0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaCzy ojcem Kolumba był król Władysław III?

Czy ojcem Kolumba był król Władysław III?

-

Zamieszkały w USA pisarz Henryk Skwarczyński rozmawia z Manuelem Rosa, autorem książki Kolumb: Nieopowiedziana historia, wydanej właśnie w Hiszpanii, odnosząc się do jego niezwykłych ustaleń dotyczących odkrywcy Ameryki.

REKLAMA

H.S. Nowy Świat podbijali Hiszpanie: Hernan Cortes, Hernando de Soto, Francisco Pizarro. Ale oceany należały w tamtym czasie do Portugalczyków. Oni byli Fenicjanami i illuminati zmierzchu Średniowiecza. Oni byli pierwszymi Europejczykami, którzy przekroczyli równik, opłynęli Afrykę, odkryli Brazylię i przypuszczalnie jako pierwsi dotarli do Australii, choć w tym przypadku brak jest na to dowodów. Portugalczykiem był Vasco da Gama, który opłynął Afrykę docierając do Indii i Ferdynand Magellan wpływając na wody Pacyfiku. Teraz do ich grona dołączyłeś Krzysztofa Kolumba. Urodziłeś się na Azorach. Potem przeniosłeś do Stanów Zjednoczonych. Gdzie i kiedy zaczęła się twoja przygoda?

 

M.R. Mieszkając na Azorach uczyłem się, jak i kiedy Portugalia rozpoczęła Epokę Odkryć przez podbój mórz rozpoczęty przez Henryka Żeglarza i jego Zakon Templariuszy. Opuściłem Azory będąc w piątej klasie i w tamtym czasie nie uczono mnie o Kolumbie. Kiedy rozpocząłem naukę w szkole amerykańskiej, dowiedziałem się wszystkiego, co tylko było możliwe: o tym, że miejscem urodzenia była Genua, że był synem tkacza, dowiedziałem się o jego usiłowaniach zdobycia sponsorów dla niebezpiecznej podróży i o triumfalnym powrocie do Europy, wraz z przeświadczeniem, że odkryty przez niego ląd to Indie. Najbardziej intrygowała w tym historia wiodąca od „czyścibuta do milionów”. Kolumb przedstawiany był jako ktoś zwalczający przeciwności i pragnący udowodnić, że ziemia jest okrągła, twierdząc przy tym, że płynąc w kierunku zachodnim można dotrzeć do Indii.

 

Taka percepcja Kolumba uległa zmianie, kiedy zacząłem pracować nad przekładem książki z portugalskiego na angielski, z której dowiedziałem się, że odkrywca Ameryki zamieszkiwał w Portugalii, uczył się żeglarskiego rzemiosła w Portugalii, ożenił się z portugalską szlachcianką w Portugalii, a wszystko to na długo przed wyprawą, która przyniosła sławę. Po raz pierwszy zetknąłm się także z przypuszczeniem, że mógł on być Portugalczykiem, a nie Włochem. Byłem tymi jego związkami z Portugalią zaskoczony, bo nikt tego w szkole mnie nie nauczał. Książka wzbudziła ciekawość i z czasem przemieniła w rodzaj obsesji, aby dowiedzieć się, jak było naprawdę.

 

H.S. 28 listopada 2010 roku brytyjski „Daily Telegraph” opublikował sensacyjnie brzmiący artykuł, że zagadka pochodzenia Kolumba została po pięciu wiekach ostatecznie rozwiązana. Wielu uczonych zgadza się z wynikami twoich badań, z których wynika, że Krzysztof Kolumb – czy raczej jak sam się przedstawiał Cristõbal Colõn – nie urodził się w Genui. Nie był też synem tkacza, ale kimś o królewskim rodowodzie. Kiedy doszedłeś do przekonania, że Colõn nie był Włochem?

 

M.R. Świat przyjmował do wiadomości, że admiral Cristõbal Colõn (Kolumb to hiszpańska odmiana nazwiska) był synem tkacza z Genui, aczkolwiek od dawna nie ustawały kontrowersje dotyczące jego pochodzenia. Historykom przy tym wiadome było, że jego syn pisząc około roku 1538 biografię admirała, nie był w stanie określić miejsca urodzenia ojca. Przekopując się przez znaczną ilość dokumentów, korespondencji, kronik, prac historycznych i biografii, próbowałem początkowo samemu sobie udowodnić, że admirał Colõn to Kolombo z Genui. Stawało się to jednak coraz bardziej wątpliwe.

