W jubileuszowym dla Polski roku – będzie jubileuszowy paszport. Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych uruchomiła produkcję nowego dokumentu, który upamiętni 100-lecie niepodległości. Na jego ostateczny kształt mieli wpływ wszyscy Polacy, także i ci spoza granic kraju. To pierwszy taki projekt, gdzie Polacy mogli zadecydować o kształcie dokumentu. Z podziękowaniem za aktywny udział Polonii do Chicago zawitała delegacja z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych z prezesem Jakubem Skibą na czele.
Małgorzata Błaszczuk: W jakim stopniu chicagowska Polonia zaznaczyła swój udział w tworzeniu nowego polskiego paszportu? Podobno przebiła nas tylko Polonia nowojorska?
Jakub Skiba, prezes Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych: W niewielkim tylko stopniu. W całych Stanach Zjednoczonych udział wzięło 15 tys. osób, co oceniamy jako zupełnie niezły wynik. Całkowity wynik sięgnął prawie 760 tys. głosów z całego świata, więc jest to naprawdę sukces. Nowy Jork – 2550, Chicago i stan Illinois – 2400. Na trzecim miejscu Kalifornia – 1500 osób. Jesteśmy z tego zadowoleni i m.in. dlatego chcieliśmy podziękować Polonii za wzięcie udziału. To oznacza bowiem, że te związki i świadomość, czym będzie dla Polski stulecie niepodległości, jest tutaj żywe.
Czy Polonia amerykańska miała jakieś ulubione wzory lub postaci, na które głosowała?
– Nie mamy niestety takich danych dotyczących zestawienia, jak poszczególne osoby głosowały. Mamy tylko całościowe wyniki. Przypomnę w tym miejscu, że było 13 tematów, które zostały ustalone przez komisję, z możliwością wyboru sześciu kolejnych. Znajdą się one na 19 wizowych stronach. Był to pomysł, który narodził się w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, i nie ukrywam, że z efektu ostatecznego jesteśmy bardzo zadowoleni. Ludzie mieli szansę się wypowiedzieć na ten temat, zgłosić swoje preferencje. Niepodległość była wspólnym dziełem, przy wszystkich różnicach, które zawsze cechowały Polaków i nadal cechują. Polskę mamy jedną i jedną niepodległość. Będziemy mieli paszport, który radykalnie różni się od dotychczasowego.
Paszport już się drukuje?
– W pewnym sensie można tak powiedzieć. Proszę jednak pamiętać, że drukowanie paszportu jest procesem technologicznie szalenie skomplikowanym, zwłaszcza takiego dokumentu, jaki chcemy zaproponować. Jest to paszport, który osiąga najwyższe standardy bezpieczeństwa, najwyższe standardy druku. Natomiast jeśli chodzi o stronę personalizowaną, która będzie miała charakter wkładki poliwęglanowej, co będzie dawało możliwość wtopienia warstw elektronicznych, chodzi tutaj o zabezpieczenia biometryczne na najwyższym poziomie, to jest naprawdę najwyższa szkoła jazdy.
Przy okazji nowego paszportu PWPW zastosowała swoje patentowe rozwiązanie. Strona personalizowana łączy się z książeczką za pomocą specjalnego zawiasu, który uniemożliwia jej odłączenie od dokumentu bez pozostawienia widocznych śladów ingerencji.
– Trzeba pamiętać w jakim świecie żyjemy. Polski paszport jest dokumentem pożądanym. Jest to paszport państwa, które należy do Unii Europejskiej i cieszy się rangą jednego z najbardziej pożądanych dokumentów na całym świecie.
Również przez fałszerzy?
– Ależ oczywiście. Żyjemy w świecie, w którym są terroryści, jest przestępczość zorganizowana, transgraniczna; nowy dokument ma ten właściwy poziom bezpieczeństwa zapewniać. Będzie to jeden z najlepiej chronionych dokumentów.
