Dwie osoby nie żyją, 12 zostało rannych w piątek wieczorem w Miami na Florydzie podczas ceremonii żałobnej w domu pogrzebowym. Według policji do strzelaniny doszło w skutek porachunków ulicznych gangów, których członkowie uczestniczyli w pogrzebie 21-letniego mężczyzny. Wśród rannych jest 5-letnia dziewczynka.
Miami Herald pisze, że do zdarzenia doszło około 21.30 przed latynoskim domem pogrzebowym Funeraria Latina Emanuel, w północnej części Miami. Około stu osób zebrało się aby pożegnać 21-letniego Morvina Andre. Mężczyzna zmarł, w wyniku obrażeń jakich doznał, kiedy uciekał przed ochroniarzami z butiku Bloomidales. Andre zeskoczył z czwartego piętra wielokondygnacyjnego parking i uderzył głową o ziemię. Zmarł po kilku dniach w szpitalu.
Pożegnać przyszli go w piątek krewni i znajomi. Wśród nich, jak twierdzi policja, członkowie kilku ulicznych gangów, działających w Miami. Według śledczych sam Morvin Andre nie należał do zorganizowanej grupy przestępczej.
Jak informuje lokalna stacja telewizyjna CBS Miami, do awantury doszło kiedy jeden z mężczyzn dotknął wystawionych w trumnie zwłok Morvina Andre. Według policji rozzłościło członków konkurencyjnego gangu. Grupa krzyczących i wyzywających się mężczyzn przeniosła się przed dom pogrzebowym. W pewnym momencie dwóch z nich wyciągnęło z zaparkowanego samochodu broń, w tym karabin automatyczny, i zaczęło strzelać. Na miejscu zginął 43-letni mężczyzna. 27-latek zmarł w szpitalu. Rannych zostało 12 kolejnych osób, wśród nich 5-letnia dziewczynka, która postrzelona została w nogę. Życiu rannych nie zagraża niebezpieczeństwo.
Sprawcy strzelaniny zbiegli. Policja poszukuje w sumie sześciu Latynosów, którzy uciekli z miejsca zdarzenia białym samochodem osobowym marki Pontiac lub Chevrolet Impala.
km
