Chicago Fire zremisowali na Soldier Field z New York Red Bulls 2:2, tracąc zwycięstwo w doliczonym czasie gry. Przemysław Frankowski rozegrał cały mecz, był najbardziej aktywnym piłkarzem Fire, a dobrą postawę udokumentował swoim pierwszym w tym sezonie golem.
Po raz drugi z rzędu Fire nie wykorzystali atutu własnego boiska, choć przy pustych trybunach atut ten jest całkowicie iluzoryczny, i stracili kolejne dwa punkty, co w walce o play-off może mieć duże konsekwencje. W ubiegłym tygodniu ze Sportingiem Kansas City “Strażacy” uratowali remis w ostatniej akcji meczu w doliczonym czasie gry, tym razem stracili zwycięstwo w podobnych okolicznościach. Brian White powtórzył swój wyczyn sprzed tygodnia. Wtedy w ten sam sposób w 95 minucie odebrał komplet punktów Orlando City FC, w sobotę popisał się tym samym na Soldier Field.
Najlepszą okazję do uzyskania prowadzenie w pierwszej połowie mieli Fire w 25 min. Frankowski zgubił obrońcę i mając przed sobą już tylko bramkarza, minimalnie chybił. W rewanżu goście byli bardziej skuteczni i w 39 min, przy biernej postawie obrońców Kyle Dunkan strzałem z kilkunastu metrów nie dał Bobby’emu Shuttleworthowi żadnych szans
Fire wyrównali straty w 51 min. Frankowski podał głową do Borisa Sekulica, który następnie dośrodkował do Roberta Berica, a ten z najbliższej odległości wturlał piłkę do siatki.
Słoweniec cieszył się z dziewiątego gola w sezonie, a dwadzieścia minut później powody do radości miał 25-letni reprezentant Polski. Piłkę postrzale głową Fabiana Herbersa bramkarz wprawdzie obronił, ale zrobił to tak niefortunnie, że odbiła się ona od poprzeczki, a pierwszym, który do niej dobiegł był Frankowski, zdobywając pierwszą swoją bramkę w tym sezonie.
Wydawało się, że Fire dowiozą korzystny wynik do końca, co pewnie by się stało, gdyby nie ponowna bierna postawa obrony, którą wykorzystał w 92 min wspomniany na wstępie White, ustalając wynik meczu.
Fire po rozegraniu 19 meczów mają 21 punktów i zajmują 11., niedające awansu do play-off, miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej. Red Bulls mają na koncie 20 spotkań, w których zdobyli 26 „oczek”, co daje im siódmą lokatę.
W najbliższą środę czeka “Strażaków” niezwykle trudna przeprawa. Udają się oni bowiem do Filadelfii na spotkanie z tamtejszym Union. W sobotę zespół Kacpra Przybyłki rozgromił na swoim boisku dotychczasowego lidera Toronto FC 5:0 i z 41. punktami objął prowadzenie w Konferencji Wschodniej. Były młodzieżowy reprezentant Polski zaliczył w tym meczu dwie asysty.
Dariusz Cisowski