Trudno o bardziej heroiczny akt odwagi amerykańskiego żołnierza. Sierżant Dennis Weichel zginął w ubiegłym tygodniu w Afganistanie ratując życie afgańskiej dziewczynce.
29-letni żołnierz Gwardii Narodowej z Rhode Island jechał z konwojem w prowincji Laghman we wschodnim Afganistanie, gdy nagle na drodze przed pojazdami zauważono dzieci. Grupka zbierała łuski pocisków, które w Afganistanie przetwarza się na pieniądze.
Dennis Weichel i kilku innych żołnierzy wybiegało z samochodów, by przegonić dzieci przed nadjeżdżającymi ciężarówkami. Dzieci usunięto z drogi, ale jedna dziewczynka zerwała się z powrotem, by zebrać jeszcze kilka łusek. Nadjeżdżał właśnie 16-tonowy pojazd opancerzony MRAP, chroniący żołnierzy przez przydrożnymi minami-pułapkami.
Weichel pobiegł w stronę dziewczynki i wypchnął ją z drogi, ale sam został pod kołami pojazdu. Zmarł później tego samego dnia z powodu odniesionych obrażeń. Dziecku nic się nie stało.
Żołnierz przyjechał do Afganistanu kilka tygodniu wcześniej. Służył w Gwardii Narodowej od 2001 roku.
Rzecznik Rhode Island National Guard Denis Riel przekazał, że wartości, które uosabiał Weichel, nie można nauczyć. Dodał, że gwardzista był ucieleśnieniem żołnierskich cnót: odwagi, bezinteresowności, lojalności. – Żal nam wszystkich poległych na wojnie, ale to dla nas ogromna strata.
O wielkiej ofiarności kolegi wypowiadają się także towarzysze broni Weichela. – Gdybyś potrzebował, oddałby ci swoją koszulę. Taki już był. – mówił sierżant Ronald Corbett, służący z poległym w Iraku w 2005 roku.
Ojciec trójki dzieci został pośmiertnie awansowany na sierżanta i otrzymał Brązową Gwiazdę za odwagę.
as