REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSportME 2016 – Boniek: faworytem Francja, my idźmy krok po kroku

ME 2016 – Boniek: faworytem Francja, my idźmy krok po kroku

-

fot.Bartłomiej Zborowski/EPA
Zbigniew Boniek: jedziemy na mistrzostwa po to, żeby dobrze zagrać i wyjść z grupy fot.Bartłomiej Zborowski/EPA

 Prezes PZPN Zbigniew Boniek w wywiadzie dla PAP przyznał, że wspaniale byłoby zagrać w ćwierćfinale Euro 2016 np. z Hiszpanią. Jak jednak zaznaczył, najpierw trzeba pokonać Irlandię Północną i wyjść z grupy. – Idźmy krok po kroku – zaznaczył. W roli faworyta widzi Francję.

Polska Agencja Prasowa: Cel minimum reprezentacji Polski na Euro 2016 to wyjście z grupy?

REKLAMA

Zbigniew Boniek: Tak sobie wszyscy ułożyli. Ale nie ma celów minimum i maksimum. Jedziemy po to, żeby dobrze zagrać i wyjść z grupy. To jest nasze zadanie. Nieważne, jak je nazwiemy. Jeżeli nie awansujemy do 1/8 finału, to uważam, że ta grupa piłkarzy i trener nie będą czuli się usatysfakcjonowani z pracy, jaką wykonali.

– A dla pana jaki wynik będzie zadowalający?

– Mam w swoich żyłach za dużo piłki, żebym coś deklarował. Dam prosty przykład – możemy wyjść z grupy i od razu trafić na Francję. I po fantastycznym meczu odpaść. Jako prezes PZPN powiedziałem kiedyś, że zawiozę nas na Euro 2016 i dotrzymałem słowa. W tym czasie musiałem dokonać wyboru trenera, wprowadziliśmy ogólne zmiany dotyczące reprezentacji, przygotowań, logistyki. Z przymrużeniem oka patrzę, gdy ktoś mówi, że prezes PZPN jest odpowiedzialny za wynik. Prezes jest odpowiedzialny za sto tysięcy koncepcji, które realizuje federacja. Powiem tak – będę miał satysfakcję, jeśli wyjdziemy z grupy.

– Byłoby to historyczne wydarzenie, jeśli chodzi o Polskę w mistrzostwach Europy…

– I nie chcę mówić, że będziemy czekać na podobne kolejne 16 lat czy coś takiego. Jeśli wyjdziemy z grupy, będę – jak wspomniałem – usatysfakcjonowany. Co nie znaczy, że szczęśliwy. Bo będę szczęśliwy, jeśli dojdziemy jeszcze dalej. Zobaczymy, na kogo trafimy, jak będziemy grać, itd. Co innego wpaść na Mike’a Tysona, a co innego np. na Grzesia Skrzecza, którego przy okazji serdecznie pozdrawiam. Mówiąc poważniej – zdajemy sobie sprawę z naszej siły i słabszych stron, ale i jesteśmy przygotowani pod każdym względem.

– Holenderski serwis analityczny Infostrada Sports, obecnie Gracenote, przedstawił niedawno swoją prognozę Euro 2016. Zgodnie z nią Polska dojdzie do ćwierćfinału, tam silniejsza okaże się od nas Hiszpania (procentowe proporcje 32-68), natomiast tytuł zdobędzie Francja. Co pan na to?

– Jeżeli mielibyśmy grać w ćwierćfinale i wpaść na Hiszpanię, to piszę się na to. Naprawdę bardzo chciałbym zagrać w ćwierćfinale z Hiszpanami, jeżeli byłoby to możliwe. Bo my takie mecze lubimy. Nasza drużyna czułaby szalony komfort psychologiczny.

Nic by nie musiała, a wiele by mogła…

– Osiągnęłaby to, czego nigdy wcześniej żadna polska drużyna nie zrobiła – ćwierćfinał Euro. Mało tego, grałaby z Hiszpanią, która nie jest tą Hiszpanią, jaka zadziwiła świat cztery czy sześć lat temu. Tam jest pewna zmiana pokoleniowa, a jeśli weźmiemy dwa najlepsze kluby z Primera Division, nie mają w podstawowym ataku hiszpańskiego piłkarza. Taki mecz biorę w ciemno. Gdyby nas pokonali, bo tak czy owak są jeszcze od nas trochę lepsi, nic by się nie stało. Natomiast w razie naszego zwycięstwa byłby niesamowity sukces. Ale sprawa najważniejsza – wygrajmy najpierw z Irlandią Północną. Wszyscy myślą, że to jakieś +ogórki+. A oni są wyżej od nas w rankingu FIFA.