Te wysublimowane zabezpieczenia, wklęsłodruk, papier zabezpieczony z wielotonowym znakiem wodnym z filigranem i nitką zabezpieczającą z mikrotekstem – to wszystko sporo kosztuje…
– Paszport w formie fizycznej jeszcze się nie pojawił, w związku z tym możemy mieć na razie jedynie pewne szacunki, ile to kosztować będzie. I te szacunki naturalnie mamy, ale nie chciałbym ich w tym momencie zdradzać, bowiem jest to tajemnica handlowa przedsiębiorstwa.
[blockquote style=”2″]MSWiA i PWPW zależy, by jak najwięcej osób weszło w posiadanie nowego, historycznego paszportu, by moda na Polskę dotarła w różne zakątki świata[/blockquote]
[ot-video type=”youtube” url=”https://youtu.be/Z1yym_ZVgQY”]
W posiadanie nowego paszportu będą mogli wejść w przyszłym roku ci, którym wygasł dotychczasowy paszport lub aplikują po dokument po raz pierwszy. Ale z pewnością wielu Polaków, także tych spoza granic kraju, mimo iż ich dokument podróży jest ciągle aktualny zechcą go wymienić na najnowszy, niepodległościowy. Będzie to możliwe?
– Po to, by paszport był dostępny w szerszym stopniu niż do tej pory w wyniku wymiany, potrzebne są zmiany legislacyjne, tj. Ustawa o obywatelstwie polskim. Obecnie o nowy dokument można aplikować na pół roku przed terminem upływu ważności. My chcemy to rozszerzyć. Zależy nam na tym, by udostępnić nowy dokument najszerszym rzeszom Polaków w kraju i za granicą. Zakładamy, że będzie to coś, co Polacy po prostu będą chcieli mieć. Dokument jest graficznie bardzo wyrafinowany i ideowo trafia w potrzebę upamiętnienia tego wielkiego faktu w dziejach naszego narodu. Dlatego przepisy zostaną zmienione, a wszyscy ci, którzy będą chcieli mieć historyczny paszport, mimo że ich dotychczasowy dokument podróży jest jeszcze ważny, będą mogli aplikować o jego nową wersję.
Czy tak wysublimowany pod każdym względem paszport będzie droższy?
– Z naszej strony nie ma powodów, żeby był droższy. PWPW jest tylko wytwórcą, finalnie podmiotem, który będzie o tym decydował, będzie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Na chwilę obecną nie ma powodów, żeby podwyższać cenę tego paszportu. Byłoby to zresztą wbrew logice. Od strony biznesowej chcemy osiągnąć efekt skali, to znaczy przedstawić taki produkt, który będzie popularny i nie cena tego paszportu, ale ilość osób, które go będą chciały, da nam finalny efekt biznesowy.
Spodziewacie się państwo, że w przyszłym roku w posiadanie nowego paszportu będzie chciało wejść więcej polskich obywateli?
– Dotychczas wyglądało to tak, że rocznie 1,3 mln obywateli Polski otrzymywało paszporty, co było wynikiem naturalnego procesu wymiany. Jeżeli chodzi o Stany Zjednoczone to było 30 tys., więc powiem szczerze, że biorąc pod uwagę liczebność tutejszej Polonii, to potencjał jest ogromny. Według ostrożnych szacunków i przy założeniu, że ten właśnie paszport Polacy będą chcieli mieć w domach, zakładamy, że będzie to 40 tys. w USA, a w Polsce liczymy na wynik nawet 2,5-milionowy.
Kiedy możemy się spodziewać nowego paszportu?
– MSWiA pełny terminarz ogłosi na wiosnę przyszłego roku. Chcielibyśmy bardzo, żeby paszport był już dostępny latem, ale nie możemy się w pełni zadeklarować – szczególnie tu w Stanach Zjednoczonych, gdzie fizycznie trzeba przecież będzie ten dokument dostarczyć – że będzie on już dostępny. Na listopad będziemy jednak z całą pewnością gotowi.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Małgorzata Błaszczuk
Zdjęcia i prezentacja: materiały promocyjne MSWiA
Ja bardzo kcem paśporta z tym Pjusućkim!
