REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaPolska w cieniu Katynia

Polska w cieniu Katynia

-

Warszawa – Obchodzona w tym roku 68. rocznica najazdu Związku Sowieckiego na Polskę i dokonanego wespół z Hitlerem jej czwartego rozbioru nie była okrągłą rocznicą, jaką będzie się obchodzić za dwa lata. Tym niemniej jednak obchodzono ją szczególnie uroczyście. Stało się tak za sprawą najnowszego filmu Andrzeja Wajda, którego premiera odbyła się w ub. poniedziałek, a więc w pamiętnym dniu 17 września.

Na uroczystą premierę w warszawskim Teatrze Wielkim przybyli prezydent Lech Kaczyński z Pierwszą Damą, premier Jarosław Kaczyński, prymas Polski kard. Józef Glemp, przedstawiciele władz, politycy i ludzie kultury, w tym aktorzy grający w filmie „Katyń” główne role. Ale może najważniejszymi gośćmi byli przedstawiciele rodzin pomordowanych na, jak to się niekiedy mówi, „Golgocie Wschodu”.

„Katyń” Wajdy to pierwszy polski film fabularny poświęcony zbrodni katyńskiej i kłamstwu katyńskiemu. Jak wiadomo, Wajda miał szczególny, jakże osobisty powód od stworzenia tego filmu: wychował się bez ojca, który właśnie zginął w Katyniu. O ile można było początkowo ustalić, nawet nie zginął, a zaginął. Zniknął po nim wszelki ślad, co powodowało, że wśród bliskich tliła się iskierka nadziei, że może kiedyś, jakoś, jakimś cudem… Do końca życia matka reżysera nie straciła nadziei, że mąż wróci, albo co najmniej dowie się o jego losie. Dlatego Wajda zadedykował film swoim rodzicom: ojcu, oficerowi Wojska Polskiego, który zginął w wieku 43 lat, oraz matce, która przez lata całe wyglądała jego powrotu.

Oprócz najbardziej znanego w świecie polskiego reżysera, laureata Oskara za całokształt osiągnięć, w przedsięwzięciu tym uczestniczyła cała występująca w filmie plejada gwiazd: Artur Żmijewski, Maja Ostaszewska, Jan Englert, Danuta Stenka, Andrzej Chyra, Paweł Małaszyński, Magdalena Cielecka, Maja Komorowska, Władysław Kowalski, Stanisława Celińska, Krzysztof Kolberger i Krzysztof Globisz oraz jeden jedyny aktor rosyjski, Siergiej Garmasz. Autorem zdjęć do filmu jest Paweł Edelman. Scenariusz na podstawie powieści Andrzeja Mularczyka „Katyń. Post mortem” stworzyli wspólnie z Wajdą, Władysław Pasikowski i Przemysław Nowakowski. Muzykę skomponował Krzysztof Penderecki, który też stracił bliską osobę w Katyniu. W wielu kręgach uchodzi on za największego z żyjących kompozytorów.

Specjalnie nie cytuję wypowiedzi uczestników premiery, nie przytaczam ich wrażeń ani ocen, aby niczego nie zasugerować ani wpłynąć na odbiór Czytelników. Bo ten liczący 125 minut film koniecznie trzeba obejrzeć samemu i sformułować własne poglądy na jego temat. Trzeba osobiście przeżyć ekranizację tej wielkiej tragedii narodowej oraz ustosunkować się do wieloletnich prób jej zakłamania. To mord katyński jak i kłamstwo katyńskie jest przeżyciem, które wycisnęło swoje piętno na paru pokoleniach Polaków. W pewnym sensie jest tym dla polskiej wspólnoty narodowej, czym Holocaust jest dla Żydów.

Katyń w świadomości polskiej to nie tylko miejsca kaźni w Katyniu, Miednoje i Charkowie. To także więzienia, przesłuchania i łamanie kręgosłupów, to zsyłki, pozbawianie polskiej narodowości i przymusowa rusyfikacja, to Kazachstan i Sybir. Film „Wajdy” będzie wykorzystany wraz z innymi materiałami w programach szkolnych. Chyba czas najwyższy, bo według przeprowadzonych ostatnio sondaży okazuje się, że ok. 60 procent młodych Polaków nie wie, kto popełnił zbrodnię katyńską. Po upadku komunizmu coś w przekazie międzypokoleniowym musiało się zawalić. Jeszcze na przełomie lat 80. i 90., kiedy powstawała wolna Polska, wiedza o zbrodni katyńskiej była niemal powszechna.

Warto tu dodać, że uroczysta premiera odbyła się po powrocie 200-osobowej polskiej delegacji z samego Katynia, gdzie prezydent Kaczyński składał wieńce i modlił się nie tylko nad grobem polskich oficerów, ale także nad zbiorowym grobem bezimiennych sowieckich ofiar stalinizmu. Pewnym akcentem pojednawczym ze strony polskiej głowy państwa było zapewnienie, że wina za mord katyński nie obarcza narodu rosyjskiego. Była to pierwsza wizyta prezydenta Kaczyńskiego w Rosji, odkąd doszedł do władzy jesienią 2005 r., ale nie spotkał się z rosyjskim prezydentem Putinem. W tej konkretnej sytuacji jednak prawdopodobnie Putin nie uznał tego za afront

Gdyby Putin przybył do Katynia i wzorem swego poprzednika, Borysa Jelcyna, oddał hołd pomordowanym, Polacy na pewno doceniliby ten gest, który sprzyjałby pojednaniu dwóch nierzadko skłóconych narodów. Ale w polityce liczy się przede wszystkim bilans kosztów, strat i zysków, a Putin jest bez wątpienia wytrawnym, by nie powiedzieć bezwzględnym politykiem. Jego przybycie do Katynia, a nawet tylko przyjęcie Kaczyńskiego na Kremlu, ściągnęłoby chmary dziennikarzy z całego świata, którzy rozpisaliby się na temat tego, o czym Kreml wolałby zapomnieć.

