Chicago Fire zremisowali na Soldier Field z liderem Konferencji Wschodniej Columbus Crew 2:2, mimo że prowadzili do 68 minuty 2:0. Fire po rozegraniu 11 meczów zajmują w swojej konferencji z dorobkiem dziewięciu punktów 12 miejsce. W kolejnym meczu spotkają się w sobotę w Orlando z miejscowym City FC.
Gospodarze zaczęli imponująco, prowadząc po 14 minutach 2:0. Prowadzenie zapewnił im swoim pierwszym golem w sezonie Djordje Mihailowic. Trzy minuty później po dośrodkowaniu Fabiana Herbersa Robert Beric podwyższył na 2:0. Osiem minut później z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Mihailovic, co nie pozostało bez wpływu na dalsze losy pojedynku.
Druga połowa rozpoczęła się od zdecydowanych ataków lidera konferencji, ale na szczęście znakomicie w bramce Fire spisywał się Bobby Shuttleworth. W ciągu kilku minut obronił on trzy strzały z najbliższej odległości, trzymając w dalszym ciągu dwubramkową przewagę. Niestety bezradny był w 68 minucie, kiedy po akcji Gyasi Zardesa Fatai Alashe skierował piłkę do siatki.
W 85 minucie Fire stanęli przed szansą rozstrzygnięcia losów meczu. Elliot Collier idealnie dośrodkował do Przemysława Frankowskiego, a ten z kilku metrów trafił wprost w bramkarza. Reprezentant Polski nie znalazł tym razem miejsca w wyjściowym składzie. Wszedł na boisko w 62 minucie i za wyjątkiem powyższej sytuacji nie dał sobie okazji do zaprezentowania swoich umiejętności.
To, co nie udało się Frankowskiemu, powiodło się Zardesowi, który na dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu, nie dając najmniejszych szans Shuttleworthowi, ustalił wynik meczu.
(DC)