“Wolak walczy głodny walki, a Juri Foreman ma wielkie kłopoty” – powiedział po czwartej rundzie były mistrz świata Antonio Tarver, opisując to, co działo sie na ringu w Las Vegas. Przed walką spodziewał się korridy, gdzie szanse byka (Wolak) są mniejsze niż torreadora (Foreman), ale tym razem było odwrotnie.
Już trzy rundy później był tylko okrzyk radości polskiej ekipy w Vegas, kiedy po szóstej rundzie narożnik Juri Foremana (28-2, 8 KO), byłego mistrza świata poddał swojego pięściarza. Paweł Wolak (29-1, 19 KO), polski „Wściekły Byk” stał się sprawcą sporej sensacji – nie tylko dlatego, że wygrał z faworyzowanym rywalem, ale za styl w jakim tego dokonał, dominując w MGM Grand Arena od pierwszej minuty pojedynku. Do czasu przerwania walki, zarówno sędziowie, jak dziennikarze nie mieli żadnych wątpliwości – Paweł wygrał każdą rundę!
„Prosta sprawa, ciężką pracą robiłem na ringu, wszystko co mogłem, żeby wygrać. Doskonale przygotował mnie do walki Tommy Brooks, cała moja ekipa. Dziękuję wszystkim, którzy mi pomagali się tak dobrze przygotować, jesteście wspaniali. Dlaczego wygrałem i walka wyglądała tak, jak wyglądała. Ja zawsze wywieram na rywalach taką presję, że w którymś momencie się łamią, zawsze jest ciężka robota. Ja chcę teraz Chaveza Juniora, chcę walki o tytuł” – powiedział jeszcze w ringu, w wywiadzie dla Jima Greya, Paweł Wolak.
Asystent Brooksa, Aroz Gist, z olbrzymim uśmiechem na twarzy, tak wyjaśniał przyczynę sukcesu: „Widziałem, że Juri nie poradzi sobie z częstotliwością lewych prostych Pawła, że to wytrąci go z rytmu”.
Rywal Wolaka nie potrafił nawet robić dobrej miny do złej gry. „Nie byłem dziś sobą, nie czułem się dobrze w ringu po tak długiej przerwie. Nie wiem dlaczego ciągle miałem opuszczona lewą rękę. To miał być mój pokaz boksu, a tymczasem byłem cały czas pod jego presją, wisiałem na linach. Przegrałem dwie walki pod rząd, muszę odpocząć, przemyśleć„ – powiedział wyraźnie zaszokowany tym, co się działo na ringu Foreman.
A działo się to, na co chyba w tylko najbardziej optymistycznych snach mógł liczyć przez wiele lat szkoleniowiec Foremana, a w tej walce Wolaka – Tommy Brooks. Kiedy Paweł zdał sobie sprawę z faktu, że Foreman nie ma nic z ruchliwości oraz precyzyjnej kontry z lewej ręki, o której tak wiele mówili jego trenerzy, zrozumiał , że może walczyć tak jak potrafi najlepiej – na całość, bez żadnych zahamowań.
Po sześciu minutach tej walki, Wolak zadawał trzy razy więcej ciosów niż jego przeciwnik, który zepchnięty to defensywy tylko sporadycznie miał wykorzystywać prawie 10-centymetrową różnicę w zasięgu ramion.
Po piątej rundzie, Kevin Iole, jeden z lepszych amerykańskich dziennikarzy bokserskich podsumował obijanie Foremana słowami „Foreman dostaje od Wolaka większe baty na dwóch nogach, niż dostawał na jednej, od Cotto”, dowcipnie nawiązując do jedynej w karierze, odniesionej na skutek kontuzji kolana porażki żydowskiego Białorusina mieszkającego na Brooklynie.
Co oznaczały dla Polaka mieszkającego Stanach wymachujące ręcę, kończące walkę w wykonaniu sędziego ringowego Kenny Baylessa, tego samego, który prowadził walkę Adamek – Arreola? „Chciałbym zobaczyć walkę Canelo Alvarez – Paweł Wolak. Padłoby chyba z 500 ciosów” – powiedział mi Steve Kim, z MaxBoxing. „Nie byłoby też złym pomysłem zrobienie tej ciągle odwoływanej walki Wolaka z Chavezem. Polakowi to się należy”.
Olbrzymie gratulacje dla Pawła Wolaka, który pokonując niedawnego przecież mistrza świata wagi lekkośredniej WBA (Foreman był nim aż do czerwca ubiegłego roku), powinien dostać obiecany jeszcze przed walką przez szefa Top Rank, Boba Aruma – pojedynek jeśli nie o tytuł mistrza świata, to na pewno o pierwsze miejsce w światowym rankingu.
Przemek Garczarczyk