*
*************************************************************
*
Zamach Józefa Piłsudskiego kosztował życie i zdrowie około tysiąca osób, zabitych było co najmniej 379
*
O zamachu majowym napisano już wiele. Historycy niezwykle skrupulatnie zrekonstruowali przebieg wydarzeń prowadzących od powołania rządu Wincentego Witosa, przez wezwanie Józefa Piłsudskiego do buntu, aż po walki i kapitulację demokratycznych władz. Niewiele natomiast wiadomo o ofiarach puczu Piłsudskiego. O ile ich liczba jest dosyć dobrze udokumentowana, o tyle to, kim byli i jak zginęli, pozostaje tajemnicą.
*
Nie została także w pełni opisana skala innego rodzaju ofiar zamachu majowego. Ofiar w wojsku i administracji, które co prawda przeżyły, lecz mimo kompetencji i doświadczenia musiały odejść z zajmowanych stanowisk.
*
Pełną odpowiedzialność za wszystkich zabitych, rannych, pobitych, zdegradowanych i zwolnionych ponosi Józef Piłsudski. To on przeliczył się w swoich żądaniach, a gdy napotkał opór ze strony rządu, załamał się i pozwolił na rozlew krwi. Zdaniem historyka Andrzeja Garlickiego Piłsudski okazał się „zbyt słaby, by walczyć, i nie był do walki przygotowany, a jednocześnie zaangażował się na tyle, że nie mógł już się wycofać”. Nawet za cenę wojny domowej i podziału społeczeństwa.
*
Nastoletnie ofiary
*
Wśród pierwszych ofiar puczu Piłsudskiego znaleźli się oficerowie. „Dla wielu był to dylemat tragiczny – podkreślał Garlicki. – Dowódca 7. pp płk Więckowski, piłsudczyk, popełnił samobójstwo, bo uznał, że jest to jedyne wyjście. Próbę samobójczą podjął też dowódca OK Poznań gen. Sosnkowski”. W całym korpusie nierzadkie były przypadki załamań nerwowych. Jeszcze trudniej oszacować skalę szkód poczynionych w stabilizacji i spójności młodego polskiego wojska.
*
Walki, regularne potyczki i pojedyncze strzały objęły niemal całą Warszawę. Najbardziej zażarte boje, z użyciem artylerii i czołgów, toczyły się przede wszystkim w Al. Jerozolimskich i w Al. Ujazdowskich, w okolicach Belwederu.
*
W trakcie samych walk zginęło co najmniej 379 osób. Niemal połowę zabitych stanowili cywile. Kilkuset zostało rannych. Łącznie zamach majowy kosztował życie lub zdrowie około tysiąca osób. Na wydrukowanej przez „Kurier Poznański” liście poległych żołnierzy znaleźli się m.in.: szer. Józef Bartnik z 68. pułku piechoty, lat 22; jego rówieśnik kpr. Jan Iwan z 37. pp; Wincenty Kaliwoda i Józef Churdziński – ułani z 11. pułku, obaj 23-letni; szer. Władysław Rupiński z 71. pp, lat 21; st. wachm. Stefan Tatar z 1. pułku szwoleżerów, lat 28. Pozostali wojskowi również nie przekroczyli trzydziestki.
*
Jeszcze młodsze ofiary były wśród ludności cywilnej. Patrząc na ich wiek, można odnieść wrażenie, że są to powstańcy warszawscy, a nie zabici z rąk polskich żołnierzy. Przypomnijmy kilka nazwisk: Ludwik Szmidt, robotnik, lat 19; Boruch Rozenkower, krawiec, lat 17; Ludwik Pasternak, stajenny, lat 17; Julia Chendoszko, lat 16; Zdzisław Dąbrowski, lat 15; Dawid Kaufman, lat 12.
