Piłkarze Legii Warszawa po zwycięstwie u siebie nad Cracovią 2:0 w 35. kolejce zapewnili sobie mistrzostwo kraju. Wszyscy spadkowicze z ekstraklasy – ŁKS, Arka i Korona – byli znani już wcześniej, więc pozostaje tylko walka o drugie i trzecie miejsce w tabeli.
Legioniści, rozgrywający swój 2300. mecz w najwyższej klasie, do wywalczenia tytułu w tej serii potrzebowali remisu z Cracovią, z którą przegrali w miniony wtorek w półfinale Pucharu Polski aż 0:3.
Ligowy plan wykonali z nawiązką. Po bramkach Czecha Tomasa Pekharta i Gruzina Waleriana Gwilii zwyciężyli 2:0, co oznacza, że mający obecnie 11 punktów mniej ustępujący mistrz Piast Gliwice oraz trzeci w tabeli Lech Poznań nie zdołają już dogonić Legii – mogą jeszcze zdobyć maksymalnie dziewięć.
To 14. w historii, a szósty od 2013 roku tytuł mistrzowski stołecznej drużyny.
Na liście najbardziej utytułowanych klubów ligowych Legia zrównała się z Ruchem Chorzów oraz Górnikiem Zabrze. Natomiast 13-krotnie sukces świętowała Wisła Kraków.
W związku z ograniczeniami spowodowanymi pandemią koronawirusa trybuny mogą być wypełnione maksymalnie w 25 procentach, więc sobotni mecz na Łazienkowskiej oglądało ok. siedmiu tysięcy widzów.
Już wcześniej było wiadomo, że bez względu na wyniki tej kolejki oficjalna koronacja – z udziałem przedstawicieli Ekstraklasy S.A. – ma nastąpić po ostatniej serii meczów, czyli 19 lipca.
To czwarty tytuł mistrza Polski Aleksandara Vukovica. Dwa – w latach 2002 i 2006 – zdobył jako zawodnik, w 2017 roku poprowadził zespół w jednym spotkaniu, a w tym sezonie był pierwszym trenerem od pierwszej kolejki.
Dołączył więc do Edmunda Zientary i Jacka Magiery, którzy zdobywali mistrzostwo z Legią jako piłkarze i pierwsi trenerzy.
„Zasłużone mistrzostwo naszych piłkarzy, którym chcę pogratulować i podziękować za to, że spełnili oczekiwania. Słowa, które tutaj wypowiadałem rok temu, wypowiadałem doskonale, wiedząc, co mówię. Tak jest również teraz – wiem, o czym mówię. Wtedy wszyscy wyłapali jedno słówko, które wciąż jest jednym z kluczowych, jeżeli chodzi o ten klub. W Legii trzeba zapier…, jeżeli chce się grać dla niej. Nie mówić o tym, lecz pokazywać to na boisku” – przyznał Vukovic po sobotnim meczu.
Piłkarze Legii świętowali zdobycie tytułu na… statku, którym w sobotę wieczorem odbyli rejs po Wiśle, trwający ponad godzinę. Na bulwarach czekali na nich kibice, głośnymi śpiewami i racami fetując mistrzów Polski.
Dotychczas mistrzowska feta odbywała się zawsze na Starym Mieście. Teraz, ze względu na reżim sanitarny, postanowiono znaleźć inne rozwiązanie.
Piłkarze i sztab szkoleniowy na barce zameldowali się w białych koszulkach z napisem „Legia Warszawa – mistrz Polski”. Za interakcję z zebranymi na brzegach Wisły fanami odpowiadał głównie Artur Jędrzejczyk. Kapitan zespołu, który z Legią po raz piąty zdobył tytuł mistrza kraju, intonował przyśpiewki i okrzyki, ale głos zabrali także trener Vukovic i jego asystent, były piłkarz Marek Saganowski.
Wiceliderowi z Gliwic oraz Lechowi (po 57 pkt) pozostaje więc walka o wicemistrzostwo, na które szansę ma także czwarty w tabeli Śląsk (53).
Cała trójka zagra w niedzielę u siebie. Piast podejmie Jagiellonię Białystok, Śląsk – Pogoń Szczecin, a Lech zmierzy się z Lechią Gdańsk, której będzie chciał się zrewanżować za środową porażkę u siebie w rzutach karnych w półfinale Pucharu Polski.
Już wcześniej wszystko wyjaśniło się na dole tabeli. Do ŁKS Łódź, który kilka tygodni temu stracił szansę utrzymania się w lidze, dołączyły w poprzedniej kolejce Arka Gdynia i Korona Kielce.
W piątek Zagłębie Lubin uległo Wiśle Płock 0:1, a Górnik wygrał z Rakowem Częstochowa 4:1, choć przegrywał 0:1. Dwie bramki dla zabrzan zdobył doświadczony Hiszpan Igor Angulo, wicelider klasyfikacji strzelców, który łącznie ma 16 trafień w obecnym sezonie.
Dzień później Arka pokonała ŁKS 3:2, już do przerwy prowadząc 3:0, natomiast Wisła Kraków zremisowała z Koroną 1:1.
Zamykający tabelę łodzianie mają 21 punktów, a w ostatnich dziesięciu meczach zdobyli zaledwie jeden. Sobotnia porażka w Gdyni była ich siódmą z rzędu.
„W drugiej połowie mieliśmy więcej niż w pierwszej dobrych momentów, ale to byłoby na wyrost, gdybym powiedział, że zasłużyliśmy w Gdyni, chociażby na punkt” – przyznał trener gości Wojciech Stawowy.
(PAP)