Piłkarze Piasta Gliwice zremisowali na własnym stadionie z Wisłą Płock 2:2 i wciąż pozostają w tym sezonie bez zwycięstwa w rozgrywkach ligowych. W drugim piątkowym meczu Zagłębie Lubin zremisowało z Lechią Gdański 1:1.
Pierwsza połowa nie była zbyt ciekawa. Warto jednak odnotować, że dwa razy poprzeczka uratowała ekipę gości od utraty gola. W 9. min piłka odbiła się od niej po uderzeniu Jakuba Świerczoka. Po raz drugi było tak w 45. min, kiedy to sparował ją tam Krzysztof Kamiński po uderzeniu Patryka Sokołowskiego.
Druga połowa obiecująco zaczęła się dla gliwiczan. W 47. min indywidualną, ładną akcję przeprowadził Sokołowski, ale jego strzał był niecelny. Jednak kilkanaście sekund później Tiago Alves wykorzystał złą reakcję defensywny Wisły – po zagraniu Świerczoka – i strzałem z bliska umieścił piłkę w siatce.
Wynik 1:0 nie utrzymał się długo. W 51. min Cillian Sheridan przedłużył głową dośrodkowanie z rzutu rożnego, a celną „główką” popisał się Jakub Rzeźniczak.
Sześć minut później, także po rzucie rożnym, Wisła zdobyła drugiego gola. Tym razem dośrodkował Mateusz Szwoch a dobrze zagrał głową Alan Uryga.
Im bliżej było końca spotkania, tym wyraźniejsza była przewaga gliwiczan. Wyrównali oni dopiero w ostatniej akcji meczu. Gola na wagę jednego punktu zdobył z rzutu karnego Michał Żyro.
Lepszego początku spotkania w Lubinie gospodarze nie mogli sobie wymarzyć, bo nie minęło jeszcze 180 sekund, a prowadzili 1:0. Filip Starzyński dośrodkował z rzutu rożnego, Tomasz Makowski dał się przepchnąć Lubomirowi Guldanowi, który strzałem głową nie dał szans Dusanowi Kuciakowi.
Jeżeli goście mieli na to spotkanie jakiś plan, to szybko musieli wprowadzić korekty, które zakładają gonienie wyniku. Gdańszczanie częściej byli w kolejnych fragmentach gry przy piłce i ich akcje wyglądały ciekawie, ale tylko do 30. metra przed bramką rywali. Zagłębie dobrze zagęszczało w tym fragmencie pole gry i szukało szans na wyprowadzenie kontrataku. Bliski doprowadzenia do remisu był Bartosz Kopacz, który jeszcze kilka miesięcy temu bronił barw Zagłębia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego żaden ze skaczących zawodników nie sięgnął piłki, która trafiła w zaskoczonego Kopacza i minimalnie minęła bramkę gospodarzy.
Chwilę później z rzutu wolnego ładnie uderzył Jarosław Kubicki i równie ładną paradę zaprezentował Dominik Hładun. Znacznie bliżsi podwyższenia prowadzenia byli gospodarze po dwóch przypadkowych akcjach. Najpierw Patryk Szysz tak przyjmował piłkę, że wyszło mu podanie do Samuela Mraza, ale ten posłał piłkę w trybuny. Minutę później obrońcy wyprowadzali z własnego pola karnego piłkę, że oddali ją rywalom, ale ci nie potrafili wykorzystać prezentu.
Tuż przed przerwą Lechia powinna doprowadzić do remisu. Po dośrodkowaniu Flavio Paixao w idealnej sytuacji znalazł się Conrado, ale zamiast do siatki trafił w bramkarza Zagłębia. Po zmianie stron Lechia przyspieszyła i jej przewaga wzrosła. Znacznie częściej było niebezpiecznie w polu karnym Zagłębia, które momentami ograniczało się tylko do wybijania piłki. Najlepszym zawodnikiem gospodarzy w tym okresie był Hładun i do tego lubinianom dopisywało szczęście.
Gościom pomógł w doprowadzeniu do remisu Lorenco Simic. Chorwat w niegroźnej sytuacji staranował w polu karnym Łukasza Zwolińskiego i po analizie wideo arbiter podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Paixao i pewnie wykorzystał jedenastkę. Po golu dla Lechii spotkanie się wyrównało, bo Zagłębie przestało się tylko bronić, ale też ruszyło do ataku. Akcje szybko przenosiły się z jednaj bramki pod drugą, ale więcej goli już w Lubinie nie padło.
(PAP)