Wprawdzie pierwszy sowiecki prezydent Michaił Gorbaczow w 1990 r. oficjalnie przyznał, że mordu katyńskiego dokonali nie Niemcy, lecz enkawudziści na rozkaz Stalina. Ale nawet skądinąd otwarty i sprzyjający Polakom Gorbaczow nakazał swoim ludziom wyszukanie jakiegoś propagandowego anty-Katynia, by w oczach świata i samych Rosjan nieco stępić wydźwięk katyńskiego okropieństwa. Postanowiono wyolbrzymić rzekomo nieludzkie warunki, w jakich przetrzymywano jeńców sowieckich, którzy dostali się do polskiej niewoli po wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r.

Za Jelcyna poszukiwanie prawdy o Katyniu posunęło się do przodu, a rosyjski prezydent przekazał swemu polskiemu odpowiednikowi, Lechowi Wałęsie, sporo dokumentów w tej sprawie. Przez całe lata 90. trwały prace nad ustaleniem ofiar rzezi jak i imiennego uczczenia ich pamięci. Mimo różnych trudności, nieprzewidywanych zwłok i niedotrzymanych terminów, udało się wybudować polski cmentarz wojenny w Katyniu. Został on otwarty i poświęcony 28 lipca 2000r.

Dwa miesiące wcześniej został zaprzysiężony nowy prezydent Rosji Borys Putin, którego stosunek to zbrodni stalinowskich znacznie się różnił. Było za późno cofnąć fakty dokonane w postaci poświęconych już polskich miejsc męczeństwa w Katyniu, Miednoje i Charkowie, ale nastąpił szlaban na przekazanie dalszych dokumentów. Rosja putinowska nie uznała zbrodni katyńskiej za ludobójstwo ani nawet za mord polityczny, bo to by mogło się wiązać z żądaniami odszkodowań pod adresem Kremla.

Ale jeśli ktoś uważa, że przynajmniej udowodniono raz na zawsze winę za rzeź katyńską, to powinien zapoznać się z częścią prasy rosyjskiej. Nie jakieś marginalne pisemko fanatycznych nacjonalistów rosyjskich, lecz rządowa gazeta „Rossyjskaja Gazieta” twierdzi, że nie ma dowodów na to, iż w Katyniu Polacy ginęli z rąk stalinowskich oprawców. Chyba nie przypadkowo publikacja zbiegła się w czasie z wizytą prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu.

„Rossyjskaja Gazieta” znów powątpiewa w winę Związku Radzieckiego i szuka wszelkich argumentów, by te wątpliwości podsycać. Porównuje ból polskich rodzin opłakujących krewnych, którzy zginęli w Katyniu, z bólem Rosjan oskarżanych o tę ciężką, bestialską zbrodnię. „Oficjalna wersja opiera się na jednym jedynym dokumencie, propozycji ludowego komisarza spraw wewnętrznych zlikwidowania Polaków zebranych w obozie pod Katyniem” – pisze dziennik, dodając, że „nie jest to nawet oryginał, lecz kserokopia”.

Aby wprowadzić zamieszanie przez rozróżnianie, „Gazieta” pisze: „Nie jest tajemnicą, że polskich jeńców stale przewożono z miejsca na miejsce, zbierając oddzielnie tych, którzy byli lojalnie nastawieni do sowieckiej władzy i gotowi walczyć z faszyzmem, a oddzielnie tych, mających wrogie uczucia wobec Rosji”. Nie winiąc Niemców wprost, wysuwa sugestię w tym kierunku pisząc: „O masowych egzekucjach polskich oficerów w lesie pod Smoleńskiem poinformowano wkrótce po klęsce Wehrmachtu pod Stalingradem”.

Inna gazeta moskiewska, „Wriemia Nowostiej”, wprawdzie nie usiłowała przerzucić winy na Niemców, za to uroczystość katyńską uznała za polski chwyt przedwyborczy. Podkreślając, że polski prezydent nie ma w programie ani oficjalnych rozmów z rosyjskim kierownictwem, ani nawet przyjazdu do Moskwy, dziennik pisze: „Skład imponującej delegacji, skrupulatnie dobranych dziennikarzy i osób towarzyszących, podpowiada, że do wizyty prezydenta przywiązuje się duże znaczenie. Nie chodzi jednak o poprawę stosunków dwustronnych, ponieważ pan prezydent jedzie do Rosji, aby przypomnieć o najboleśniejszej stronicy historii (…) Ulubiona symbolika braci Kaczyńskich jest niezwykle aktualna dla ich wewnątrzpolitycznych potrzeb na tle przygotowań do przedterminowych wyborów w Polsce”.
Robert Strybel

REKLAMA

2091178525 views

REKLAMA

2091178828 views

REKLAMA

2092975287 views

REKLAMA

2091179111 views

REKLAMA

2091179263 views

REKLAMA

2091179410 views