W najnowszym tylko o jedną pozycję – zajmują 26. miejsce, a Polska – 27. Faktem jednak jest, że tracą mało bramek, a ostatni mecz przegrali w marcu 2015 roku.

– Tracą bardzo mało goli, są twardzi, zdecydowani, grają tzw. długą piłką, łokciami, itd. Dlatego idźmy i miejmy cierpliwość wykonywać krok po kroku.

– Francja z Pogbą, Martialem, Comanem, Griezmannem, Payetem i wieloma innymi świetnymi piłkarzami jest faworytem turnieju?

– Zdecydowanym. Pamiętajmy, że gdy Francuzi coś organizują u siebie, to wygrywają. Przykładem mistrzostwa Europy 1984 i mistrzostwa świata 1998. Mają teraz wspaniałe pokolenie młodych piłkarzy. A jeśli chcemy też być uczciwi, to siła tej drużyny wynika m.in. z historii. Tego, jakie to jest państwo, gdzie miało swoje kolonie, kto ma francuski paszport, itd. Nawet jeśli spojrzymy na obecną kadrę, jest co najmniej ośmiu zawodników, którzy są Francuzami, ale z tego, powiedzmy, dawnego systemu kolonialnego. To np. na MŚ 2010 nie zafunkcjonowało, ale teraz są dla mnie faworytem. Mocni, wybiegani, silni. Zobaczymy tylko, jak to będzie wyglądało w praniu, bo oni od dwóch lat nie grali meczu o punkty. Oprócz gospodarzy w roli faworytów widziałbym także Niemców, Hiszpanów i Belgów.

– Kiedyś problemem przed wielkimi imprezami było to, że nasi piłkarze niewiele grali w swoich zagranicznych klubach. Teraz grają bardzo dużo i… pojawiają się opinie, że to także kłopot. Mogą przyjechać zmęczeni na zgrupowanie. Jak to jest – lepiej grać mało czy dużo w sezonie poprzedzającym wielki turniej?

– Umiejętność trenera polega na tym, żeby później nie zaczynał nowego przygotowania, tylko podtrzymywał pewne rzeczy. Hiszpanie, Włosi, Niemcy, Anglicy, Francuzi – oni grają w najlepszych klubach i to do końca oraz o wszystko. Czyli ich stopień wydolności w rozgrywkach jest trochę większy od naszych zawodników, bo walczą o poważniejsze trofea – Champions League, Europa League. I świetnie sobie radzą w reprezentacji. A my się nagle o to martwimy…

– W 2004 roku mistrzostwo Europy zdobyła Grecja, przy wielkim udziale np. obrońcy Traianosa Dellasa, który wcześniej miał problemy z miejscem w jedenastce Romy. Przyjechał na turniej do Portugalii dość wypoczęty i błyszczał. Nie tylko zresztą on…

– To może wynikać z czego innego, np. z nastawienia psychicznego. Tego, jak stworzona jest reprezentacja, czy jest tam atmosfera, czy piłkarze chcą się w niej pokazać, itp. Poza tym myślę, że gdyby dzień po zdobyciu przez Greków tytułu zrobić od nowa turniej w Portugalii, nie wyszliby z grupy. Piłka właśnie taka jest – nieprzewidywalna. Dlatego się wszystkim podoba. Ja uważam, że lepiej być w formie i starać się ją utrzymać. Bo jeśli np. 20 z 23 piłkarzy nie jest w formie i trzeba ją budować, to nie jest to łatwe.

– Z racji obowiązków w klubach kilku piłkarzy ominęło zgrupowanie regeneracyjne w Juracie i nie wszyscy chyba zdążą na początek obozu w Arłamowie. To jakiś problem?

– Nie. W podobnej sytuacji są selekcjonerzy innych reprezentacji. Na pewno damy sobie radę.

