Kalifornijskie władze potwierdziły w ubiegły piątek, że przyczyną śmierci Rebecci Zahau, której związane ciało zwisające z balkonu znaleziono 13 lipca w posiadłości w San Diego, było samobójstwo. Rodzina tragicznie zmarłej nie zgadza się z wnioskiem lekarzy sądowych.
fot. Ciało tragicznie zmarłej rebecci Zahau
Wyjasnienie okoliczności śmierci 32-letniej Rebecci Zahau zajęło kalifornijskim władzom ponad 1,5 miesiąca.
13 lipca 2011 roku w Coronado, w wartej 12 mln dol. kalifornijskiej posiadłości miliardera Jonaha Shacknaia znaleziono nagie ciało Rebbeci Zahau. Zwłoki kobiety zwisały z balkonu. Zarówno ręce, jak i nogi ofiary zostały przed jej śmiercią związane. Zahau miała także usta zakneblowane koszulką.
Po przeprowadzeniu wnikliwej analizy kalifornijscy lekarze sądowi stwierdzili, że wbrew temu, co mogłyby wskazywać okoliczności wypadku, Rebecca Zahau popełniła samobójstwo.
Adwokat rodziny zmarłej określił te wnioski jako „śmieszne”.
Sprawę dodatkowo komplikuje wątek jeszcze jednej tragicznej śmierci, która miała miejsce zaledwie 2 dni przed rzekomym samobójstwem Zahau.
11 lipca Zahau opiekowała się 6-letnim synem swojego chłopaka, Jonaha Shacknaia. Wskutek jej nieuwagi chłopiec uległ wypadkowi i zmarł.
Tuż przed tragiczną śmiercią, 32-latka namalowała czarną farbą na drzwiach wiadomość dla Shacknaia. Sam zainteresowany odmówił jednak ujawnienia jej treści.
Śledczy w sprawie śmierci Zahau podali, że na ciele zmarłej znaleziono ślady czarnej farby. W pokoju gościnnym, gdzie doszło do tragedii, znajdowały się jedynie odciski palców 32-latki.
Aby zrozumieć zawiły scenariusz ostatnich kilkunastu minut przed śmiercią Zahau policja usiłowała zainscenizować próbę samobójczą, biorąc pod uwagę element związanych rąk i nóg.
Lekarze sądowi przyznają, że jest to niezwykle zagadkowy przypadek. Na ciele Zahau nie znaleziono jednak śladów przemocy fizycznej.
AS
Zobacz wideo:
