0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaAmerykaRealpolitik Obamy wobec Kuby w nadziei na rozmiękczenie reżimu Castro

Realpolitik Obamy wobec Kuby w nadziei na rozmiękczenie reżimu Castro

-

Normalizacja stosunków dyplomatycznych między USA i Kubą oraz rozluźnienie amerykańskich restrykcji ekonomicznych wobec wyspy stwarza szanse dźwignięcia się kubańskiej gospodarki z upadku, ale wcale nie rokuje zmiany reżimu w Hawanie w bliskiej przyszłości.

Takie prognozy przeważają po ponownym otwarciu ambasady USA na Kubie w piątek z udziałem sekretarza stanu Johna Kerry’ego. Zdaniem ekspertów i komentatorów polityka otwarcia wobec Hawany zainicjowana przez prezydenta Baracka Obamę może przyśpieszyć zmiany na Kubie, ale ich tempo zależeć będzie od postępowania tamtejszego rządu oraz od zniesienia amerykańskiego embarga, co leży w gestii Kongresu USA.

REKLAMA

„Ponowne nawiązanie stosunków dyplomatycznych stanowi kamień milowy w relacjach między Kubą a USA, bo otwiera kanały poprawy wymiany handlowej, kontaktów międzyludzkich i współpracy w takich sprawach, jak klęski żywiołowe. Dla Hawany stwarza to okazję zdystansowania się od Wenezueli, która pomagała Kubie w ostatnich latach. Rządem w Hawanie kierowały jednak kalkulacje głównie ekonomiczne. Prawdopodobieństwo, że polityczny reżim na Kubie szybko się zmieni, jest bardzo niskie” – powiedział PAP specjalista ds. Ameryki Łacińskiej w waszyngtońskim Brookings Institution, Harold Trinkunas.

Podobnie ocenia znaczenie i prawdopodobne skutki otwarcia ambasady USA w Hawanie znany ośrodek studiów strategicznych Stratfor.

„Na krótką metę zwiększą się dochody Kuby z turystyki i dojdzie do rozluźnienia restrykcji finansowych, ale kraj może wciąż odczuwać wpływ kryzysu gospodarki Wenezueli. Na dłuższą metę skutki amerykańskiego otwarcia na Kubę zależeć będą od zdolności Hawany do rozwiązania strukturalnych problemów gospodarki i od tego, kiedy USA zniosą embargo. Rząd kubański prawdopodobnie będzie wprowadzać reformy stopniowo i selektywnie, twardo trzymając się jednocześnie swojej władzy politycznej” – czytamy na stronie internetowej Stratfor.

W ostatnich latach Raul Castro, który przejął ster rządów od starszego brata, Fidela, znacznie zliberalizował gospodarkę, tworząc sektor prywatny – drobny biznes – w którym pracuje obecnie około pół miliona Kubańczyków. Rząd zezwolił obywatelom na podróżowanie za granicę, co poprzednio było przywilejem nielicznych, a zwiększony limit przekazów pieniężnych od rodzin w USA (do 2000 dolarów na kwartał) dodatkowo przyczynił się do poprawy ich poziomu życia.

Administracja Obamy wezwała Kongres do zniesienia ponad 50-letniego embarga, argumentując, że w niczym nie osłabiło ono reżimu i dostarcza mu tylko uzasadnień niewydolności gospodarki. W miarę możliwości władzy wykonawczej w USA rząd stara się znosić wynikające z embarga ograniczenia. Nadal jednak Amerykanie nie mogą swobodnie podróżować na Kubę i inwestować tam kapitałów. Na uchyleniu ambarga zależy od lat amerykańskiemu biznesowi, który dostrzega na Kubie możliwości robienia interesów nie tylko w turystyce czy przemyśle wydobywczym (bogate złoża niklu), lecz i w takich branżach jak biotechnologia i farmaceutyka. Na razie robią je konkurenci z Kanady, Chin i Europy Zachodniej.

Zwolennicy utrzymania embarga w USA powołują się na ustawy Kongresu, zgodnie z którymi można je znieść dopiero w odpowiedzi na wyraźne posunięcia Hawany w kierunku politycznego pluralizmu (jak utworzenie tymczasowego rządu z udziałem opozycji) i poszanowania praw człowieka. Reżim braci Castro nie sygnalizuje jednak gotowości do osłabienia monopolu władzy i dialogu z dysydentami, którzy nadal są szykanowani i nazywani agentami imperializmu. Na Kubie nie zanosi się na razie na Okrągły Stół. (System jest owocem miejscowej rewolucji – inaczej niż w Europie Środkowo-Wschodniej – w dodatku wspomaganej resentymentami wobec USA.)