*
Warszawa z maja 1926 r. nie przypominała miejsca bohaterskich potyczek, jak obecnie wyobrażamy sobie zamach majowy i całą II RP. „Na zjeździe rzuca się od razu w oczy brunatno-czerwona zakrzepła plama na chodniku – relacjonował pierwsze godziny walk jeden z naocznych świadków. – To krew, polska krew, którą pan Piłsudski swe ręce broczy. A dalej duża wyrwa od granatu w ścianie magazynu składu maszyn rolniczych. Wszędzie moc tynku i szkła na ulicach oraz trupów”.
*
Ostateczna liczba zabitych i rannych nie jest do końca znana. W chaosie, który wybuchł w stolicy wraz z walkami, informacje z różnych szpitali mieszały się i powtarzały, dlatego nietrudno było o pomyłkę. Osoby uznane za zmarłe odnajdowały się jako ranne. Niestety, zdarzało się również, że rodziny dowiadywały się o śmierci bliskich dopiero kilka dni po ustaniu walk. Bardzo pobieżne meldunki z pierwszych godzin mówiły o 24 ofiarach śmiertelnych: 18 wojskowych i sześciu cywilach, w tym 14-letnim chłopcu o nieustalonym imieniu i nazwisku.
*
Rabunki, gwałty, zabójstwa
*
Kolejne doniesienia wskazywały coraz większą liczbę zabitych i rannych. Jak podawała ówczesna prasa, jednego zaledwie dnia w stołecznym Szpitalu św. Ducha odnotowano 48 trupów. Większość stanowili cywile. Skąd tylu zabitych i rannych wśród ludności cywilnej? Według relacji jednej z gazet, stronnicy Piłsudskiego mieli rozdawać broń przechodniom, również chętnym nastolatkom – wracają skojarzenia z powstaniem z 1944 r.
*
Stołeczny korespondent katowickiej „Polonii” pisał w relacji „Z wojny domowej”: „Widziałem scenę następującą. Do cofającego się tyłem żołnierza strzelił z boku 13-letni oberwaniec. Żołnierz momentalnie odwrócił się i wziął napastnika na cel. Chwila zamrożenia krwi w żyłach. Zdawało się, iż będziemy świadkami krwawej egzekucji. W tejże samej jednak sekundzie żołnierz spostrzegłszy, kto strzela do niego, opuścił karabin i chwiejnym krokiem wycofał się… Odszedł z raną w biodrze i jeszcze tragiczniejszą raną w duszy”.
*
Dziennikarz podkreślał, że o ile żołnierze z obu stron starali się nawzajem oszczędzać, o tyle przypadkowi „powstańcy” szli na całego. „Potworny wyjątek – pisał – stanowiły uzbrojone męty cywilne. Odprowadzani (…) bezbronni żołnierze rządowi, o ile który dostał się do niewoli, narażeni byli na obelgi i znieważenia ze strony cywilnych konwojentów. Znane są wypadki ograbiania rannych żołnierzy i oficerów na miejscach opatrunkowych oraz próby rabunków”.
*
Doniesienia prasowe potwierdzają relacje samych wojskowych. Słuchacz Wyższej Szkoły Wojennej kpt. Kajetan Tadeusz Czarkowski-Golejewski tak zapamiętał majowe walki: „Widok ulicy warszawskiej nie był przyjemny. Typy spod ciemnej gwiazdy, strzelcy nie strzelcy, raczej cywile z karabinami, wlokący się po zatłoczonych ulicach, świtające gdzieniegdzie czerwone kokardy, podenerwowany tłum – wszystko to wyglądało jeszcze nie całkiem tak samo, ale trochę jak na Ukrainie w latach 1917-1918”.
