Chicago Fire przegrali w ostatniej kolejce sezonu regularnego na Soldier Field z New York City FC 3:4 i po raz trzeci z rzędu nie zakwalifikowali się do play-off. Dwie bramki Przemysława Frankowskiego zdobyte w końcówce pierwszej połowy w odstępie zaledwie kilkudziesięciu sekund były niestety tylko otarciem łez.
“Strażacy” los awansu mieli w swoich rękach. Zwycięstwo lub remis gwarantowało im miejsce w play-off. Niestety zrealizowali najgorszy dla siebie scenariusz, który został wykorzystany przez Inter Miami. Zespół Davida Beckhama pokonał FC Cincinnati 2:1, spychając chicagowian na 11. miejsce w tabeli.
Goście objęli prowadzenie w 15 minucie po strzale głową Alexandra Callensa. W 32 minucie Gary Mackay-Steven podwyższył na 2:0, ale na szczęście Robert Beric odpowiedział kontaktową bramką. Jednak cztery minuty później ponownie nowojorczycy mieli powody do zadowolenia, kiedy Jesus Medina wyprowadził swój zespół na dwubramkową przewagę.
Wynik do góry nogami przewrócił Frankowski. W odstępie kilkudziesięciu sekund zdobył dwa gole, likwidując deficyt i ustalając wynik pierwszej połowy na 3:3.
W drugiej odsłonie swoją szansę wykorzystali goście, a właściwie Valerin Costellanos. W 77 minucie wykorzystał on prezent, jaki mu sprawił niefortunnym podaniem Miguel Navarro i celnym strzałem zapewnił swojemu zespołowi komplet punktów, a gospodarzom zadał śmiertelny cios, eliminujący ich z play-off.
Dariusz Cisowski
