Jak się okazuje z usług prostytutek w Kolumbii korzystali nie tylko agenci Secret Service. Także oficerowie z agencji do walki z narkotykami (Drug Enforcement Administration) wynajmowali na noc opłacone”masażyski” – poinformowała komisja ds. bezpieczeństwa narodowego działająca przy Izbie Reprezentantów.
Jak podała telewizja CNN, trzech oficerów agencji do walki z narkotykami przebywając w Cartagenie korzystało z usług pań do towarzystwa. Według wstępnych ustaleń nie były to incydentalne przypadki. Śledztwo ujawniło, że pracownicy rządowej agencji byli stałymi klientami pań lekkich obyczajów. Według Petera Kinga, przewodniczącego komisji ds. bezpieczeństwa narodowego, jej członkowie od pewnego czasu wiedzą o sprawie, ale poproszono ich o dyskrecję do czasu usunięcia z Kolumbii oficerów zamieszanych w aferę obyczajową.
DEA informacje o procederze, w który zamieszani są jej pracownicy dowiedziała się od Secret Service. Wybryki agentów do walki z narkotykami nie były w żaden sposób powiązane z sex-aferą z kwietnia br., kiedy to w Kolumbii, przed przyjazdem prezydenta Obamy jego ochroniarze zabawaili się w nocnym klubie z prostytutkami, które później zaprosili do swoich pokojów hotelowych.
Jak powiedział rzecznik prasowy DEA Rusty Payne sprawę przekazano do inspektora generalnego Departamentu Sprawiedliwości. Payne zapewnił także, że agencja sprawę traktuje bardzo poważnie i wyciągnie stosowe konsekwencje, jeśli śledztwo potwierdzi podejrzenia wobec konkretnych osób.
Członkowie komisji ds. bezpieczeństwa narodowego poinformowali także, że kolejny agent Secret Service dobrowolnie przyznał się przed swoimi przełożonymi do korzystania w Cartagenie z usług prostytutki. Według wersji agenta był on jednak przekonany, że płaci za masaż a nie za usługi seksualne. Szczerość pracownika ochrony prezydenckiej została doceniona. Mężczyzna dzięki swojej prawdomówności zachowa pracę.
mb
….hipokryta nielubie tego typu ludzi?