0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSportTokio/lekkoatletyka - Lisek w finale skoku o tyczce, odpadli Wojciechowski i Sobera

Tokio/lekkoatletyka – Lisek w finale skoku o tyczce, odpadli Wojciechowski i Sobera

-

Piotr Lisek po skoku na 5,75 w trzeciej próbie awansował do finału skoku o tyczce igrzysk olimpijskich w Tokio. W eliminacjach odpadli dwaj pozostali polscy lekkoatleci w tej konkurencji – Paweł Wojciechowski (5,30) i Robert Sobera (5,65). Finał odbędzie się we wtorek o godz. 12.20 czasu polskiego.

Wysokością kwalifikacyjną miało być 5,80, jednak okazało się, że nie było potrzeby tyle skoczyć.

REKLAMA

Poprzeczkę na 5,75 pokonali w pierwszej próbie m.in. faworyt i rekordzista świata Szwed Armand Duplantis oraz doświadczony Francuz Renaud Lavillenie (odpadł jego brat Valentin), choć wcześniej męczył się na 5,50.

Lisek miał nieco kłopotów – wysokość 5,65 pokonał za trzecim razem, ocierając się o poprzeczkę. Podobnie było na 5,75, gdy również zaliczył wysokość przy trzecim podejściu.

Do finału nie udało się awansować Wojciechowskiemu oraz Soberze. Pierwszy uzyskał tylko 5,30, natomiast Sobera – 5,65, a do ostatniej próby na 5,75 nie przystąpił, prawdopodobnie z powodu kontuzji.

Wojciechowski, mistrz świata z 2011 roku, po raz trzeci nie przebrnął eliminacji w igrzyskach – poprzednio w 2012 roku w Londynie i w 2016 w Rio de Janeiro.

Z powodu koronawirusa nie wystąpił w eliminacjach jeden z kandydatów do medalu, dwukrotny mistrz świata Amerykanin Sam Kendricks.

Lisek przyznał, że Duplantis wydaje się poza konkurencją. „Jest w piekielnej formie. Bijemy się o drugie-trzecie miejsce” – zaznaczył Polak po sobotnich eliminacjach.

„To był szalenie trudny start. Dziś zdecydowanie wygrała zimna głowa i to, że nie dałem się presji, którą sam na siebie nakładam i wy ją na mnie nakładacie. Skakanie trzeciej próby nie jest łatwe. Jak raz w konkursie uda się coś skoczyć w trzecie próbie, to na następnej wysokości jesteś naprawdę rozwalony psychicznie. W slangu tyczkarzy mówimy, że skoczyć w tej próbie to jest 50:50, czyli kompletne szczęście. Nie wiem, czy dziś szczęście miałem, ale na te trzy próby musiałem się naprawdę skupić maksymalnie” – relacjonował trzykrotny medalista mistrzostw świata.

Przyznał, że sobotnie kwalifikacje nie były porywające, ale też zaznaczył, że co innego było priorytetem.

„Tu nie ma być pięknych skoków i finezji, tu walczymy po prostu o to, by znaleźć się w finale. Te eliminacje były dla wszystkich trudne, bez wyjątku. Nawet dla Renauda Lavillenie, nawet Duplantis się potknął. Młodzi zawodnicy, którzy przyjechali pierwszy raz na igrzyska, nie mają tu lekko. Wygrywa też doświadczenie. Mam nadzieję, że podczas finału nie będziecie musieli pić kawy, bo emocji będzie tak dużo” – zaznaczył z uśmiechem Polak, zwracając się do przedstawicieli mediów.

Kwalifikacje odbywały się w porannej sesji czasu lokalnego, finał zaplanowano na wtorkowy wieczór.

„To lepiej. Nawet nie chodzi tu o warunki pogodowe. Pora dnia też ma jakieś tam minimalne znaczenie. Ja akurat nie zwracam zbytnio na to uwagi i staram się po prostu robić swoje. Ale poranna pora nie pomaga” – stwierdził Lisek.

Z powodu koronawirusa nie wystąpił w eliminacjach jeden z kandydatów do medalu, dwukrotny mistrz świata Amerykanin Sam Kendricks.

„Rozmawialiśmy z nim. Strasznie dziwne i trudne są te igrzyska, ten COVID-19. Nie wiemy wszyscy, jak się zachować. Przestrzegamy środków ostrożności. To troszeczkę niesprawiedliwe, że Sama zabrakło mimo tylu testów. Nie wiem, co powiedzieć. Według mnie powinno to być troszeczkę inaczej rozwiązane, ale też sam do końca nie wiem jak. To nie moja broszka. Mam nadzieję, że mi pozytywny test nie wyjdzie na finał” – zaznaczył prawie 29-letni zawodnik.

Zapytany o szanse reszty stawki wobec obecnej dyspozycji Duplantisa przyznał, że nie ma ona zbytnio szans zagrozić Szwedowi.

„Myślę, że Duplantis jest poza konkurencją. Jest w piekielnej formie i widać przy każdym skoku, że przewyższenie jest bardzo duże. Nie tak jak u Liska, który oblizywał dziś poprzeczkę. Myślę więc, że bijemy się o drugie-trzecie miejsce. Mam tu na myśli 14-osobową grupę. Ale to jest sport i wszystko się może zdarzyć” – zastrzegł Lisek.

(PAP)

REKLAMA

2091215274 views

REKLAMA

2091215574 views

REKLAMA

2093012033 views

REKLAMA

2091215855 views

REKLAMA

2091216002 views

REKLAMA

2091216148 views