 

Rozpytywałem badaczy, skąd pewność, że pochodził z Genui. Za każdym razem odpowiedź była podobna: „Colõn sam to wyraźnie potwierdza w testamencie pochodzącym z roku 1498”. Historycy przyjmowali na wiarę dokument, w którym stoi „que siendo yo nacido en Genoba les bine a servir aqui en Castilla” (będąc urodzonym w Genui, przybyłem ja, aby im służyć tu do Kastylii).

 

Spędzając lata na przeczesywaniu świadectw można nabrać wyczucia, co jest prawdą, a co może nią nie być. „Będąc urodzonym w Genui, przybyłem ja, aby im służyć tu do Kastylii”, to zdanie wydaje się dosyć oczywiste. Niemniej dla człowieka, który spędził większość życia w Hiszpanii skrywając swe pochodzenie, wydawało się dziwne ujawnienie tego w sposób tak oczywisty w testamencie. Jeśli byłoby to prawdą, skąd brałyby się te wszystkie późniejsze kontrowersje po jego śmierci, dotyczące miejsca urodzenia?

 

„Chwileczkę”, powiedziałem sobie, „Cristõbal Colõn nigdy nie przybył do Kastylii z Genui. Jak wie każdy historyk, Colõn przybył do Kastylii z Portugalii. Postanowiłem przyjrzeć się temu bliżej i w rozdziale zatytułowanym Un testamento sin Fundamento udowodniłem, że ów zapis był sfałszowany.

 

Kiedy udało mi się to udowodnić, połączenie innych, dotąd nie przystających do siebie części, było już prostsze. Dokumenty z Genui, w których autentyczność także można wątpić, mówią o tkaczu Colombo, synu tkacza i wnuku tkacza Colombo. Innymi słowy całej rodzinie chłopskich wyrobników. W jaki sposób ktoś taki mógł ożenić się ze szlachcianką i to nie bylejakiego rodu, jak uczynił to Colõn? Nie wydawało się to możliwe. Widać wyraźnie, że historycy przez wieki próbowali dopasować do siebie coś, co z natury faktów pasować do siebie nie może.

 

H.S. Przebijając się przez porosłą czasem dżunglę dotyczącą pochodzenia Colõna, przypominasz Heinricha Schliemanna poszukującego mitycznej Troi. Kiedy opublikował on artykuł w „Trojanische Altertümer” w roku 1874 dotyczący wyników poszukiwań, był wyszydzany, a w najlepszym przypadku zetknął się ze sceptycyzmem. Krok po kroku publiczość jednak przyjęła to do wiadomości i zaakceptowała jako jedno z większych wydarzeń w historii ludzkich poszukiwań, odnoszących się do przeszłości.

 

Colõn. La Historia Nunca Contada opublikowana właśnie w Hiszpanii spowodowała liczne reakcje w prasie, choć znakomita ich większość nie nawiązywała do tego, co w książce ważne, ale do sensacyjnej strony twoich dociekań. Obniżając tym samym znaczenie tego, co udało ci się zgromadzić i udowodnić. Patrząc z perspektywy klasztoru La Rabida, fakty wskazują jednak na zachód, a nie na wschód. Jakie są świadectwa tego, że Colõn był Portugalczykiem?

 

M.R. Moja książka Colombo Português-Novas Revelações wydana w roku 2009 w Portugalii nie miała większego odzewu, dopóki w końcu 2010 roku nie ukazało się jej tłumaczenie na hiszpański. Dziennikarze wciąż jednak zwracali uwagę na coś, co dla mnie w tej sprawie było mniej istotne, to jest polskie pochodzenie admirała. Byłem przekonany, że świat będzie raczej zainteresowany tym, że testament Colõna z roku 1498 jest fałszerstwem, że jego żona pochodziła ze zbyt znaczącego rodu, aby poślubić syna tkacza, że Colõn doskonale wiedział w czasie swej wyprawy, że nie jest to droga do Indii, że jego więzi z królem Portugalii miały specjalny wymiar, na koniec, że statek Santa Maria nigdy nie zatonął, ale wyciągnięty na brzeg miał zmylić wysłanych przez hiszpański dwór przedstawicieli. Oczekiwałem doniesień rodzaju: geniusz Kolumba spowodował, że przez 500 lat braliśmy go za ignoranta. Tymczasem media skupiły się na związkach z Polską, małą uwagę nawet zwracając na to, że był Portugalczykiem, co wystarczająco w książce, jak myślę, przedstawiłem w oparciu o takie fakty, jak:

 

Colõn nigdy nie napisał żadnego listu po włosku. Korespondecja prowadzona była po hiszpańsku z zabarwieniem portugalskiego. Kiedy zawodził hiszpański, wkrada się do pisowni portugalski. Tą odmianą hiszpańsko-portugalskiego pisał do braci, a nawet do swego włoskiego przyjaciela Gaspara Gorricio.