*
Łatwość w dostępie do broni sprawiła, że sytuacja w Warszawie jeszcze długo pozostawała niestabilna. Wypadałoby więc do liczby ofiar zamachu majowego dodać także rannych i zabitych po 15 maja 1926 r. Jak bowiem donosił korespondent „Kuriera Poznańskiego” kilka dni po formalnym zakończeniu walk, „bardzo wielu osobników podejrzanych otrzymało od piłsudczyków broń, której teraz bezkarnie używają w walkach ulicznych bądź dla rabunku. (…) Bardzo wiele niepewnych żywiołów okazało się w obozie samych piłsudczyków, czego dowodem były i są liczne gwałty i grabieże”.
*
Znamiennie brzmiał komunikat stołecznej policji z 19 maja: „W przyspieszonym tempie prowadzone jest dochodzenie w stosunku do osób, u których znaleziono broń. Wymaga to ostrożnego załatwienia, gdyż wśród osób tych wiele posiada broń na podstawie pozwolenia władz. Sprawę osób, u których znaleziono granaty ręczne, karabiny maszynowe i inne rodzaje broni, na które pozwolenia się nie wydaje, przekazano władzom rządowym”.
*
Polegli na placu boju
*
Większość ofiar wśród żołnierzy stanowili jednak polegli w regularnych starciach. Płk Henryk Piątkowski, dowódca plutonu w Oficerskiej Szkole Piechoty, wspominał potyczkę na ul. Brackiej 12 maja: „W wąskiej ulicy 20 koni szwoleżerów stanowiło groźną masę. (…) Po krótkiej chwili wahania zakomenderowałem: »Pierwszy strzał w górę, drugi do nich. Ognia!«. Rozległy się strzały. (…) Wszystko to działo się w ułamkach sekund i w ogromnym napięciu. W momencie kiedy szarżujący szwoleżer był w odległości kilkunastu kroków, podchorąży Żelkowski Bronisław wysunął się przede mnie, przyklęknął i strzelił. Szwoleżer spadł z konia zabity”.
*
Nazajutrz, 13 maja, płk Piątkowski brał udział w próbie odbicia gmachu Ministerstwa Spraw Wojskowych, bronionego przez gen. Felicjana Sławoja-Składkowskiego, późniejszego premiera. „Gmach był cały obsadzony – relacjonował. – Na każdym korytarzu za zrolowanymi chodnikami leżeli żołnierze z bronią gotową do strzału i otwierali natychmiast ogień. (…) Pod kasynem garnizonowym został śmiertelnie ranny pchor. Piekarski Tadeusz, któremu pocisk rozerwał główną tętnicę uda. Podchorążowie ponieśli go do izby chorych, nie zakładając opatrunku. Widziałem, jak krew uchodziła strumieniem, znacząc drogę, którą go nieśli; umarł w Szpitalu Ujazdowskim z upływu krwi, a księdzu, któremu się wyspowiadał – na pytanie po spowiedzi, czy przebacza wszystkim – odpowiedział: »Tak. Marszałkowi Piłsudskiemu też przebaczam«”.
*
Okrucieństwo i anarchia
*
Tak patetyczne wyznania były rzadkością. Częściej bratobójcza walka przybierała formę zwykłego okrucieństwa, potęgowanego uprzedzeniami z okresu zaborów. W jednej z korespondencji dziennikarz prorządowego „Kuriera Poznańskiego” pisał o żołnierzach wiernych Piłsudskiemu, którzy „nad przeciwnikami znęcali się w sposób wprost straszny. Opowiadali nam, że gdy strzelcy ujrzeli na ulicy Warszawy dwa trupy, kopali je, mówiąc: To Poznańczycy!”.
*
W innej relacji można było przeczytać: „Drażniąco natomiast działają pojedyncze strzały rewolwerowe, czy też karabinowe: wywołują one często panikę i są również powodem wielu ofiar, przyczem strzały te nie dają się niczem usprawiedliwić. Ot, hula sobie brać strzelecka, paląc na wiwat do okien, a nawet do ludzi”.
