REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaSpołeczeństwoStreaming na życzenie

Streaming na życzenie

-

fot.Etienne Laurent/EPA
fot.Etienne Laurent/EPA

 

Netflix, Hulu, Amazon, HBO Go – to dzisiaj nazwy niemal tak popularne jak ABC, CBS, czy CNN. Wszystko za sprawą telewizji streamingowej, która zaczęła zmieniać nasze codzienne obyczaje.

REKLAMA

Do Netflixa podłączył mnie mój własny syn, który jako nastolatek z własnej kieszeni zaczął opłacać subskrypcję. Przy okazji założył swojej własnej matce subkonto. Po co był mu Netflix? Żeby móc obejrzeć ulubione programy, gdy zapomni o ich emisji z powodu zbyt wielkiego zapamiętania w grze na Xboxie.

Zaczęło się od DVD

Netflix definitywnie zmienił sposób, w jaki oglądamy i odbieramy telewizję. Firma, która zaczynała jako korespondencyjna wypożyczalnia płyt DVD, stała się symbolem zmian w świecie mediów. I może stać się pierwszym zwiastunem zmierzchu telewizji linearnej – tej, którą przyzwyczailiśmy się oglądać na co dzień, korzystając z serwisów spółek kablowych i satelitarnych.

Netflix może służyć jako przykład dobrze podejmowanych decyzji dotyczących przyszłości firmy i kierunku zmian na rynku mediów. Spółkę założono w 1997 r., właśnie jako wypożyczalnię filmów na płytach DVD. W 2002 r. Netflix zadebiutował na giełdzie. Pięć lat później przekroczył próg miliarda wypożyczonych płyt. Ale to już wtedy szukano nowych kierunków rozwoju za pośrednictwem internetu. Dziś wypożyczanie płyt generuje coraz mniejszą część przychodów spółki. Wraz z upowszechnieniem szerokopasmowego internetu, pozwalającego na oglądanie programów online w dobrej jakości, Netflix zaczął rozwijać wirtualną „wypożyczalnię” filmów, seriali i innych produkcji wideo. Właśnie od 2007 roku rozpoczął się żywiołowy rozwój serwisu streamingowego.

[blockquote style=”4″](…) obecnie telewizję linearną ogląda na żywo 51 proc. potencjalnych widzów, podczas gdy w 2008 roku było to 81 proc. To więcej niż rewolucja[/blockquote]

W ramach miesięcznej subskrypcji widzowie otrzymują dostęp do ogromnej biblioteki filmów i programów telewizyjnych, dostępnych na żądanie za pośrednictwem streamingu. Jej wielkość rośnie z dnia na dzień. Netflix wciąż negocjuje umowy z kolejnymi studiami filmowymi w sprawie udostępniania ich produkcji.

Globalne ambicje

Dziś Netflix ma ponad 75 mln widzów na całym świecie. Wkrótce przekroczy próg 100 milionów odbiorców, dzięki wdrażanemu planowi ekspansji na kolejne 130 krajów świata, Polski nie wyłączając. Oznacza to, że będzie miał płatnych subskrybentów w każdym zakątku świata z wyjątkiem Chin, Korei Północnej i Syrii. Tylko w ostatnim kwartale ubiegłego roku przybyło mu 5,59 miliona nowych odbiorców, z czego aż 4,04 mln poza granicami USA. W tym kwartale ma przybyć 6 milionów kolejnych.

