0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPoloniaZ jednym lub dwoma paszportami. Rady na sezon urlopowy

Z jednym lub dwoma paszportami. Rady na sezon urlopowy

-

fot.Pixabay.com

Czy mogę jako podwójny obywatel polecieć do Polski tylko z amerykańskim paszportem? – dopytują od jakiegoś czasu nasi czytelnicy. Do Chicago dociera coraz więcej informacji o tym, że funkcjonariusze Straży Granicznej pytają na granicy o polski dokument podróży. Zwróciliśmy się o wyjaśnienia u samych źródeł, czyli do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Jeśli ktoś jest obywatelem tylko jednego kraju – w zasadzie nie ma wątpliwości. Lecąc jako Amerykanin do Polski, a szerzej do strefy Schengen, nie potrzebujemy wizy i po kontroli przy przekraczaniu europejskiej granicy mamy prawo do 90-dniowego pobytu. Z kolei podróżując jako obywatel RP do USA, musimy ustawić się w ogonku po wizę, a jeśli ją otrzymamy – przejść pozytywnie rozmowę z przedstawicielem służb imigracyjnych na amerykańskim lotnisku. Tylko że pokonać te dwie przeszkody wcale nie jest łatwo, a będzie jeszcze trudniej, o czym za chwilę. Dość powiedzieć, że ogólnie łatwo nie będzie.

REKLAMA

Prawdziwy kłopot może się zacząć, gdy posiadamy podwójne obywatelstwo – polskie i amerykańskie, co dotyczy wielu przedstawicieli Polonii. O ile przy wjeździe do USA nigdy nie pokażemy polskiego paszportu, mając też amerykański dokument podróży, o tyle lot do Polski tylko z paszportem Stanów Zjednoczonych może oznaczać kłopoty, choć nie musi.

Jak lecieć, to po cichu

Jeśli posiadamy dwa paszporty – polski i amerykański – i jedziemy do Europy, to nie powinno być problemu. Zawsze możemy pokazać na granicach dokument, o jaki zapytają służby graniczne. Ale czy osoby posiadające podwójne obywatelstwo – polskie i amerykańskie – mogą przekroczyć granicę RP, posługując się jedynie amerykańskim paszportem? To pytanie, z którym zwróciliśmy się do MSWiA po informacjach, że polskie służby graniczne pytają także o polskie dokumenty podróży. Chcieliśmy też wiedzieć, jak wygląda sytuacja podwójnych obywateli, którzy przekroczyli granicę Schengen w innym kraju niż Polska (np. przesiadając się na samolot w Niemczech, Austrii, czy w Danii) posługując się tylko paszportem USA. Czy taka osoba nie przekracza polskich przepisów, wjeżdżając drogą lądową do Polski wyłącznie jako obywatel amerykański?Chcieliśmy też wiedzieć, czy Straż Graniczna odprawiając osobę przyjeżdżającą bezpośrednio z USA lub odlatującą bezpośrednio do USA i posługującą się wyłącznie amerykańskim paszportem ma obowiązek sprawdzenia, czy nie jest równocześnie obywatelem RP, widząc w amerykańskim dokumencie jako miejsce urodzenia „POLAND”.

Odpowiedź okazała się zarówno niejednoznaczna, jak i zaskakująca:„Aby pozostać w zgodzie i z poszanowaniem regulacji Ustawy o obywatelstwie polskim, osoba, która posiada obywatelstwo RP, powinna w Polsce legitymować się polskim dokumentem paszportowym” – napisała w przesłanej „Dziennikowi Związkowemu” odpowiedzi Agnieszka Golias, rzeczniczka Straży Granicznej. „Tym niemniej funkcjonariusze SG nie prowadzą ukierunkowanych czynności, których celem byłoby ustalenie, czy osoba np. o polsko brzmiącym nazwisku, urodzona w Polsce, ale przedstawiająca do kontroli paszport amerykański, jest obywatelem polskim. Podróżny jest bowiem traktowany jako obywatel tego kraju, którego dokument przedstawia do kontroli”.

