Jeden z najbardziej kontrowersyjnych amerykańskich szeryfów Joe Arpaio z Arizony powołał zespół ekspertów do zbadania prawdziwości aktu urodzenia prezydenta Obamy. Szeryf z hrabstwa Maricopa twierdzi, że nie stoi za tym żadna polityka.
– Odpowiadam na skargi mieszkańców podległego mi terenu i na nie reaguję, bez względu na to, jaką reprezentują opcję polityczną – zapewnia szeryf, który powołał 40-osoby zespół ekspertów, z których większość ma wykształcenie prawnicze.
Woluntariusze, jak zapewnia rzecznik prasowy komendy głównej hrabstwa Maricopa, sierżant Jesse Spurgin, za swoją pracę nie otrzymają wynagrodzenia, a ich ekpseryza zadecyduje albo o rozpoczęciu śledztwa, albo o przekazaniu go innemu organowi rządowemu.
Powołana przez Joe Araio grupa pochyli się nad dokumentami podważającymi amerykańskie obywatelstwo prezydenta Obamy. Dostarczył je autora książki „Where is a Birth Certificate?” Jerome Corsi, który należy do tzw. „birthers”, osób podważających prawdziwość ujawnionego wiosną tego roku świadectwa urodzenia.
Czytaj także: Prezydent Obama ujawnił swoją metrykę
Jerome Corsi, znany zwolnnik różnych teorii spisowych (m.in. domagający się od rządu ujawnienia prawdy o zamachach z 11 września 2001 roku) nie jest osamotniony w dochodzeniu do prawdy na temat miejsca urodzin Baracka Obamy. Zaledwie kilka dni temu piosenkarz Pat Boone w wywiadzie udzielonym San Francisco Chronicle ujawniniony akt urodzenia prezydenta nazwał „oszustwem wykonanym za pomocą Photoshopa”. – Byłem półtora roku temu w Kenii i wszyscy mi tam mówili: on (Obama – przyp. red.) się tu urodził” – mówił Boone, według którego prezydent wydał miliony na zatarcie śladów swojego pochodzenia.
MB
Zobacz także: W USA moda na ujawnianie aktów urodzenia?