 

W tym co pisał ustawicznie mówił o Portugalii, o władcach tego kraju, o portugalskiej szkole żeglowania. Nazwy miejsc, którymi obdarował Nowy Świat, mają  prawie bez wyjątku odniesienia do Portugalii i jej odkryć w Afryce, żeby wymienić choćby „Cabo Talhado” czy „Cabo Agulhas”, jakimi posłużył się Bartolomeo Diaz przy odkryciu Przylądka Dobrej Nadziei.

 

Ożenił się i mieszkał w Portugalii, miał dostęp do króla Portugalii i jego zezwolenie, aby żeglować do takich sekretnych miejsc, jak znajdująca się w dzisiejszej Ganie placówka „S. Jorge da Mina”, gdzie król João II zakazywał wstępu codzoziemcom.

 

W liście do władców hiszpańskich datowanym 4 marca 1493 roku pisał: „Proszę pamiętać wasze Wysokości, ze opuściłem żonę i dzieci przybywając z mego kraju, aby Wam służyć”. W tym przypadku zdrowy rozsądek wskazuje właśnie na Portugalię jako kraj pochodzenia.

 

Jeśli był genuańczykiem, pisałby po włosku do braci i przyjaciół, w ten czy inny sposób włoski zakradałby się do jego pisania. W jego hiszpańskim widoczny wpływ portugalskiego wskazuje wyraźnie na ojczysty język. Imiona odkrywanych przez niego Ią-dów ujawniaję wpływ portugalskiego, włączając w to nazwę Kuby, która wywodzi się ze starego portugalskiego miasta Alentejo.

 

W jedynym dostępnym oficjalnym dokumencie wydanym przez hiszpański dwór w roku 1487 wyraźnie jest określona jego narodowość jako „portogues”. Mając to na uwadze, nie byłbym w stanie potwierdzić włoskiego pochodzenia Kolumba, nawet gdybym chciał to uczynić.

 

H.S. Nad brzegiem rzeki Duero znajduje się miasteczko, które odwiedziłem podczas peregrynacji po Kastylii. W roku 1494 w murach znajdującego się tam klasztoru miało miejsce jedno z ważniejszych wydarzeń w historii naszej cywilizacji. Znane jest ono historykom jako Pokój w Tordesillias. Przeprowadzono tam linię podziału przyszłych odkryć i płynących z nich profitów pomiędzy Portugalię i Hiszpanię. Konsekwencją tego pokoju jest istniejący do dziś podział Południowej Ameryki. W czasie jego podpisywania Colõn odbywał drugą podróż do Ameryki. Układ ten miał przełożenie na jego losy. Na pewien okres wytrącał też dynamikę konfliktu pomiędzy dwiema morskimi potęgami.

 

Podczas trzeciej podróży przez Atlantyk Kolumb zdecydował się na zatrzymanie się na portugalskiej wyspie Porto Santo, a następnie znajdującej się nieopodal Maderze, choć bynajmniej nie było mu to po drodze.

 

M.R. Podróż na Maderę 10 czerwca 1498 roku – podobnie jak w drodze powrotnej w czasie pierwszej podróży postój w Lizbonie 4 marca 1493 roku, jak i wyprawa na portugalskę Arzilę 13 maja 1502 roku – był przez niego zaplanowana i Colõn wprowadzał tutaj w błąd dwór hiszpański. Ponieważ te wizyty miały taki właśnie charakter, wątpię, żeby samo zawarcie pokoju w Tordesillas miało wpływ na jego plany. Historycy nie zdają sobie sprawy z owej sekrętności wojaży, przeto pomniejszają znaczenie przyjęcia, jakie zgotowano po przybyciu do Funchal. Zaplanowanie wizyty, jego dezinformacje jej dotyczące i honory, jakimi obdarzyli go mieszkańcy Madery, wskazują, że nie tylko on sam był kimś ważnym dla mieszkańców wyspy, ale i sama wyspa była dla niego ważna.