Netflix nie tylko zapewnia dostęp do tysięcy hollywoodzkich produkcji, czy programów telewizyjnych, ale produkuje własne filmy i seriale. Amerykanie polubili takie oryginalne produkcje jak „House of Cards” czy „Orange is the New Black”. Oznacza to, że spółka potrafiła przyciągnąć do siebie uznanych producentów i aktorów filmowych, nieobawiających się pracy dla spółki niezaliczanej do telewizyjnego mainstreamu. O tym zresztą, że nie są to wyłącznie buble, może świadczyć 31 nominacji do nagród Emmy przyznanym różnym produkcjom Netflixa tylko w jednym roku. Firma zaczęła produkować też pełnometrażowe filmy, pokazywane w multipleksach i na ekranach IMAX. Niewykluczone więc, że już wkrótce produkcje niedawnego kopciuszka będą nominowane do Oscarów, bo tradycyjne studia filmowe boją się eksperymentować, opierając swoje dochody na produkcji sequeli i filmów mogących przynieść szybkie pieniądze. A Netflix tylko w tym roku przeznaczy na nowe produkcje 5 miliardów dolarów. To 31 nowych lub kontynuowanych seriali, 24 filmy fabularne i dokumentalne, 30 własnych seriali dla dzieci oraz liczne występy kabaretowe, pokazywane tylko za pośrednictwem tego serwisu. Netflix stał się tak popularny, że pojawił się problem przepustowości internetu. W czasie udostępniania przez Netflix premierowych odcinków i popularnych produkcji niejednokrotnie zaczynają się przeciążać łącza, choć szerokopasmowy internet w amerykańskich domach jest już dzisiaj normą.

fot.Justin Lane/EPA
fot.Justin Lane/EPA

Urzędowy, linearny optymizm?

Alan Wurtzel, prezes NBCUniversal ds. badań rynku i rozwoju mediów, zapewniał niedawno na profesjonalnym portalu AdWeek, że serwisy streamingowe takie jak Netflix czy Amazon nie stanowią realnego zagrożenia dla tradycyjnych sieci telewizyjnych, ponieważ liczba odbiorców tych pierwszych jest wciąż znacznie mniejsza od zwykłych telewidzów. Na razie jest to prawdą, ale dostęp do serwisów nielinearnych zmienił oczekiwania odbiorców. Serwisy kablowe i satelitarne usiłują się ratować możliwością rejestrowania ulubionych programów i ich późniejszego odtwarzania bez reklam, ale programy streamingowe są dużo prostsze w obsłudze. To, co się dzieje na naszych oczach i w naszych domach, ma charakter permanentnej zmiany. Tak jak informacyjne serwisy internetowe wypierają powoli prasę drukowaną, tak telewizja nowej generacji powoli i systematycznie „nadgryzać” będzie tradycyjne serwisy kablowe i satelitarne. Coraz więcej osób rezygnuje z odbioru tradycyjnych, linearnych programów na rzecz internetowej telewizji na życzenie. Eksperci medialni otwarcie mówią o zjawisku „ucieczki od kabla”. Dziś z usług Netflixa można korzystać na komputerach, smartfonach, tabletach, a także na większości nowych telewizorów, posiadających przecież podłączenie do internetu. To wszystko dlatego, że Netflix systematycznie poszerzał swoją ofertę o kolejne platformy, a zaczynał tylko od komputerów z systemem Windows. Dziś oferta jest tak różnorodna, że jeden program może być kodowany i przesyłany na ekran konsumenta na 120 różnych sposobów. To wszystko sprawia, że obecnie telewizję linearną ogląda na żywo 51 proc. potencjalnych widzów, podczas gdy w 2008 roku było to 81 proc. To więcej niż rewolucja.

Po prostu wygodniej

„Dziś włączam zwykłą telewizję tylko w jednym celu – aby oglądać sportowe transmisje na żywo. Wszystko inne to albo polska telewizja internetowa, albo Netflix, albo Hulu, czy HBO Go” – wyznał mi pewien 30-latek, który parę lat temu przyjechał ze starej ojczyzny i po studiach został w USA. Powód? Dużo wygodniej jest oglądać program/serial/film, kiedy mamy na to czas i ochotę, niż organizować sobie wieczór wokół jakiejś nadawanej na żywo telewizyjnej produkcji.

Netflix ma nadal duże pole do dalszego rozwoju – twierdzą szefowie spółki, którzy przewidują „lata dalszego wzrostu”. W USA jest ponad 100 milionów gospodarstw domowych, a „tylko” 45 milionów subskrybentów. A przed internetową telewizją na życzenie stoi otworem cały świat.

Jolanta Telega

[email protected]

REKLAMA

2091190829 views

REKLAMA

2091191129 views

REKLAMA

2092987589 views

REKLAMA

2091191414 views

REKLAMA

2091191561 views

REKLAMA

2091191706 views