Meczem broniących Super Bowl Kansas City Chiefs z Houston Texans zainaugurowała rozgrywki liga futbolu amerykańskiego NFL. Chicago Bears swoje pierwsze spotkanie rozegrają w niedzielę w samo południe w Detroit przeciwko miejscowym Lions.
Chiefs obronę tytułu mistrzowskiego zaczęli od zwycięstwa u siebie z Houston Texans 34:20. Pandemia Koronawirusa spowodowała, że na obiekcie mogącym pomieścić 75 tysięcy kibiców wpuszczono ich niespełna 17 tys. Wszyscy musieli mieć maseczki na twarzach i nie mogli siedzieć w pierwszych siedmiu rzędach.
Łącznie sześć klubów potwierdziło, że pozwoli na częściowe wypełnienie trybun. Chicago Bears i Las Vegas Raiders zapowiedziały natomiast zamknięcie obiektów na cały sezon. Pozostałe ekipy mają podejmować decyzje przed każdym meczem.
Pandemia spowodowała także, że zrezygnowano z przedsezonowych spotkań kontrolnych, co sprawia, że nikt nie ma pojęcia, w jakiej dyspozycji są zespoły, jak potoczą się rozgrywki, czy uda się je dokończyć, ale z tego, że zostały zainaugurowane, cieszą się wszyscy.
Sezon 2020 bez wątpienia będzie dziwny, co nie oznacza, że nieciekawy i pozbawiony emocji. Wszyscy mają nadzieję, że zapewni on choć trochę normalności w tym zupełnie nienormalnym czasie.
Zdecydowanym faworytem wydają się być Chiefs, nie tylko dlatego, że mają w swoich szeregach Patricka Mahomesa. Mają też najlepszą obronę w lidze. W tym roku może ona być jeszcze bardziej skuteczna, bo pozostało 10 obrońców, którzy pomogli zdobyć Super Bowl i schematy kreślone ręką defensywnego koordynatora Steve’a Spagnuolo będą jeszcze bardziej perfekcyjnie realizowane.
Oczy kibiców będą też zwrócone na Tampa Bay Buccaneers. To w tym zespole zadebiutuje legendarny rozgrywający New England Patriots Tom Brady, który ponownie będzie miał okazję rzucać do byłego klubowego kolegi Roba Gronkowskiego.
Również swoje nadzieje mają kibice Bears. Liczą oni na powtórkę sezonu zasadniczego sprzed dwóch lat i grę w play-off, która zaprowadzi ich zespół daleko, może nawet aż do Super Bowl. Jest to wprawdzie mało realne, ale przecież pomarzyć zawsze wolno.
Nowy sztab Nagy’ego
Po odwołaniu wszystkich meczów przedsezonowych całe “zawody” Bears miały charakter trzytygodniowego sierpniowego obozu treningowego, który wyłonił 53-osobowy skład, którego zadaniem będzie poprawa rekordu 8:8 z zeszłego roku, niezapewniającego miejsca premiowanego awansem do play-off. “Niedźwiedzie” przeszły przez ten obóz treningowy bez ani jednego zakażenia koronawirusem i wszyscy wierzą, że tak będzie aż do końca sezonu.
Trener Bears Matt Nagy nie ukrywał, że ubiegłoroczny sezon był nieudany. Wziął na siebie winę za niepowodzenie i chcąc polepszyć jakość pracy sztabu szkoleniowego, zaangażował nowych współpracowników. Koordynatorem ofensywy został Bill Lazor, trenerem rozgrywających John DeFilippo, a odpowiedzialnym za ofensywę Juan Castillo. Wspólnie z nimi chce wydobyć z Bears, wszystko to, co mają najcenniejsze. Będą poprawki w schematach, różne pakiety zagrywek i lepsza współpraca poszczególnych formacji. Taki jest przynajmniej zamysł. Czy to poprawi jakość ofensywy, czy nadal będzie ona w środku ligowej stawki? Czy obrona będzie wyglądać bardziej, jak formacja z 2019 roku, która była bardzo dobra, czy jak ta z 2018 roku, która była najlepsza w NFL?
Autorski skład Ryana Pace’a
W 53-osobowym składzie Bears aż 49 graczy zostało sprowadzonych do Chicago przez ich generalnego menedżera Ryana Pace. Tylko Kyle Fuller, Charles Leno, Sherrick McManis i Pat O’Donnell, mają w Chicago dłuższy staż. Można więc powiedzieć, że w ciągu dwóch lat stworzył on autorski zespół. Za jego wyniki poniesie odpowiedzialność, a w razie niepowodzeń konsekwencje.