*
Jak w każdej rewolucji obok przypadkowych ofiar celem przemocy stawali się konkretni przeciwnicy polityczni. Według prasowych doniesień zamachowcy mieli zrobić „porządek w redakcjach pism prawicowych”. W „Gazecie Porannej Warszawskiej” tłum zniszczył maszyny drukarskie, uniemożliwiając jej dalsze wydawanie. Z kolei jej redaktora naczelnego Adolfa Nowaczyńskiego nieznani sprawcy dopadli na moście Kierbedzia, gdzie go „zmasakrowali kolbami” i wywieźli w nieznane miejsce.
*
W stolicy zapanowała anarchia. Jedna z lewicowych gazet alarmowała, że po mieście grasowały bandy kryminalistów i żołnierzy, plądrując i napadając na przechodniów – nie było dla nich żadnych świętości. Zbulwersowany dziennikarz socjalistycznego pisma przywoływał wydarzenie z udziałem szeregowca, który „wchodząc do kaplicy mieszczącej się na I piętrze, ujrzał scenę niezwykłą. Jakiś strzelec rozbijał kolbą od karabinu ołtarzyk, zamierzając skraść kielichy z cyborium”.
*
Szybki pogrzeb ofiar
*
Pogrzeb poległych żołnierzy miał charakter oficjalny. Chociaż Piłsudski zadbał, by wojskowi obu stron mieli godny pochówek, mało kto wierzył w szczerość jego słów o potrzebie budowania zgody narodowej. Słowa to jedno, czyny to drugie, o czym przekonał się ks. Józef Panaś, kapelan wojskowy związany z Piłsudskim i legionami od samego początku. W czasie głównych uroczystości pogrzebowych zorganizowanych 17 maja Panaś publicznie zerwał przyznane mu przez marszałka odznaczenia i rzucił je do stóp gen. Orlicz-Dreszera. „Dziś po tej zbrodni, którą on popełnił, palą mi pierś; zrywam je, gdyż te same ordery znajdują się na piersiach gen. Dreszera, zwycięzcy w bratobójczej walce, rzucam mu pod nogi, ponieważ zostały zhańbione”, wykrzyczał. Wkrótce potem Piłsudski wymusił zawieszenie księdza w obowiązkach, a następnie wydalenie go z armii.
*
Czystka w wojsku
*
Zamach nie zakończył się 14 maja, kiedy prezydent Wojciechowski zrzekł się urzędu. Zachowano fasady demokracji – Piłsudski nie przyjął wyboru na prezydenta, a Sejm nie został rozwiązany. Jak jednak przekonuje dr Błażej Poboży, nie było takiej potrzeby. Marszałek „po zamachu udowodnił, że może rządzić skutecznie mimo parlamentu. (…) Nie na zmianie ustroju opierała się dyktatura sanacyjna, tylko na charyzmie przywódcy, aparacie represji, kontroli administracji, środków przekazu”. Prasa donosiła, że zaledwie kilka dni po ustaniu walk aresztowano ponad tysiąc osób, w większości urzędników i społeczników. Jak się okazało, był to tylko wstęp do dalszych represji.
*
Pierwszą ofiarą pomajowej „dobrej zmiany” stało się wojsko, a w zasadzie ta jego część, która pozostała wierna rządowi i prezydentowi. Wkrótce po zakończeniu walk internowano większość kadry oficerskiej. Część oficerów zwolniono, jednak generałom Tadeuszowi Rozwadowskiemu, Włodzimierzowi Zagórskiemu, Juliuszowi Malczewskiemu i Bolesławowi Jaźwińskiemu postawiono zarzuty natury kryminalnej i osadzono ich w więzieniu. Popełnione przez nich przestępstwa miały polegać m.in. na „osobistym bombardowaniu wojsk marszałka”.
