W parku narodowym na Alasce doszło do ataku niedźwiedzia grizzly na samotnego turystę. Na ślady walki natrafiło w piątek po południu trzech innych turystów, którzy znaleźli poszarpany plecak, fragmenty ubrania i ślady krwi.
Zaalarmowani strażnicy leśni bardzo szybko namierzyli z helikoptera niedźwiedzia, który ciągle krążył przy zwłokach. Transport ciała odłożono na sobotę ze względu na zapadający zmrok oraz groźbę ataku zwierzęcia, które początkowo uciekło, jednak po pewnym czasie powróciło w pobliże swojej ofiary.
Leśnicy po konsultacji z weterynarzami i lokalnymi władzami w sobotę zastrzelili grizzly zapobiegając dalszym jego atakom. Sekcja zwłok zwierzęcia potwierdziła, że to ono zaatakowało 49-letniego Richarda White’a. Jak wykazało śledztwo mieszkaniec San Diego zaledwie kilka minut wcześniej robił zdjęcia niedźwiedziowi, co prawdopodobnie skierowało jego uwagę na samotnego turystę. Według rzeczniczki Denali National Park fotografie nie wskazują na możliwość ataku, jednak „nie jesteśmy pewni co się stało po odłożeniu aparatu” – powiedziała Maureen McLaughlin.
Na razie obszar, gdzie doszło do tragedii zamknięto dla turystów do odwołania.
Dzięki zdjęciom zrobionym przez ofiarę, leśnikom udało się zidentyfikować agresywne zwierzę. Według przedstawicieli parku w okolicy, gdzie doszło do zdarzenia, tego lata namierzono 12 grizzly; jest to pierwszy przypadek ataku dzikiego zwierzęcia na człowieka w Denali National Park.
I choć wypadki takie jak ten są rzadkością, to jednak w ciągu minionego miesiącach na terenie USA doszło do podobnych zdarzeń. We wrześniu w ubiegłym roku w północo-zachodniej Montanie niedźwiedź zabił myśliwego; na początku tego roku w Yellowstone National Park dwóch mężczyzn zostało zaatakowanych przez drapieżnika.
tz
Zobacz także: Grizzly zabił w Yellowstone po raz pierwszy od 25 lat
