W USA rozgorzała dyskusja, czy sprawcę zamachu w Bostonie uznać za przestępcę czy wrogiego bojownika. Debata, będąca etapem szerszego sporu o metody walki z terroryzmem, dzieli rząd Demokratów i republikańską opozycję.
Biały Dom ogłosił, że podejrzany o zamach 19-letni Dżochar Carnajew będzie sądzony przed sądem federalnym za masowe zabójstwo z użyciem broni masowego rażenia. Oznacza to, że grozi mu kara śmierci, której uniknąłby, gdyby stanął przed sądem stanowym w Massachusetts, ponieważ w stanie tym karę śmierci zniesiono. Za współsprawcę zamachu uważany jest starszy brat Dżochara, 26-letni Tamerlan, który zginął w trakcie pościgu.
Rzecznik prezydenta Baracka Obamy, Jay Carney, oświadczył jednocześnie, że czeczeński 19-latek, przesłuchiwany obecnie w szpitalu, nie może być potraktowany jako „wrogi bojownik” (enemy combatant), gdyż jest naturalizowanym obywatelem USA (imigrantem z paszportem amerykańskim).
Prominentni politycy Partii Republikańskiej, z kandydatem na prezydenta, senatorem Johnem McCainem na czele, oraz konserwatywne media są odmiennego zdania i kwestionują prawne uzasadnienie podane przez Biały Dom.
Status „enemy combatant”, ustanowiony przez administrację poprzedniego prezydenta George’a W. Busha, posiadają podejrzani i oskarżeni o terroryzm cudzoziemcy schwytani po ataku Al-Kaidy na Amerykę 11 września 2001 r. i osadzeni w więzieniach wojskowych poza granicami USA, głównie w bazie amerykańskiej Guantanamo na Kubie. Są tam przetrzymywani bezterminowo bez sankcji prokuratorskiej. Procesy najgroźniejszych z nich rozpoczynają się przed trybunałami wojskowymi, gdzie obowiązują obniżone standardy udowodnienia winy.
Administracja Obamy próbowała początkowo sądzić ich przed normalnymi sądami cywilnymi w USA, ale zrezygnowała z tego wobec masowego oporu w Kongresie. Forsuje jednak proces Carnajewa przed takim sądem, powołując się na fakt, że ma on paszport USA. Zwolennicy takiego rozwiązania argumentują, że wobec licznych dowodów przeciwko niemu – zdjęć z kamer video, broni znalezionej w jego domu oraz zeznań świadka, kierowcy samochodu porwanego przez obu braci, według którego obaj przyznali mu się, że są sprawcami – najsurowszy wymiar kary jest zagwarantowany.
Prawicowa opozycja, nalegająca na osądzenie Carnajewa według praw wojennych (trybunał wojskowy), zwraca uwagę, że nie chodzi tylko o sprawiedliwy wyrok, lecz również o to, by dzięki jego aresztowaniu uzyskać informacje, które pozwolą zapobiec dalszym zamachom terrorystycznym. Istnieją bowiem poszlaki – argumentują krytycy rządu – że starszy brat Tamerlan, pod którego wpływem był Dżochar, co najmniej kontaktował się z radykalnymi islamistami w czasie swej podróży do Dagestanu, a może nawet w USA.
Gdyby Dżochar został zakwalifikowany jako „wrogi bojownik” i umieszczony w Guantanamo, mógłby tam być długo przesłuchiwany bez obecności adwokata przez służby specjalne wywiadu i wojska, co zwiększa szanse wydobycia od niego cennych informacji.
Konserwatyści przypominają, że amerykański Sąd Najwyższy uznał, iż nawet obywatel USA może być w niektórych wypadkach – kiedy chodzi o bezpieczeństwo narodowe – bezterminowo przetrzymywany w areszcie bez sankcji prokuratorskiej. Decyzję taką sąd wydał po rozpatrzeniu sprawy Jasera Esama Hamdiego, obywatela USA schwytanego z bronią w ręku w Afganistanie.
Ustępstwem administracji Obamy na rzecz twardych metod w walce z terroryzmem było cofnięcie wobec Dżochara Carnajewa „prawa Miranda”, które każe poinformować aresztowanego o tym, że ma prawo do adwokata i odmowy złożenia zeznań. Zastosowano tu tzw. wyjątek ze względu na bezpieczeństwo publiczne – milczenie aresztowanego może bowiem uniemożliwić uzyskanie od niego informacji o groźbie dalszych zamachów.
Jednak słynny adwokat Alan Dershovitz powiedział stacji MSNBC, że nie będzie problemu z udowodnieniem, iż Carnajew podłożył bombę, ale do skazania go na karę śmierci trzeba udowodnić zbrodniczą intencję, czyli wykazać, że miał zamiar zabić jak największą liczbę ludzi.
– Władze mogą mieć informację na ten temat uzyskaną z przesłuchania z pominięciem prawa Miranda, ale informacja ta może być niedopuszczona jako dowód na procesie – mówił Dershovitz.
Z Nowego Jorku Tomasz Zalewski
(PAP)