W tym sezonie dołączyli do Bears rozgrywający Nick Foles (Jacksonville Jaguars), tight end Jimmy Graham (Green Bay Packers), wide receiver Ted Ginn Jr. (New Orlean Saints), guard Germain Ifedi (Seattle Seahowks), linebacker Tobert Quinn (Dallas Cowboys) i safety Tashaun Gipson (Houston Texans)
Z Bears pożegnali się natomiast rozgrywający Chase Daniel, który przeszedł do Detroit Lions. Trey Burton zasilił Indianapolis Colts, Leonard Floyd Los Angeles Rams, a Prince Amukamara Las Vegas Raiders. Kyle Long przeszedł na sportową emeryturę, a Eddie Goldman zrezygnował z gry.
I tutaj pojawiają się kolejne znaki zapytania. Czy te zmiany spowodują wzmocnienie formacji ofensywnej? Czy Longa będzie w stanie zastąpić Ifedi, który wypadł z łask w Seattle? Czy Ginn Jr. w końcu zagra na miarę swojego talentu, a Graham pokaże, że u schyłku kariery, też można być przydatny, zarówno na boisku, jak i w szatni.
Mniej zagadek jest w defensywie, która powinna zachować swoją elitarną jakość. Jeżeli Akiem Hicks będzie zdrowy, to Bears nie powinni odczuć strat Nicka Williamsa i Goldmana. Hicks będzie ogromną siłą zakłócającą rywalom bieganie, podczas gdy nowe połączenie Khalila Macka i Roberta Quinna może być dla przeciwników porażające.
Mack w ubiegłym roku był mniej produktywny niż w poprzednich latach. Powalił rozgrywających rywali tylko osiem razy, najrzadziej od czasu debiutanckiego sezonu. Teraz twierdzi, że może być już tylko lepiej. Najdroższy futbolista Bears iw ostatnim czasie sporo zainwestował w swoje ciało. Ma prywatnych kucharzy, masażystów, aplikuje sobie dodatkowe treningi. Chce być znowu na topie, bo wie, jaki to ma wpływ na cały zespół.
Pace wiąże duże nadzieje z debiutantami wybranymi w tegorocznym drafcie. Przekonuje, że Cole Kmet może być jednym z bardziej inteligentnych debiutantów, jacy kiedykolwiek pojawili się w Chicago. – Będzie dla nas niesamowitym atutem – dodał. Dyrektor generalny Bears jest także pod wrażeniem postawy Jaylona Johnsona i Kindle Vildora. Ten pierwszy jest wymieniony jako starter grający obok Kyle Fullera.
W przedsezonowej treningowej rywalizacji rozgrywających o miejsce w wyjściowym składzie Mitchell Trubisky pokonał Nicka Folesa. Zdaniem trenera Nagy’ego w dużej mierze przyczyniła się do tego poprawa pracy nóg, dokładności i szybkości podejmowania decyzji. Szkoleniowiec Bears nie wykluczył jednak, że 20 września w inauguracyjnym meczu na Soldier Field przeciwko NY Giants, to właśnie Foles przejmie stery. Według niego jest on idealnym rezerwowym, którego można posłać do boju w dowolnym momencie, mając pewność, że potrafi się on odnaleźć w każdych okolicznościach.
Trubisky został wybrany do Pro Bowl w 2018 roku po tym, jak pomógł Bears zdobyć mistrzostwo NFC North. Ale był częścią defensywy, która rok później nie spełniła oczekiwań. Teraz zapewnia, że jest zupełnie innym rozgrywającym. – Odzyskałem pewność. Powtarzam wciąż – musisz wierzyć w siebie, aby koledzy z drużyny i szkoleniowcy wierzyli w ciebie. Nie martwię się o wyniki. Martwię się tylko o to, czy będę w stanie dać z siebie wszystko i pozostać przy takim nastawieniu, które pozwolić mi grać naprawdę dobry futbol – podkreślił rozgrywający Bears.
Trubisky pokonał obronę Lions w swoich ostatnich trzech występach. W niedzielę będzie miał okazję zrobić to po raz czwarty.
Dariusz Cisowski