 

Pokój w Tordesillas był dziełem portugalskiego króla João II. Jeśli zaakceptowałby on propozycję papieża Aleksandra VI wyłuszczoną w liście z 4 maja 1493 roku, oddającą Hiszpanii wszystkie krainy znajdujące się w odległości 100 mil morskich na zachód od Azorów, nigdy żaden układ nie byłby podpisany. João II odrzucił stronniczą propozycję hiszpańskiego papieża, wciągając bezpośrednio do rozmów hiszpańskich monarchów. João II wywierał nieustanny nacisk na Hiszpanię grożąc wojną i wykorzystując w tym celu swych agentów wpłyłwu, takich jak Cristõbal Colõn, czy książę Medina Sidonia. Utrzymywali oni królową lzabellę w mylnym przekonaniu o istnieniu portugalskiej flotylii płynącej w kierunku zachodnim.

 

Król João II wymanewrował więc przebiegle hiszpańskich monarchów, zmuszając do podpisania układu pokojowego. Linia podziału została przeprowadzona dokładnie tam, gdzie chciał tego portugalski władca, to jest 370 mil morskich na zachód od wysp Zielonego Przylądka, zapewniając tym samym, iż Brazylia znajdzie się po stronie portugalskiej. Wbrew temu, co się sądzi, pokój w Tordesillas nie był dla króla João sprawą dostępu do lądów znajdujących się na zachodzie, ale dobrze zaplanowaną akcją zablokowania Hiszpanii do znajdujących się na wschodzie rzeczywistych Indii. Colõn w czasie podpisywania tego pokoju 2 lipca 1494 roku, odbywał swą drugą podróż, ale wcześniej jako doradca hiszpańskich monarchów wprowadzał ich w błąd, nie informując o pewnych sprawach, co okazywało się na rękę władcy Portugalii. Zastanawiano się, dlaczego Portugalia wymuszała traktat pokojowy z Hiszpanią, a nie z żadnym innym państwem europejskim. Ważną część odpowiedzi na to pytanie wyjaśnia, dlaczego Colõn przez 7 lat upierał się ze swymi planami właśnie w Hiszpanii. W rzeczy samej wyjaśnia to także ukryte motywy pierwszej wyprawy i tego, dlaczego Colõn nazwał odkryty ląd Indiami, aczkolwiek był świadomy, że nie są to Indie.

 

H.S. Prawie 35 lat temu zetknąłem się w Funchalu z na stałe mieszkającym w Londynie pisarzem, znanym ze swych audycji dla Radia Wolna Europa, Leopoldem Kielanowskim. Spędził on życie w poszukiwaniu swoistej zjawy, to jest żyjącego przed wiekami na Maderze polskiego króla. Książka Kielanowskiego, zatytułowana Odyseja Władysława Warneńczyka, ukazała się po jego śmierci w Anglii w roku 1991. Autor udowodnił w niej, że „Warneńczyk” przez wiele lat przemieszkał na tej portugalskiej wyspie. Książka Kielanowskiego nigdy nie ukazała się w jego rodzinnym kraju, mimo że oficjalna historiografia odnotowuje niepewność względem losów króla. Polscy historycy do dziś nie spróbowali przekroczyć otwartych przez Kielanowskiego wrót i zweryfikować przez wiele lat gromadzonych ustaleń.

 

Leopold Kielanowski spowodował, że znana mi historia Polski wywinęła potężnego kozła. Zgodnie z badaniami prowadzonymi w archiwach Lizbony, Watykanu, Getyngii czy biblioteki Bodleian w Oxfordzie, król Władysław III, przedstawiciel litewskiej dynastii na tronie Polski, nie zginął w czasie bitwy pod Warną w roku 1444 w walce z Turkami. Nie tylko ocalał, ale po latach peregrynacji poprzez najróżniejsze miejsca włączając w to klasztor św. Katarzyny na Synaju, dotarł i mieszkał przez lata na Maderze. Kiedy przywiozłem ze sobę te wieści do znajdującej się wówczas w okowach komunizmu Polski, mój artykuł opublikowany w prasie przeszedł niezauważony. Historię odkryć Kielanowskiego opowiadałem potem po wielokroć różnym osobom, ale prawie zawsze z tym samym wynikiem.