*
Gen. Zagórski zaginął w „niewyjaśnionych okolicznościach” w 1927 r. Inni odzyskali wolność dopiero po ponad roku. Był wśród nich także gen. Rozwadowski, chociaż dwukrotnie próbowano go otruć. W czasie pobytu w więzieniu załamanie psychiczne przeszedł gen. Jaźwiński. Na wolność wyszedł jako wrak człowieka. Zapomniany, bez przydziału, zmarł w 1935 r.
*
Z armią pożegnał się bohater I wojny światowej i wojny polsko-bolszewickiej gen. Stanisław Haller. W czasie zamachu szef sztabu wojsk rządowych, po zakończeniu walk został przeniesiony w stan spoczynku. Do wojska już nie wrócił. Nawet we wrześniu 1939 r., mimo usilnych próśb, wódz naczelny nie znalazł dla niego zadania. Zginął w kwietniu 1940 r. w obozie jenieckim w Starobielsku.
*
Po zamachu majowym legioniści stanowili zdecydowaną większość w korpusie generalskim, co odbiło się na poziomie wyszkolenia i zwartości polskiej armii. Historycy doliczyli się 30 generałów i ponad 550 oficerów usuniętych z wojska przez piłsudczyków. Jak pisał mjr Stanisław Kopański, „w wojsku nastąpił podział na uprzywilejowanych, tolerowanych i niewygodnych. Niedługo przyszły czystki tych ostatnich. Pojawili się oficerowie, poufni donosiciele. Zastosowano jako główny sprawdzian wartości oficerów pochodzenie legionowe”.
*
Za zmianami w wojsku stał sam Piłsudski, czego zresztą nie ukrywał. W 1930 r., podczas spotkania z rządem i prezydentem, mówił: „W wojsku ja przez cztery i pół lat poświęcam bardzo dużo czasu personaliom i mam wojsko obecnie tysiąc razy lepsze niż dawniej, ale zmniejszyłem o trzy tysiące ilość oficerów i – specjalnie – ilość starszych rang. Zostawiłem tylko naprawdę dobrych”. „Dobrych”, czyli przede wszystkim posłusznych.
*
Represje przybierały również dosadniejsze formy. Jak wskazuje dr Poboży, „w latach 1926-1930 przeciwnikom Piłsudskiego działa się krzywda zwykle z ręki tzw. nieznanych sprawców, którzy, jak zeznawali poszkodowani, »zawsze mieli wojskowe buty i bili klamrami od oficerskich pasów«”. Policja i sądy przymykały oko, gdy ofiarami byli przeciwnicy marszałka. Nie przez przypadek spora część sanacyjnych sędziów doskonale odnalazła się w powojennej rzeczywistości.
*
Zamach majowy usankcjonował dyktatorską pozycję Józefa Piłsudskiego. Jego podkomendnym umożliwił obsadzenie najważniejszych stanowisk w państwie. Społeczeństwo nie doczekało się zapowiadanych reform, a krótkotrwała poprawa koniunktury gospodarczej wkrótce załamała się pod naciskiem światowego kryzysu. Znacznie większy jest bilans strat: niemal tysiąc zabitych i rannych, podzielone społeczeństwo oraz koniec demokracji.
*
**https://www.tygodnikprzeglad.pl/ofiary-zamachu-majowego/
Wszytko to „pieknie ” wyglada ale na logike I praktyke przy odprawach Paszportowych I to na calym swiecie ; kto I kiedy ma czas na „czytanie historii ” zwlaszcza w Paszporcie . Procedura jest jest „prosta” sprawdza sie document podruzy czy Paszport jest orginalny I nie podrobiony w przypadku Polakow wjezdzajacych do USA sprawdzany jest Paszport oczywiscie I posiadacz tego Paszportu , sprawdzanie visy czy jest „orginalana” itp. Sluzby graniczne nie interesuja „obrazki” w srodku dokumentu tylko to czy document jest w 100% legalny i orgianlny a Historie to raczej w ksiazkach sie czyta a nie w „ksiazeczkach paszportowych ” . Niewiem co za „Geniusz” wpadl na taki pomysl .