Co to oznacza dla obywatela RP posiadającego jednocześnie amerykańskie obywatelstwo?„Decydując się na posługiwanie się paszportem amerykańskim podczas przekraczania granicy podróżny będzie traktowany jak obywatel państwa trzeciego z wszystkimi z tego wynikającymi wymogami” – twierdzi Straż Graniczna. „Zatem osoby posiadające obywatelstwo polskie oraz obywatelstwo innego państwa, które podczas kontroli granicznej zdecydują się na legitymowanie się paszportem wydanym przez władze innego państwa (np. USA), muszą mieć świadomość, że w takim przypadku funkcjonariusze Straży Granicznej (ale także innych państw członkowskich UE, gdy tam następuje przekroczenie granicy zewnętrznej) będą wobec nich stosowali ogólne wymogi, jakie dotyczą obywateli państw trzecich w ramach kontroli szczegółowych – tj. m.in. będą odprawiani w kabinach przeznaczonych dla ob. państw trzecich – all passports, będą weryfikowane deklarowane: cel i warunki wjazdu i pobytu, posiadanie środków finansowych na pobyt, i co ważne, w ich paszportach będą zamieszczane stemple kontroli granicznej, służące do rozliczania dozwolonego w tej kategorii osób czasu pobytu nie tylko w Polsce, ale także w innych państwach członkowskich UE, który nie będzie mógł przekroczyć 90 dni w każdym okresie 180-dniowym. Jeśli więc funkcjonariusz SG w trakcie kontroli paszportu stwierdzi brak stempla kontroli granicznej albo ujawni fakt, że osoba ta przekroczyła dozwolony limit pobytu, to musi podjąć odpowiednie czynności wyjaśniające”.

Przy takiej wykładni wszystko wydaje się jasne – jeśli jedziemy na krótko, ustawiamy się w kolejkach „all passport”, a nasz pobyt nie przekracza 90 dni, to powinniśmy wlecieć do Europy i z niej wylecieć bez większego problemu. Byle tylko nie przyznać się do polskiego obywatelstwa.

Jeśli powiemy za dużo…

Jest jednak jedno „ale”, na które zwraca uwagę sama Straż Graniczna.

„Jeżeli w trakcie kontroli w jakikolwiek sposób okaże się, że podróżny posiada polskie obywatelstwo, to od tego momentu funkcjonariusz Straży Granicznej nie będzie mógł go traktować inaczej niż tylko jak obywatela RP. Oznacza to, że nie będzie można ukarać podróżnego za przekroczenie dozwolonego limitu pobytu w Polsce, ale jednocześnie warunkiem niezbędnym do uzyskania zgody na przekroczenie granicy i wyjazd z naszego kraju stanie się okazanie ważnego polskiego paszportu lub dowodu osobistego (w zależności od kierunku podróży) uprawniającego obywatela RP do przekroczenia granicy Polski na podstawie odrębnych przepisów. W świetle polskich regulacji ustawy o obywatelstwie polskim obywatel polski posiadający równocześnie obywatelstwo innego państwa ma wobec Rzeczypospolitej Polskiej takie same prawa i obowiązki jak osoba posiadająca wyłącznie obywatelstwo polskie”.

Z takiej interpretacji przepisów wynika, że przedłużony ponad 90 dni pobyt w Polsce lub gdziekolwiek w Europie może narazić podwójnego obywatela na kłopoty, jeśli ma przy sobie tylko amerykański paszport. Bo jeśli ktoś chce być traktowany wyłącznie jako Amerykanin, musi przestrzegać przepisów obowiązujących obywateli krajów trzecich.