 

M.R. Książka Kielanowskiego – tłumaczona też na portugalski – udowodniła, że tajemniczy rycerz zwany w Portugalii Henrique Alemão to król polski Władysław III. Henrique Alemão, podobnie jak i Colõn przebywający później w Hiszpanii, uczynił wszystko, aby skryć swą tożsamość nawet wtedy, kiedy rozpoznany został przez wysłanych w tym celu z kraju franciszkanów. Nie wiemy do końca, jakie były motywy tego postępowania. Wiemy natomiast, że król Portugalii był drużbą na weselu, a panowie z najznakomitszych domów darzyli go specjalnymi względami, mimo tego że był – w co mamy wierzyć – jedynie „prostym rycerzem”, odbywającym pielgrzymkę. Trzeba tutaj by było przyjąć, że dwór portugalski postradał zmysły traktując obcego pielgrzyma przybyłego z odległych krain z szacunkiem, jakim obdarzył go dwór królestwa Portugalii. Oprócz tego, że król był drużbą na weselu, Wielki Mistrz templariuszy Zakonu Chrystusowego, książę Henryk Żeglarz, obdarzył naszego „pielgrzyma” nadaniem ziemi na Maderze, ktoś w rodzaju dzisiejszego mera Funchalu wyszykował jadalnię dla niego, osobiście obsługując przy posiłku, a król Portugalii dostarczał drogą  morską przeróżnego rodzaju materiały. Wszystko to by czyniono nie wiedząc, kim jest ów przybysz? Traktowany on mógł być tak tylko dlatego, że król Portugalii znać musiał królewski rodowód Henrique Alemão.

 

H.S. Wyniki badań Leopolda Kielanowskiego mają znaczenie dla tego, co przedstawiasz, ponieważ ci, którzy po raz pierwszy słyszą, że ojciec Cristõbala Colõn był polskim królem, odbierają to jako baśń o sierotce Marysi i krasnoludkach. Ich postawa jest zresztą zrozumiała. Od uczonych powinniśmy wymagać jednak więcej. Jak dotąd historycy wydają się jednak być nieprzygotowani do podjęcia rękawicy. Wydaję się posiadać ustalone poglądy dotyczące losów króla Władysława III. Kielanowski spędził życie zbierając materiały do książki, która ukazała się po śmierci. Dlaczego wciąż nikt nie zweryfikował korespondencji Andre de Palatio z papieżem? Dlaczego nikt nie sprawdzał, co zawierają krakowskie archiwa Franciszkanów? Dlaczego portugalscy historycy, z racji tego, że są najbardziej do tego predystynowani, nie wyjaśnili należycie istnienia takiej postaci jak Henrique Alemão? No i dlaczego znawcy epoki wciąż ignorują istnienie listu Nicolaõ Floris do Wielkiego Mistrza zakonu krzyżackiego datowanego 1472, nie zaś 1452, jak mylnie przedstawiali to dotychczas rumuński profesor Jorga i profesor Dąbrowski? Gdzie są uczeni, którzy byliby w stanie odtworzyć losy – w przybliżeniu rzecz jasna i w oparciu o dokumenty – Mikołaja Chrząstowskiego pomiędzy rokiem 1444 a 1453, kiedy pojawia się on znowu w zapisach historii jako poseł biskupa Oleśnickiego? Ów list Nicolaõ Floris do Ludwiga von Erlichshausen z roku 1472 znajdujący się w Getyndze jest bezspornym dowodem, że król Władysław ocalał w bitwie pod Warną – co zresztą utrzymywał Oleśnicki – i przez lata mieszkał na Maderze. Floris nie tylko widział go i stykał się z nim, ale przez długi czas towarzyszył. Mnisi koptyjscy także pozostawili świadectwa przeprowadzenia Władysława wraz z Andrzejem z Sienna, Mikołajem Chrząstowskim i Nicolaõ Floris z Ziemi Świętej do kraju rządzonego przez króla Portugalii. Kielanowski dostarczył wystarczająco wiele wskazań i świadectw, ale twój punkt wyjścia nie bazował jedynie na jego ustaleniach.

 

M.R. Zawsze znajdą się sceptycy, którzy chcą zobaczyć nie dający podważyć się dokument, ponieważ ta historia wydaje się tak fantastyczna. Aczkolwiek, kiedy trafiliśmy na taki dokument jak jest to w przypadku Nicolaõ Floris przez przypadek, sceptycy zgodnie ze swą naturą przypuszczają że mamy do czynienia z fałszerstwem. Ale jaki cel przyświecałby komuś w sfabrykowaniu listu, który nie ujrzał światła dziennego do czasu, kiedy ktoś po pięciu wiekach przypadkiem na niego natrafił?

