Chicago (Inf. wł.) – Wczoraj (13 września) prezes największego lokalnego związku zawodowego nauczycieli Chicago Teachers Union, Karen Lewis, po raz pierwszy wyraziła optymizm odnośnie szybkiego zakończenia strajku pedagodów i zawarcia porozumienia z kuratorium Chicago Public Schools w sprawie nowego kontraktu o warunkach pracy i płacy.
Obydwie strony sporu wstępnie ugodziły się w najbardziej konfliktowych kwestiach – ewaluacji umiejętności zawodowych i gwarancji zatrudnieniowych.
Na dzień dzisiejszy (14 września) planowano głosowanie w sprawie nowej zbiorowej umowy pracowniczej. Gdyby została zatwierdzona przez Izbę Delegatów CTU, to strajk około 29 tys. pedagogów zostałby oficjalnie zakończony. W poniedziałek (17 września) 350 tys. uczniów mogłoby powrócić do klas, by kontynuować przerwaną strajkiem edukację.
W chwili, gdy nasza gazeta oddawana była wczoraj do druku, negocjacje między CTU i CPS były w toku.
Nagły pozytywny zwrot w negocjach zbiegł się z doniesieniami medialnymi, że Biały Dom polecił burmistrzowi Rahmowi Emanuelowi, by jak najszybciej doprowadził do zawarcia porozumienia z CTU i zakończenia strajku, który przykuł uwagę całego kraju. Debatowany był nie tylko w mediach, ale też przez wszystkie opcje polityczne. Związki zawodowe w całym kraju, nie tylko deklarują swoją solidarność ze strajkującymi, ale z napięciem obserwują rozwój sytuacji w Chicago, która ich zdaniem zaważy na przyszłości szkolnictwa publicznego w całym kraju – coraz bardziej prywatyzowanego poprzez zamykanie szkół i zastępowanie ich placówkami czarterowymi. Notabene wyniki tych ostatnich nie są nadzwyczajne, ale mieszane, tak jak tradycyjnych szkół publicznych, ale zatrudniają one nauczycieli niezrzeszonych w związkach.
W tym tygodniu media ujawniły, że administracja burmistrza Emanuela planuje – zaraz po zakończeniu strajku nauczycieli – zamknięcie około stu szkół w zachodniej i południowej części miasta, gdzie mieszka głównie ludność murzyńska. W rezultacie tego posunięcia tysiące nauczycieli straciłoby pracę. W świetle tej informacji zrozumiałe mogą być starania CTU o prawo do ponownego zatrudnienia po zamknięciu szkół i otwarciu nowych.
Ponadto związek wyraża sprzeciw wobec ewaluacji nauczycieli na podstawie rezultatów uzyskanych przez uczniów w wystandaryzowanych testach, sprawdzających wyniki nauczania. Tego rodzaju ewaluacja nie daje prawdziwego obrazu umiejętności pedagogicznych w przypadku nauczycieli pracujących z dziećmi z ubogich i patologicznych rodzin – uważa związek CTU. Nauczyciele pracujący z trudnymi dziećmi stają się często kozłami ofiarnymi za problemy natury społecznej, których samodzielnie nie mogą rozwiązać – twierdzi związek.
Rozmawiając z mediami szefowa CTU, Lewis, wielorotnie podkreślała, że celem protestu jest w głównej mierze dobro uczniów, ponieważ porozumienie w zakresie warunków ekonomicznych osiągnięto dość szybko, a w centrum sporu wciąż pozostawały takie kwestie, jak: zmniejszenie liczby uczniów w klasach, wzbogacenie programu nauczania o zajęcia muzyczne, artystyczne, języki obce, gimnastykę, a także zainstalowanie klimatyzatorów w każdej klasie, zatrudnienie większej liczby psychologów, pracowników socjalnych i pielęgniarek.
Przypomnijmy, że poprzedni strajk nauczycieli chicagowskich odbył się 25 lat temu i trwał 19 dni.
Alicja Otap