„Zmiany polityczne na Kubie nie nastąpią prędko. Jeżeli reżim przetrwał po rozpadzie ZSRR i upadku komunizmu w Europie, to przetrwa i teraz. Zmiany muszą nastąpić od wewnątrz systemu. Przed pluralizmem wielopartyjnym musi dojść do pluralizmu w partii komunistycznej. To możliwe, bo stara gwardia krytykuje Raula Castro za reformy. Większych zmian można oczekiwać dopiero od młodszego pokolenia kubańskich przywódców” – mówi Trinkunas.

Ekspert Brookings Institution zwraca uwagę, że kubańskie elity, nawet niekoniecznie bezpośrednio związane z władzą, twierdzą, że „nie chcą tego, co stało się w Rosji po rozpadzie ZSRR”, ani kapitalizmu takiego jak w USA.

„Kiedy się z nimi rozmawia, mówią, że modelem powinna być np. Kostaryka, która z prozachodnich krajów latynoamerykańskich najbardziej przypomina europejską socjaldemokrację” – mówi Trinkunas.

Eksperci przyznają zarazem, że dotychczasowa polityka Hawany nie świadczy nawet o konsekwentnym wyborze „drogi chińskiej”, czyli daleko idących reform wolnorynkowych przy nienaruszalności systemu politycznego, jak czasem interpretuje się linię Raula Castro. Na Kubie nadal obowiązuje restrykcyjne prawo o bezpośrednich inwestycjach zagranicznych i system dwóch walut – peso wymienialnego i peso dla miejscowej ludności – co zniechęca zagraniczny biznes do lokowania tam kapitałów. Często działa tu prawdopodobnie obawa przed utratą kontroli nad społeczeństwem. Na propozycję usprawnienia internetu złożoną Kubie przez Google’a Hawana odpowiedziała, że krajowi wystarczą połączenia dial-up (liniami telefonicznymi).

h_52119761
Sekretarz stanu John Kerry w czasie spaceru po ulicach Hawany fot.Alejandro Ernesto/EPA

Według Trinkunasa do zniesienia embarga nie dojdzie na pewno przed wyborami w USA w 2016 roku. Opozycja wobec polityki Obamy w sprawie Kuby jest wciąż silna. W zdominowanym przez Republikanów Kongresie przeciw uchyleniu sankcji są nawet niektórzy prominentni Demokraci, jak lider mniejszości w Senacie Harry Reid czy senator Robert Menendez.

Obamie zarzuca się, że rozluźniając restrykcje embarga „przedłużył tylko istnienie reżimu”. Krytykę wywołało niezaproszenie dysydentów na ceremonię otwarcia ambasady – potępił to m.in. w artykule redakcyjnym „Washington Post”. Krytycy uznali potraktowanie dysydentów za dowód lekceważenia przez prezydenta kwestii praw człowieka.

„W polityce USA wobec Kuby nie chodzi już o to, co jest dobre dla narodu kubańskiego. Chodzi o to, co będzie się podobało antyamerykańskiemu reżimowi, który od ponad 55 lat utrzymuje się u władzy za pomocą brutalnej siły” – napisał po normalizacji stosunków były asystent sekretarza stanu ds. Ameryki Łacińskiej w administracji prezydenta George’a W. Busha, Roger Noriega, obecnie ekspert w konserwatywnym American Enterprise Institute.

Ekipa Obamy odpowiada na to, że dotychczasowa polityka izolacji Kuby nie przyniosła efektów, więc trzeba szukać alternatyw. W swym wystąpieniu w piątek Kerry mówił o prawach człowieka, sugerując, że Ameryka będzie wspierać kubańskich dysydentów. Tłumacząc fakt ich niezaproszenia na uroczystość w ambasadzie, wyjaśnił, że było to wydarzenie „między rządami”.

Podobnie jak w przypadku dialogu z Iranem, Obama lekceważy kubańskich dysydentów, oceniając najwyraźniej, że nie są dość silni, aby być partnerami w rozgrywce z braćmi Castro. Zgodnie z zasadami realpolitik woli negocjować z reżimem, co wymaga ustępstw. Dokonał otwarcia na Kubę w nadziei, że rozmowy, wciąganie jej rządu do współpracy, wymiana międzyludzka doprowadzą do stopniowej erozji totalitarnego systemu.

Tomasz Zalewski (PAP)

Na zdj. Barack Obama (z lewej) i Raul Castro. W tle ulica Hawany fot.Doug Mills, Alejandro Ernesto/Pool/EPA/ansalmo_juvaga/pixabay

REKLAMA

2091269949 views

REKLAMA

2091270253 views

REKLAMA

2093066714 views

REKLAMA

2091270536 views

REKLAMA

2091270683 views

REKLAMA

2091270827 views