Polska przegrała w Bietigheim-Bissingen z obrońcą tytułu Norwegią 20:35 (11:18) w swoim trzecim meczu grupy B mistrzostw świata piłkarek ręcznych w Niemczech. Norwegia zapewniła sobie awans do 1/8 finału.
W pierwszym spotkaniu w sobotę biało-czerwone wygrały ze Szwecją 33:30, ale dzień później przegrały z Czechami 25:29.
Mecz był jednostronny i przewaga Skandynawek, grających m.in. bez swojej czołowej zawodniczki Heidi Loke, nie podlegała dyskusji. Biało-czerwone były gorsze w każdym elemencie gry. Trener Leszek Krowicki dał szansę pograć trochę więcej Sylwii Lisewskiej i Aleksandrze Zych, które zdobyły pierwsze gole na tym turnieju.
W drugiej połowie, gdy zwycięstwo Norweżek było już pewne, w ich ekipie pojawiły się zmienniczki, które także nie miały problemu ze sforsowaniem niezwykle dziurawej polskiej obrony.
Norweżki, które mają w dorobku m.in. po dwa złote (Pekin 2008, Londyn 2012), srebrne i brązowe (w tym z Rio de Janeiro) medale olimpijskie, dziewięć – z czego trzy (1999, 2011, 2015) z najcenniejszego kruszcu – medali mundialu i aż siedem razy triumfowały w kontynentalnych mistrzostwach, od początku zdecydowanie przeważały. Już po siedmiu minutach wygrywały 6:2, a trzy minuty przed przerwą 17:8. Mogły prowadzić wyżej, ale kilka razy przegrywały pojedynki sam na sam z Weroniką Gawlik w polskiej bramce.
Prawdziwy pogrom biało-czerwonych nastąpił w drugiej połowie. Polki często traciły piłkę w ataku, co rywalki natychmiast wykorzystywały i po szybkich kontrach podwyższały wynik. Kilkakrotnie ośmieszyła je norweska bramkarka Katrine Lunde, która rzuty rywalek nie odbijała tylko… łapała w ręce.
Ekipa Krowickiego ostatnie trafienie zaliczyła w 53. minucie, gdy na 20:30 rzuciła Zych.
W środę grupa B odpoczywa, a w czwartek Polska zmierzy się z Węgrami. Ten pojedynek może zadecydować o awansie do 1/8 finału.
Po meczu powiedzieli:
Joanna Drabik (obrotowa reprezentacji Polski): „Spodziewałyśmy się, że to będzie szybka gra. Wiedziałyśmy, że możemy zagrać mocniej. Doskonale wiedziałyśmy jak gra zespół z Norwegii, bo od lat jest w światowej czołówce. Spodziewałyśmy się gonitwy i zamiast przystopować dostosowałyśmy się do ich tempa. Udało mi się zdobyć kilka bramek. Moja pozycja jest jednak uzależniona od rozgrywających. Gdyby zadziałała nasza obrona, łatwiej grałoby się w ataku, stąd też wysoka skuteczność norweskiej bramkarki”.
Ewa Urtnowska (rozgrywająca reprezentacji Polski): „Norweżki są jak maszyna. Byłyśmy słabsze i stąd ten wynik. Nasza nieskuteczność wzięła się poniekąd z ich poziomu gry. Jesteśmy w stanie wygrać z każdym, o ile odnajdziemy swój rytm. Wtedy wiemy, gdzie biegać, gdzie rzucać, a tego nam dzisiaj brakowało. Każda z nas zbiera bezcenne doświadczenie. Musimy się odbudować i patrzeć jedynie w przód”.
Sylwia Lisewska (rozgrywająca reprezentacji Polski): „Bolesna porażka, ale przegrałyśmy z najlepszą drużyną na świecie. Już przed tym meczem wiedzieliśmy, że mecz z Węgierkami będzie o wszystko. Musimy wyjść i walczyć. Na początku popełniłyśmy za dużo błędów w obronie. Miałyśmy grać ciasno i zmuszać je do rzutu ze skrzydeł, a do tego męczyłyśmy się trochę w ataku. Inny wynik niż zwycięstwo Norwegii był jednak ciężki do przewidzenia”.
Adrianna Płaczek (bramkarka reprezentacji Polski): „Grałyśmy z doświadczonym zespołem. Przyda nam się taka lekcja. Dałyśmy z siebie wszystko, ale Norweżki pokazały klasę. Ciężko powiedzieć coś na gorąco, ale zawsze można ugrać więcej”.
Adrian Struzik (drugi trener reprezentacji Polski): „Zderzyliśmy z mocnym zespołem, który nas nie zlekceważył. Patrząc po wynikach w grupie to naprawdę najlepsza drużyna na świecie. Na Węgierki będziemy dobrze przygotowani i włożymy wszystkie swoje umiejętności, aby ten mecz wygrać”.(PAP)
(PAP)