– A kłopotem nie będą ogromne odległości między bazą kadry w La Baule a Niceą i Marsylią, gdzie zagra z Irlandią Północną i Ukrainą? Podróże samolotem potrwają krótko, ale nad Atlantykiem jest inny klimat niż na południu Francji…

– Ciepłe miejsce odbiera czasami człowiekowi siły. My jesteśmy we wspaniałym ośrodku, na uboczu, pięknym, eleganckim. Będziemy daleko od zgiełku. Idealna temperatura, 18-22 stopnie. Do lotniska mamy 15-20 minut autokarem, wsiadamy do samolotu i lecimy bezpośrednio. Piłkarze to nie dzieci, oni są do tego przyzwyczajeni. Zresztą, jakie miasto byłoby w dość równej odległości od Nicei, Marsylii i Paryża, gdzie zagramy z Niemcami?

Na przykład Lyon…

– Ale tam byśmy nie mieli takich warunków. Lyon to duże miasto, zgiełk. Uważam, że wybraliśmy znakomicie. W tym ośrodku nie będziemy czuć presji Euro. Zresztą np. Szwedzi zamieszkają blisko nas. Odległości nie są żadnym determinującym czynnikiem. Wszystkie drużyny po meczach będą musiały gdzieś lecieć lub jechać. My też jesteśmy przyzwyczajeni – w eliminacjach Euro 2016 lecieliśmy dzień przed meczami. I sobie radziliśmy. Decydujący głos miał selekcjoner. Powiedział nam, jaki ośrodek i gdzie chciałby mieć jako bazę. Mamy naprawdę świetne warunki. Gdybyśmy wybrali bazę w dużym mieście, pewnie byłbym pytany, dlatego wolimy zgiełk zamiast ciszy i spokoju.

– Czy największym problemem kadrowym tej reprezentacji jest środek obrony? Konkretnie mówiąc, obsada drugiego miejsca obok Kamila Glika?

– Powiem tak – czasami zdarza się, że najsłabszy punkt okazuje tym najmocniejszym i na odwrót. Drużyna broni się całym zespołem, a nie trzema-czterema piłkarzami. To jednak pytanie do trenera Adama Nawałki, a nie do mnie. Nie chciałbym wypowiadać się o sprawach kadrowych.

– Jedno pytanie o atak. W kadrze pewne miejsce mają Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik. Kto powinien być trzeci – młody zawodnik z naszej ekstraklasy czy bardziej doświadczony z silniejszej zagranicznej ligi?

– Według mnie Nawałka postawi na tego, który będzie w lepszej dyspozycji w danym momencie. Co to za różnica – czy jedzie młodszy, czy starszy? Jedzie ten, kto może być drużynie najbardziej przydatny. Poza tym nie zapomnijmy o jednej sprawie. Kamil Grosicki, nominalnie skrzydłowy, też może być bardzo groźnym napastnikiem. Naprawdę jest mnóstwo różnych wariantów. Trener wie, co robi.

– Niektórzy piłkarze biorą udział w reklamach, co widać zwłaszcza teraz, przed Euro. W jednej z nich wystąpił także trener Nawałka. Na jakich zasadach to się odbywa w PZPN?

– Wszystko jest jasne. Mamy zapis w kontrakcie z trenerem, że nie może być twarzą jakiejkolwiek firmy, która jest konkurencją dla sponsorów PZPN. Są to normalne rzeczy. Widziałem reklamę z trenerem, podobało mi się. Zresztą nie mnie o tym mówić. Musimy się przyzwyczajać, że dzisiejsza piłka to również obowiązki pozaboiskowe, kontrakty reklamowe, zobowiązania wobec do sponsorów. Wszyscy to rozumieją. To nie ma nic wspólnego z formą piłkarzy na boisku.

– Śni się panu już pierwszy mecz reprezentacji Polski na Euro 2016 – z Irlandią Północną?

– Powiem szczerze – jestem spokojny. Zmieniliśmy polski futbol, a reprezentacja jest wypadkową wielu składowych, które w PZPN funkcjonują. Na jej awans pracowali wszyscy – nie tylko trenerzy i piłkarze. Teraz jedziemy do Francji, gdzie jako prezes chciałbym się cieszyć i być usatysfakcjonowany postawą mojej drużyny. Będę się temu przyglądał, mając nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z poprzednich wielkich turniejów, gdy prezesi PZPN w trakcie trzech grupowych meczów starzeli się o sto lat.

