Rodzice 10-miesięcznej dziewczynki, która zniknęła bez śladu na początku października, nie chcą aby przed ich domem odbywały sie codzienne czuwania i modlitwy w intencji odnalezienia dziecka – poinformowali prawnicy pary. Deborah Bradley i Jeremy Irwin twierdzą, że Lisa została porwana przez nieznanego mężczyznę. O jej powrót chcą modlić się sami, w zaciszu swego domu.

„Czuwania urządzane przez dużą liczbę ludzi na trawniku przed ich domem są spektaklem, który zakłóca spokój ich sąsiadom oraz ich dzieciom, które chcą powrócić do w miarę normalnego życia” – oświadczyli w środę adwokaci pary. Prawnicy podkreślili, że o odnalezienie Lisy jej rodzice chcą modlić się z zachowaniem prywatności, bez obecności obcych ludzi.
Od momentu zaginięcia dziewczynki 4 października każdego dnia przed domem Lisy zbierało się kilkadziesiąt osób, które przynosiły kwiaty, pluszaki i świeczki, modląc się o bezpieczny powrót dziecka. Po informacji, że rodzice nie życzą sobie aby czuwania nadal odbywały się przed ich domem, wiele z osób poczuło się urażonych. Czuwania będą odbywać się w innym miejscu.
Rodzice Lisy Irwin niemal natychmiast po zniknięciu dziewczynki stali się obiektem podejrzeń, a opinia publiczna i media nie były im przychylne. Wiele osób jest przekonanych, że ze zniknięciem dziewczynki ma cos wspólnego jej matka. Deborah Bradley przyznała, że w noc zniknięcia dziecka była pijana i nie pamięta dokładnie co stało się z Lisą. Jest jednak przekonana, że nie zrobiła dziecku krzywdy, a jej córeczka została porwana przez nieznajomego mężczyznę w nocy z 4 na 3 października.
Zobacz: Matka Lisy Irwin: w noc zniknięcia córeczki byłam pijana
Policja z Kansas City wielokrotnie przesłuchiwała rodziców dziewczynki, dokładnie także przeszukała ich dom. Detektywi sprawdzili także dziesiątki poszlak i informacji. Bezskutecznie. Lisy Irwin do dziś nie udało się odnaleźć.
mp
Zobacz także: Znaleziono zwłoki rocznego Tylera. Matka dziecka aresztowana