I tak będą kolejki

Niezależnie od tego, w którą stronę polecimy tego lata przez Atlantyk, należy liczyć się z długimi kolejkami na przejściach granicznych. Od kwietnia odnotowano w Polsce wiele przypadków spóźnień na samoloty, które odlatywały poza strefę Schengen bez pasażerów, bo nie byli w stanie zdążyć z odprawą paszportową. Wszystkiemu winna zmiana przepisów Kodeksu Granicznego Schengen, która weszła w życie 7 kwietnia 2017 roku. Dotyczy ona przekraczania granicy zewnętrznej przez obywateli państw członkowskich UE – informuje Straż Graniczna. Zanim nowe przepisy weszły w życie, byli oni przy wjeździe i wyjeździe na terytorium strefy Schengen poddawani tzw. odprawie minimalnej. W praktyce oznaczało to konieczność podania dokumentu na przejściu, a urzędnik ograniczał się jedynie do porównania zdjęcia w paszporcie/dowodzie z oryginałem. To się jednak radykalnie zmieniło. Od 7 kwietnia wszyscy obywatele podlegają odprawie szczegółowej, ich dokumenty są skanowane, a informacje o podróżnym sprawdzane w bazach danych. Zasady przekraczania granicy przez obywateli państw trzecich (np. USA) się nie zmieniły. Te osoby były i są poddawane odprawie szczegółowej, ale konieczność poddania wszystkich podobnej procedurze znacznie wydłuży czas przekraczania granicy.

[blockquote style=”4″]„Jeżeli w trakcie kontroli w jakikolwiek sposób okaże się, że podróżny posiada polskie obywatelstwo, to od tego momentu funkcjonariusz Straży Granicznej nie będzie mógł go traktować inaczej niż tylko jak obywatela RP”[/blockquote]

Podobnie może być także na lotniskach w USA. Wiele osób, które przylatywały w ostatnich tygodniach z Europy do najpopularniejszych wśród Polaków portów lotniczych (O’Hare, JFK, Newark etc.), skarżyło się na konieczność spędzenia dodatkowej godziny w ogonku do odprawy imigracyjnej. Dotyczyło to zarówno obywateli USA, posiadaczy zielonych kart, czy osób ze zwykłymi wizami turystycznymi, stojących często w oddzielnych kolejkach. Przyzwyczajeni do podróżowania po Europie praktycznie pozbawionej granic obywatele Starego Kontynentu mówią coraz częściej o represyjnym i niehumanitarnym traktowaniu na przejściach granicznych. Ale szykany potrafią dotyczyć także obywateli USA. Pan Tomasz (nazwisko znane redakcji) skarżył się, że musiał odbyć kilkunastominutową rozmowę z agentem US Customs and Border Protection z powodu podróży do Egiptu, Jordanii i Izraela sprzed kilku lat. Urzędnika bardzo zainteresowały wklejone w amerykańskim paszporcie wizy w języku arabskim. Tomasz długo musiał tłumaczyć, że w Jordanii zwiedzał tylko przez jeden dzień zabytki Petry, a w Egipcie przez trzy dni oglądał piramidy i kairskie muzea. Pozostałe dziesięć dni podróży zabrała pielgrzymka po Izraelu. Agent CBP potraktował go jako potencjalnego terrorystę.

Na złagodzenie procedur granicznych trudno będzie liczyć, dopóki z Europy napływać będą doniesienia o kolejnych zamachach dokonywanych w wielu wypadkach przez obywateli krajów Unii Europejskiej wyznających radykalny islam.

Sprawdzą Twój Facebook?

Ale i osoby ubiegające się o wizy do USA będzie można przepuszczać przez dodatkowe sito kontroli. Już teraz nie jest łatwo, bo amerykańskie konsulaty dysponują dostępem do większej liczby baz danych, pozwalających np. na ustalenie, czy ktoś nie przedłużył w przeszłości pobytu w Stanach.