– Na pewno nowością w porównaniu z tamtymi turniejami jest fakt, że reprezentacja przygotowuje się w Polsce. W przeszłości wyjeżdżała np. do Niemiec czy Austrii…

– Kiedyś był pic i lans. Polegał m.in. na tym, że zatrudnialiśmy specjalistów od przygotowania fizycznego z zagranicznymi nazwiskami. Jechaliśmy gdzieś daleko, bo góry, bo to czy siamto. Opowiadaliśmy wiele różnych historii. Zamiast budować drużynę, szukaliśmy kolejnych piłkarzy, którzy mogą grać w naszej kadrze jako Polacy. My poszliśmy w inną stronę. Znaleźliśmy w Polsce piękny ośrodek. W Arłamowie jest wygodnie i fajnie.

– Piłkarze wiedzą o co grają, jeśli chodzi o premie?

– Już dawno. Spotkaliśmy się z nimi, ustaliśmy zasady.

– To system motywacyjny?

– Nie płacimy tak, jak było na Euro 2012, że zawodnicy zremisowali dwa mecze w grupie, nie weszli do kolejnej rundy i dostali premie. My się z piłkarzami umówiliśmy, że aby w ogóle mówić o premiach, musimy wyjść z grupy. A później będą oni uczestniczyć procentowo w tym, co PZPN zarobi od UEFA. Mówienie o szczegółach jest nie na miejscu – to nie interesuje kibiców, tylko dziennikarzy.

– Chodzi o to, żeby nie było później niedomówień, pretensji…

– Od czasu, gdy jestem prezesem, nikt nigdy nie narzekał, że mu czegoś zabrakło, coś było nieustalone w sprawie premii, biletów, itd. Poza tym, dla tej drużyny motywacja finansowa jest ostatnią, która ją interesuje. Oczywiście, chcą pieniądze za określony sukces, to przecież zawodowcy. Zapewniam jednak, że pieniądze nie są czynnikiem, dzięki któremu dodatkowo się zmobilizują.

– Na Euro 2016 zabraknie Holandii, z którą zagramy towarzysko 1 czerwca w Gdańsku. Mistrzostwo Anglii zdobył w tym sezonie Leicester City. Niesamowite są ostatnie miesiące w futbolu…

– Piłka jest nieprzewidywalna. Holandii nie ma wśród 24 drużyn na Euro 2016, choć podejrzewam, że w tej całej hierarchii jest szósta, może siódma. Ale w kadrze trzeba być skoncentrowanym, umieć zrobić stosowną atmosferę. Musi być odpowiedni trener, właściciele. Kadra jest jak 17. klub ekstraklasy. Musi mieć swojego prezesa, sponsorów, trenera, masażystów, wszystko. Jeśli tak nie funkcjonuje, nie ma wyników. My potrafiliśmy nad tym zapanować i to dzisiaj przynosi efekty. Co będzie dalej, zobaczymy.

– No właśnie, co z pracą trenera Nawałki po ME? Nie martwi się pan, że po udanym turnieju selekcjoner odejdzie z PZPN, bo dostanie lepszą ofertę?

– Życzę mu, żeby po mistrzostwach zgłosił się do niego np. Real Madryt i zaproponował 10 milionów euro. Umówiłem się z Adamem, że spotkamy się dzień po turnieju. Nie podzielam opinii niektórych prezesów federacji i klubów, że trener wygra dwa mecze i już trzeba podpisać z nim umowę na następne pięć lat. Uważam, że na rynku jest wielu dobrych szkoleniowców, a my mamy najlepszego. W pełni sobie ufamy z Adamem nawzajem. Usiądziemy dzień po mistrzostwach, spojrzymy w oczy i zobaczymy, co dalej.

– Nie obawia się pan o bezpieczeństwo na Euro 2016?

– Dzisiaj niebezpiecznie jest teoretycznie wszędzie, ale nie można się poddać, lecz wyciągnąć z tego wnioski. Przede wszystkim ci, którzy odpowiadają za takie sprawy, powinni wiedzieć, jak z tym walczyć. My możemy tylko walczyć sportowo na boisku. Natomiast z naszej strony zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Nawet wybór La Baule. To odosobnione miejsce, gdzie wszystko będzie obstawione. Są komórki, które dbają o bezpieczeństwo i my z nimi współpracujemy. Mamy nadzieję, że będzie dobrze.

