Piłkarze Chicago Fire odnieśli pierwsze w tym sezonie zwycięstwo, pokonując na wyjeździe Inter Miami 3:2. Zwycięską bramkę zdobył w drugiej minucie doliczonego czasu gry Kei Kamara. Był to jego 140 gol w rozgrywkach MLS.
Po dwóch zremisowanych meczach z New York 1:1 i Cincinnati 3:3 i porażce z Philadelphia Union 0:1, “Strażacy” wywieźli z Florydy komplet punktów. Pokonanie zespołu, którego właścicielem jest David Beckham, a trenerem była gwiazda Manchesteru United i Evertonu Phil Neville ma nie tylko swoją wartość, pozwoliło także odbić się od dna i z pięcioma punktami awansować na 12. miejsce tabeli Konferencji Wschodniej.
Fire objęli prowadzenie w 30 minucie, kiedy Brian Gutierrez dośrodkował, Kacper Przybyłko przepuścił piłkę, którą przejął Chris Mueller, kierując ją z bliskiej odległości do siatki. Osiem minut później było już 2:0. Przybyłko głową podał do Carlosa Terana, a ten z „huknął” prawie z linii kończącej boisko, kompletnie zaskakując bramkarza Interu.
Nie załamało to gospodarzy, którzy jeszcze przed przerwą bramką do szatni złapali kontakt po strzale Franko Negriego, a w 76 min wyrównali po trafieniu Nicolása Stefanellego.
Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, w drugiej minucie doliczonego czasu gry Kei Kamara, który pojawił się na boisku w 63 min, zmieniając Przybyłkę, celnym strzałem z kilkunastu metrów nie tylko zapewnił Fire pierwsze w tym sezonie zwycięstwo, strzelając swoją 140 bramkę w MLS, ale też przy okazji poprawił dwa ligowe rekordy.
38-letni reprezentant Sierra Leone dołączył do Columbus Crew w 2006 roku i od tego czasu zdobywał bramki dla rekordowej liczby dziesięciu klubów MLS. Udało mu się również strzelić gola w swoim 16. ligowym sezonie, co jest też nowym rekordem.
Teraz pewnie myśli o przegonieniu prowadzącego w klasyfikacji najlepszych strzelców MLS Chrisa Wondolowskiego (174 gole) i pierwszy krok w tym kierunku będzie miał okazję zrobić z najbliższym meczu Fire z DC United, w którym gra Mateusz Klich, a trenerem jest kolejna była gwiazda Premier League Wayne Rooney.
Dariusz Cisowski