25 maja weszły w USA przepisy pozwalające Departamentowi Stanu na sprawdzanie na portalach społecznościowych profili wnioskodawców z minionych pięciu lat oraz szczegółowych danych biograficznych z ostatnich 15 lat. Oznacza to m.in. podanie numerów poprzednich paszportów, przedstawienie informacji o członkach rodziny, historii odbytych podróży, zatrudnienia i miejsca zamieszkania. Na razie dotyczy to „wnioskodawców o wizy imigracyjne lub czasowe zakwalifikowanych do dodatkowej kontroli w związku z zagrożeniem terrorystycznym lub innymi kwestiami bezpieczeństwa”.

Jednocześnie Departament Stanu zastrzega się, że nieprzedstawienie nowych danych nie będzie oznaczać automatycznie odmowy przyznania wizy, a udostępniona zawartość mediów społecznościowych nie może być wykorzystana do jakiejkolwiek formy dyskryminacji.

Departament Stanu szacuje, że takie dodatkowe kontrole obejmą około 65 tys. osób rocznie, czyli zaledwie 0,5 proc. wszystkich wniosków wizowych, których liczbę co roku szacuje się na 13 milionów. Ale liczba ta może się zwiększyć, jeśli będzie tego wymagać dynamika sytuacji. Choć przepisy na razie nie obejmą zbyt wielu Polaków, warto jeszcze raz zastanowić się nad tym, co umieszczamy w mediach społecznościowych. Kto wie, jak zareagowaliby urzędnicy Departamentu Stanu na opublikowanie jakiegoś hejtowego mema na Facebooku dotyczącego obecnego prezydenta?

Bez kompa na pokład

Do kolejnych pomysłów, które mogą utrudnić podróżowanie przez Atlantyk, należy zaliczyć propozycję Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego, aby wprowadzić całkowity zakaz przewozu dużych urządzeń elektronicznych w bagażu podręcznym samolotów przylatujących z Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Oznacza to, że laptopy, tablety i inne większe gadżety musiałyby lecieć z bagażem nadanym przed lotem.

Na razie zakaz taki obowiązuje od marca w przypadku ok. 350 lotów tygodniowo z 10 lotnisk w państwach Bliskiego Wschodu (Arabia Saudyjska, Katar, Turcja, Zjednoczone Emiraty Arabskie). Departament Bezpieczeństwa Krajowego chce go jednak rozszerzyć na 71 portów lotniczych, w tym także europejskich. „Chcemy robić wszystko, co mogłoby zmniejszyć ryzyko. A to jest poważne, realne zagrożenie przeprowadzenia zamachu w samolocie” – uważa szef departamentu John Kelly.

Czy to oznacza, że już wkrótce będzie nam wolno wejść na pokład jedynie z książką i liczyć na zestaw filmów oferowanych przez przewoźnika? Na razie pomysł wywołał wiele kontrowersji. Zaprotestowały przede wszystkim linie lotnicze, powołując się na problemy logistyczne, a także eksperci od bezpieczeństwa. Argumentowali, że ukryty w laptopie ładunek wybuchowy, którego detonacji obawiają się służby, będzie tak samo groźny w kabinie głównej, jak i w luku bagażowym. Natomiast pożar baterii litowo-jonowych, w które zaopatrzone są laptopy i tablety byłby łatwiejszy do ugaszenia w kabinie pasażerskiej niż na dole. Protestują też najbardziej wpływowi pasażerowie samolotów płacący tysiące dolarów za przelot w klasach biznes i wyższych, bojąc się pozbawienia na kilka godzin możliwości pracy. Nikt głośno nie przytoczył jeszcze jednego argumentu – możliwości kradzieży przedmiotów z nadanego bagażu.

A więc – udanych wakacji, bez stresów na lotniskach, przejściach granicznych i w samolotach. Z jednym lub dwoma paszportami.

Jolanta Telega

j.telega@zwiazkowy

REKLAMA

2091270242 views

REKLAMA

2091270543 views

REKLAMA

2093067005 views

REKLAMA

2091270827 views

REKLAMA

2091270976 views

REKLAMA

2091271122 views