– Lista uczestników mistrzostw Europy 2016 przypomina doskonale panu znany mundial 1982 w Hiszpanii. Wtedy, podobnie jak teraz, była np. Irlandia Północna, Węgry, Austria, Belgia. Reprezentacje tych krajów jeszcze w połowie lat 80. grały świetnie, ale później przeżywały kryzys, zwłaszcza te dwie pierwsze.

– Rzeczywiście, jest kilka drużyn, których nie było przez lata na wielkich imprezach. Szczególnie Irlandia Północna i Węgry miały wielki kryzys, teraz wróciły. Silna, po latach przerwy, jest Austria. O Belgach sporo mówi się, że są bardzo mocni, ale oni jeszcze niczego nie wygrali. Zgadzam się jednak, że można dostrzec analogię z MŚ 1982. To może być naprawdę fajny turniej. Na pewno nie będzie łatwo. Jesteśmy przygotowani na szaloną walkę.

– W 2004 roku, przy okazji jubileuszu swojego 50-lecia, UEFA wydała broszurę zawierającą nazwiska wszystkich uczestników mistrzostw Europy. Nie ma tam pana nazwiska, zresztą wówczas nie było żadnego Polaka. Pana kariera obfitowała w wiele sukcesów, ale nigdy nie grał pan w ME. Czuje pan żal?

– Nie. Kiedyś mistrzostwa Europy były rozgrywane w zupełnie innym systemie. Najpierw cztery drużyny, później osiem. Było bardzo ciężko awansować, a czasami niewiele nam brakowało. Jestem w takim wieku, że nie zastanawiam się, czy mi tego brakuje. Byłem na trzech mundialach, zdobyłem najważniejsze trofea klubowe – krajowe i międzynarodowe. Nie wszystko mogło się udać…

– Mistrzostwa we Francji kończą się 10 lipca, tymczasem już pięć dni później ma ruszyć ekstraklasa. Niektórym piłkarzom, nawet jeśli dostaną urlopy, może być ciężko…

– A jak wytłumaczyć, że do 10 lipca trwa turniej we Francji, a już od 28 czerwca zaczynają się kwalifikacje do klubowych rozgrywek UEFA?

– Na początku grają drużyny ze słabszych lig.

– Tak, ale za chwile zaczynają grać te ciut-ciut lepsze, czyli również my. Gdybyśmy grali znacznie lepiej, byłoby inaczej. Żeby było jasne – to nie PZPN ustala terminarz rozgrywek. Rozumiem jednak Ekstraklasę SA. Bo jeśli nie zrobi inauguracji 15 lipca, a później gra bez przerwy, to nie zdąży do 20 grudnia. W systemie z 37 kolejkami nie ma innej możliwości. Bo co niby zrobić? Jesteśmy słabi jako piłka klubowa. Gdybyśmy zaczynali od 3.-4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów, to moglibyśmy ruszyć z ekstraklasą na początku sierpnia. Naprawdę nie jest łatwo znaleźć rozwiązanie przy tylu kolejkach i tym, jak wcześnie zaczynamy eliminacje w europejskich pucharach.

– A co z meczem o Superpuchar Polski? Jak go zrobicie tydzień przed ligą?

– W ostatnich 10 latach to była impreza konieczna, której nikt nie potrafił zorganizować. Czasami nawet jej nie było. My mieliśmy dwa ostatnie mecze o Superpuchar fantastyczne. Dla nas to otwarcie sezonu w Polsce, co nie znaczy, że oba zespoły muszą grać w najsilniejszych składach. Skoro liga rusza 15 lipca, to my musimy zagrać tydzień wcześniej. W trakcie sezonu lub na koniec nie będziemy robić Superpucharu. Albo zrobimy 8-9 lipca, albo wcale. Nic się nie stanie. Nie zrobimy chałtury, nie wciśniemy tego pucharu między 12. i 13. kolejkę.

Rozmawiał: Maciej Białek (PAP)

REKLAMA

2091159921 views

REKLAMA

2091160225 views

REKLAMA

2092956689 views

REKLAMA

2091160515 views

REKLAMA

2091160665 views

REKLAMA

2091160812 views