 

Jak widać, odrzuca się list Florisa jako podróbkę w taki sam sposób, jak uznaje się za błąd w jedynym posiadanym przez nas dokumencie wydanym przez dwór Izabel w roku 1487 podanie narodowości Colõna jako narodowości portugalskiej.

 

Według tego, co udało się ustalić, człowiek, którego historia zna jako Krzysztofa Kolumba, był synem Władysława III, a badania Kielanowskiego potwierdzają jedynie to, co uprzednio przypuszczałem.

 

H.S. Udowodniłeś, że Cristõbal Colõn był Portugalczykiem i cała wiedza dotycząca jego włoskiego pochodzenia warta jest funta kłaków. Czy Włosi są na to przygotowani? A Amerykanie? Kiedy 31 sierpnia 2010 roku sąd w Gdańsku uznał, że przywódca „Solidarności” Lech Wałęsa był w latach 70. tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, niewiele osób skłonnych było zmierzyć się z prawdą. Mit wydawał się potężniejszy od tego, co orzekł sąd. Kiedy niedawno Robin Waterfield opublikował książkę pod tytułem Dlaczego Sokrates umarł, zetknęliśmy się z podobnym zagadnieniem. Według autora książki, Sokrates kolaborował z ludźmi odpowiedzialnymi za upadek Aten i przegranę ze Spartą. Ale uczniowie Sokratesa, wliczając w to Platona i kolejne pokolenia intelektualistów, przekazały nam coś, czym do dziś karmiona jest ludzkość: mit dobrodusznego starca, którego motłoch przymusił do odebrania sobie życia. Ale prawda tamtego zdarzenia zdaje się mieć wiele odcieni, nie jedynie tylko ten ukazujący „nieśmiertelną mądrość” wydaną na pastwę ignorancji. Ustalenia dotyczące pochodzenia Cristõbala Colõna i jego motywy żeglugi w poszukiwaniu Indii na zachód, a nie na wschód, zdają się być przeciwne temu, co wydawało się tak jasne. Przyjmując twoją wersję przeszłości, trzeba będzie pisać od nowa szkolne podręczniki.

 

M.R. Wielu historyków przekonanych zostało moimi ustaleniami, aczkolwiek złożoność tematyki nie pozwoliła mi na całkowite wykorzystanie zgromadzonych materiałów, i wiele z tego, co badania dowiodły, musiałem odłożyć, inaczej książka liczyłaby tysiąc stron.

 

Odstawiłem dla przykładu na bok historię włoskiego kłamstwa, co może będzie tematem kolejnej książki Fałszerstwo historii pochodzenia Kolumba o tym, jak przez prawie 30 lat (1580-1609), genueńczyk Baltazar Colombo zorganizował kampanię oszustw, celem przejęcia spadku po Kolumbie i w jaki sposób jego działania przeniknęły jako historyczna prawda.

 

Większość historii jest połączona z mitem, gdyż najczęściej dysponujemy jedynie opisem zdarzeń przedstawianych z jednej perspektywy. Aczkolwiek wersja tego, kim był Kolumb, jest naprawdę mitem pełnym sprzeczności. Moja książka pokazuje wiele niewygodnych prawd, które wszystko, co dotychczas wiedzieliśmy o odkrywcy Ameryki, wywracają do góry nogami.

 

H.S. Przykłady, na które się powołujesz, przymuszają nas do zadania pytania, komu należy ufać, kiedy czytamy dwie znoszące się wersje tych samych zdarzeń. Przez wiele wieków świat wierzył, że Kolumb był zagubionym w świecie żeglarzem, kiedy wygląda na to, że to on wszystkich nas zdołał przechytrzyć.

 

Książka o dziejach Kolumba, której autorem jest Manuel Rosa, ukaże się w przekładzie na język polski, nakładem poznańskiego wydawnictwa REBIS.

REKLAMA

2091310209 views
Poprzedni artykuł
Następny artykuł

REKLAMA

2091310508 views

REKLAMA

2093106967 views

REKLAMA

2091310789 views

REKLAMA

2091310935 views

REKLAMA

2091311079 views