W środę koncern Toyota poinformował o konieczności serwisowania 1,7 mln samochodów, w których może dochodzić do wycieku paliwa. Wydarzenie na pewno nie pozostanie bez wpływu na, i tak już nadszarpniętą, reputację firmy na kluczowym dla niej amerykańskim rynku.
Jeden z głównych problemów z wadliwymi pojazdami polega na niewłaściwej instalacji czujnika mierzącego ciśnienie paliwa w modelu Lexus. Defekt może prowadzić do obluzowania czujnika pod wpływem wibracji, a następnie do wycieku paliwa. Problem dotyczy blisko 1,3 mln samochodów w Japonii oraz 280 tys. modeli za granicą – 255 tys. w Ameryce Północnej i 10 tys. w Europie. Również 141 tys. pojazdów modelu Avensis, przeznaczonych na rynek europejski i nowozelandzki ma ten sam defekt. Tutaj przyczyną może być niewłaściwa konstrukcja przewodu paliwowego. Podobne niedociągnięcia znaleziono również w kilku innych modelach, w tym sportowych i ciężarowych.
Toyota zapewnia, że jak dotąd nie doniesiono o żadnych wypadkach związanych z powyższą usterką. Producent zarejestrował jednak 140 skarg w Japonii oraz 77 za granicą, w tym 75 w Ameryce Północnej. Serwisowanie wadliwych modeli będzie kosztowało firmę 20 miliardów jenów (240 mln dolarów).
W grudniu ubiegłego roku Toyota zapłaciła rządowi amerykańskiemu 32,4 mln dolarów w ramach porozumienia , na mocy którego administracja USA zrezygnowała ze śledztwa mającego na celu zbadanie postępowania firmy po zgloszeniu usterki pedału gazu. Nie było to pierwsze tego typu porozumienie, w przeszłości Toyota musiała zapłacić grzywnę w wysokości 16,4 mln dolarów.
Toyota już od dłuższego czasu próbuje odzyskać zaufanie amerykańskich klientów, jednak proponowanie im kolejnych wadliwych pojazdów, tylko pogarsza sytuację. Już w zeszłym roku wyniki sprzedaży firmy nie były imponujące. Jeśli tak dalej pójdzie, General Motors, drugi największy producent samochodów na świecie, ma duże szanse na zajęcie pierwszego miejsca, które od 2008 roku należy do Toyoty.
PT