W pierwszym publicznym wystąpieniu jako sekretarz stanu John Kerry skupił się na krajowej stronie polityki zagranicznej. Wydatki na pomoc dla zagranicy przedstawił jako rzecz korzystną dla amerykańskich interesów.
„W dzisiejszym globalnym świecie, nie ma nic zagranicznego w polityce zagranicznej. To, jak pro-wadzimy politykę zagraniczną ma większy wpływ na nasze codzienne życie niż kiedykolwiek wcześniej”, mówił sekr. Kerry. Podkreślał, że ambasady potrafią wynegocjować korzystne dla Amerykanów kontrakty, a równocześnie rozpowszechnić najbardziej fundamentalne wartości, od zepchnięcia na margines religijnych ekstremistów do ochrony naturalnego środowiska.
„Pomoc dla zagranicy nie jest darem ani objawem miłosierdzia. To inwestycja w Amerykę i wolny świat”, przekonywał nowy sekretarz stanu.
Stany Zjednoczone wydają mniej niż 1 procent federalnego budżetu na pomoc dla zagranicy. Politycy, którzy chcą uchodzić w oczach wyborców jako fiskalni konserwatyści wprowadzają społeczeństwo w błąd znacznie tę liczbę zawyżając.
„Takie podejście jest krótkowzroczne. Pieniądze wydawane na stabilizację konfliktów, około $60 milionów rocznie, są porównywalne z kwotą, jaką hollywoodzki film The Avengers, zarobił w pierwszym tygodniu po wejściu na ekrany. Różnica polega na tym, że ludzie pracujący w dyplomacji, to prawdziwi bohaterowie. Wysyłanie dyplomatów na placówki dzisiaj jest znacznie tańsze niż wysyłanie wojsk jutro. I o tym musimy pamiętać. Jak powiedział senator Lindsey Graham, dyplomacja to polisa ubezpieczeniowa na bezpieczeństwo kraju”.
W nadchodzących dniach sekr. John Kerry uda się w podróż po Europie i Bliskim Wschodzie.
Rzeczniczka Departamentu Stanu, Victoria Nuland, wyjaśnia, że Kerry skupi się głównie na słuchaniu liderów rządu i opozycji.
Wcześniejsze zapowiedzi o wizycie Kerry´ego w Izraelu okazały się nieprawdziwe. Sekretarz stanu będzie towarzyszyć prezydentowi Obamie w jego podróży do Izraela w marcu.
(HP – eg)
