został ranny, lecz jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Najbardziej krwawy weekend w tym roku miał miejsce tydzień po tym, jak szef chicagowskiej policji David Brown wyraził optymizm w związku ze spadkiem liczby zabójstw i strzelanin w Chicago.
(jm)
