0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSpołeczeństwoMój nauczyciel jest aplikacją

Mój nauczyciel jest aplikacją

-

Lekcje przy komputerze w salonie, w sypialni lub kuchni we własnym domu – tak uczy się coraz więcej dzieci w USA. Czym właściwie jest dziś szkolna edukacja?

Noah Schnacky z Windermere na Florydzie „uczęszcza” do publicznej szkoły średniej prowadzonej wyłączne przez internet. Gdy ma do przeczytania zbyt długi artykuł, od razu przechodzi do testu wielokrotnego wyboru i skanuje test w poszukiwaniu odpowiedzi. Gdy mu się znudzi, idzie do kuchni po przekąskę. Zdąży, na naukę przeznacza trzy godziny dziennie.

REKLAMA

W międzyczasie jego siostra Allison, od dwóch godzin pisze w kuchni esej. Uwielbia historię odkąd uczy się jej poprzez oglądanie wideo w komputerze. Co innego niż słuchanie nudnej nauczycielki w szkole.

To przykład jednej z wielu rodzin w USA. Coraz więcej dystryktów szkolnych uruchamia cyberklasy dla dzieci od przedszkoli do 12 klasy. W Wirginii w ciągu ostatnich kilku miesięcy powstało 13 szkół online. Floryda wymaga, by uczniowie wszystkich publicznych szkół średnich wybrali co najmniej jedne zajęcia prowadzone przez internet – głównie są to zajęcia przygotowujące do przestawienia się na kolejne cyberlekcje… W Idaho obowiązkowe są już dwa przedmioty do prześledzenia w komputerze, a Georgia oferuje ściąganie materiałów na iPhony i BlackBerry.

Łącznie możliwość odbycia wszystkich zajęć online oferuje 30 stanów. Korzysta z niej 250 tysięcy uczniów – 40 procent więcej niż w ciągu ostatnich trzech lat – wynika z danych Evergreen Education Group. A ponad 2 miliony uczniów bierze co najmniej jedną lekcję przez internet – podaje International Association for K-12 Online Learning.

Organizacją internetowej szkoły nie zajmują się bynajmniej jednostki oświatowe. Zatrudniane są specjalne firmy, które dostarczają wszystko – programy, nauczycieli, i monitorują postępy uczniów. Programy mają być przez to lepiej spersonalizowane i rodzice bardziej zadowoleni.

Bo rodzice są coraz bardziej wymagający. Gdy szkoła nie zaprezentuje form pomocy uzdolnionym uczniom, opiekunowie od razu decydują się na lekcje przez internet, dzięki którym dziecko samo szybciej przeskoczy klasowe szczeble.

Szkoda tylko, że próby nadgonienia z wiedzą za „mądrzejszą” resztą świata, kończą się tym, że dzieci uczące się wyłącznie w sieci gorzej wypadają w testach i robią mniejsze postępy niż rówieśnicy. Nie mówiąc o umiejętności współpracy w grupie czy udziale w dyskusji.

Niektóre szkoły starają się jednak, i to z niezłym skutkiem, balansować edukację. Mały zespół szkół z Albuquerque, w Nowym Meksyku, oferuje uczniom większość lekcji przez internet, ale zaprasza na indywidualne konsultacje z nauczycielem i grupowe wyzwania – takie jak zaprojektowanie i skonstruowanie mostu.

Co na to nauczyciele? Czują się dziwnie, ale, jak sami mówią, zmuszanie „pokolenia iPodów” do adaptowania się do środowiska klasowego znanego dotychczas – nie ma sensu. Co innego powiedzą pewnie ci zwolnieni, bo nauczyciel w tradycyjnej szkole jest w stanie nadzorować 150 uczniów; nauczyciel w cyberszkole – ponad 250.

Kursy online nie są w USA nowe. Pierwsze takie projekty pojawiły się w szkołach średnich na początku lat 90. XX wieku. Zasadniczo zmienia się jednak zakres interakcji uczeń-nauczyciel i skala zjawiska. Nie wiadomo jakie będą efekty, ale końcu nie ma to jak uczyć się, eksperymentując.

as (WSJ)

REKLAMA

2091198670 views

REKLAMA

2091198969 views

REKLAMA

2092995428 views

REKLAMA

2091199250 views

REKLAMA

2091199397 views

REKLAMA

2091199542 views