Osama bin Laden był marką samą w sobie – strateg ataków na amerykańskie wieże World Trade Center, którego imię od 11 września 2001 roku niemal wszyscy Amerykanie wymawiali z nieukrywaną grozą i nienawiścią. Dziś wiwatują, bo wielki przywódca Al-Kaidy nie żyje. Świat pijany jeszcze radością zabójstwa jednego z najgroźniejszych terrorystów w historii już niedługo będzie musiał stawić czoła nowej rzeczywistości XXI wieku. Czy śmierć Osamy bin Ladena oznacza dla nas koniec epoki terroryzmu?
Kiedy w niedzielę wieczorem czasu amerykańskiego Barack Obama w oficjalnym wystąpieniu poinformował cały świat, że amerykańskie specjalne oddziały operacyjne ostrzelały pakistańską kryjówkę Osamy bin Ladena, raniąc przy tym śmiertelnie jednego z najbardziej poszukiwanych terrorystów na świecie, Amerykanie wpadli w nieskrywaną euforię.
Zaraz po oświadczeniu prezydenta USA, posypały się pochwały, gratulacje oraz podniosłe komentarze ludzi polityki z całego świata. George W. Bush, na którego kadencję przypadły feralne ataki z 11 września 2001, powiedział, że „nadszedł dzień zwycięstwa”. Były prezydent podkreślił również, że walka z terroryzmem będzie trwać nadal, jednak zabójstwo bin Ladena to jego zdaniem dowód na to, że sprawiedliwości stało się zadość.
Osobiste gratulacje dla amerykaskich komandosów złożył także Bill Clinton.
Mimo, iż w powietrzu nadal czuć nutę euforii wokół genialnie przeprowadzonej operacji amerykańskiego wywiadu, komentatorzy i specjaliści od terroryzmu zaczynają powoli zadawać sobie pytanie, czy zabójstwo Osamy bin Ladena to aby na pewno śmiertelny cios dla Al-Kaidy i czy doczekaliśmy wreszcie schyłku epoki terroryzmu.
Paul Cruickshank, analityk CNN specjalizujący się w terroryzmie uważa, że Osama bin Laden już od wielu lat nie był w stanie brać czynnego udziału w opracowywaniu ataków terrorystycznych na zachodni świat. Jego zdaniem, były przywódca żył w schronieniu w pakistańskiej twierdzy, nie posługiwał się Internetem ani telefonem komórkowym ze względów bezpieczeństwa, pozostając tym samym jedynie duchowym przywódcą oraz moralną podporą swoich byłych podopiecznych. Nie zmienia to faktu, że wraz z jego śmiercią, Al-Kaidę czeka na pewno dotkliwy kryzys.
Cruickshank podkreśla również, że Osama bin Laden stanowił ogromną inspirację dla nowych rekrutów i oddziałów terrorystycznych zwłaszcza na Półwyspie Arabskim. Odłamy Al-Kaidy, które stacjonują właśnie na tym obszarze przeprowadziły w ostatnich latach największą ilość ataków lub ich prób, wymierzonych w Stany Zjednoczone.
Śmierć bin Ladena może mieć jednak dwojakie konsekwencje dla Amerykanów. Z jednej strony strata duchowego lidera to dla organizacji terrorystycznej potężny cios, jednak tak rozdmuchany medialnie sukces oddziałów specjalnych może jednocześnie podsycić najzagorzalszych bojowników Al-Kaidy do zemsty. Zamordowanego przywódcę bardzo łatwo jest wynieść na ołtarze i uczynić z niego męczennika, którego odejście po raz kolejny utwierdzi wojujących muzułmanów o tym, że między USA a światem arabskim istnieje ogromna przepaść.
Zobacz także:
Osama bin Laden nie żyje. Ameryka wiwatuje!
Departament Stanu USA ostrzega: możliwe ataki po śmierci bin Ladena.
Anna Siarkiewicz