REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaAmerykaProf. Allan Lichtman: Trump to wilk w owczej skórze

Prof. Allan Lichtman: Trump to wilk w owczej skórze

-

Profesor Allan Lichtman fot. By United States government, Department of State
Profesor Allan Lichtman fot. By United States government, Department of State

Profesor Allan Lichtman z American University w Waszyngtonie trafnie przewidział wyniki wszystkich wyborów prezydenckich w USA od 1984 r. Z jego analiz wynika, że w tym roku powinien zwyciężyć kandydat Republikanów. Ale profesor wątpi w zwycięstwo Donalda Trumpa.

W wywiadzie dla PAP Lichtman wyjaśnia, dlaczego po raz pierwszy od 32 lat spodziewa się, że jego dotychczasowe metody prognoz przedwyborczych się nie sprawdzą.

REKLAMA

„Moje przewidywania są oparte na prawidłowościach historycznych. W Trumpie mamy jednak kandydata (Partii Republikańskiej GOP – PAP), który jest bezprecedensowy. Nie ma żadnego dorobku w służbie publicznej. Całe życie spędził na bogaceniu się i nagle, w wieku 70 lat, ogłosił, że zajmie się dobrobytem zwykłych ludzi. Nie ma dnia bez skandalu z jego udziałem. Może więc okazać się kandydatem, który przegra, chociaż teoretycznie powinien odnieść sukces” – mówi profesor.

Lichtman, historyk specjalizujący się w amerykańskiej polityce, opiera swoje przewidywania nie na sondażach, lecz na analizie fundamentalnych – jak je nazywa – czynników określających preferencje wyborcze Amerykanów.

„Wybory prezydenckie w USA są głównie plebiscytem na temat rządów partii sprawującej władzę. Sondaże pokazują tylko postawy i opinie w danym momencie, nie mówią, jakie będą one w przyszłości. Odpowiedzi w sondażach to nie głosowanie, tylko deklaracje odpowiadających, jak chcą głosować. Mogą oni kłamać albo zmienić zdanie” – mówi.

Lichtman opiera swoje przewidywania na analizie 13 czynników, jak np. sytuacja ekonomiczna Ameryki (czy jest recesja i czy realny wzrost PKB na mieszkańca rośnie szybciej niż w okresie rządów poprzedniego prezydenta), trend poparcia dla partii dominującej w Kongresie, osiągnięcia urzędującego prezydenta w przeprowadzeniu reform, jego sukcesy (lub ich brak) w polityce zagranicznej, napięcia społeczne w kraju, ewentualne skandale związane z prezydentem lub jego partią, wreszcie osobowości kandydatów – czy mają charyzmę lub uchodzą za narodowych bohaterów.

Lichtman nazywa te czynniki „kluczami do Białego Domu” i twierdzi, że w tym roku sześć spośród nich wskazuje na prawdopodobną porażkę kandydata rządzącej Partii Demokratycznej, czyli Hillary Clinton.

„Te czynniki to: przegrana Demokratów w ostatnich wyborach do Kongresu, stosunkowo silne poparcie dla kandydata Libertarianów Gary’ego Johnsona, brak większych osiągnięć prezydenta Obamy w polityce krajowej w drugiej kadencji, brak sukcesów w polityce zagranicznej lub obronnej, które odniósł w pierwszej kadencji, gdy udało się zlikwidować Osamę bin Ladena, fakt, że o Biały Dom nie ubiega się znowu urzędujący prezydent, a wreszcie fakt, że Hillary nie jest inspirującym kandydatem, jak kiedyś Franklin Delano Roosevelt, John Fitzgerald Kennedy czy Ronald Reagan” – uważa profesor.

Jego zdaniem zawarcie układu nuklearnego z Iranem jest sukcesem Obamy, ale „nie dotarło to specjalnie do świadomości opinii publicznej”, podobnie jak normalizacja stosunków z Kubą.

„To nie zrobiło takiego wrażenia, jak wygranie wojny albo podpisanie porozumień pokojowych w Camp David (między Egiptem a Izraelem w 1978 r. – PAP)” – mówi Lichtman.

Chociaż więc „klucze do Białego Domu” sprzyjają w tym roku Republikanom, kandydatura Trumpa nie daje im wielkich nadziei na objęcie najwyższego urzędu.

„Popularność Trumpa jest ograniczona do jego bazy z prawyborów. Odpowiadał wtedy na frustracje pewnych segmentów elektoratu, głównie białych mężczyzn, jak np. w sprawach imigracji i ucieczki miejsc pracy za granicę. Jego poparcie w (skali) całej populacji jest dużo bardziej ograniczone” – zauważa profesor.

Kandydat Republikanów opiera swą kampanię głównie na krytyce układów o wolnym handlu, co zdaniem Lichtmana jest typową populistyczną demagogią.

„Twierdzenie, że układy te są odpowiedzialne za utratę ogromnej liczby miejsc pracy, to nonsens. Większość tych miejsc pracy znikła z powodu zmian technologicznych – automatyzacji i robotyzacji. Ekonomiści, którzy badali sprawę wolnego handlu, stwierdzili, że jest on korzystny dla gospodarki. Pomysł, żeby wszczynać wojny handlowe, to absurd” – uważa historyk z American University.

„Podobnie z imigracją – dodaje. – To bardzo emocjonalny temat. W historii Ameryki wielokrotnie ludzie myśleli, że imigracja szkodzi krajowi. Winili Irlandczyków, Włochów, Meksykanów, Żydów, Azjatów… I zawsze okazywało się to nieuzasadnione”. Lichtman przypomniał również, że imigranci stopniowo asymilowali się i budowali dobrobyt kraju.

Zdaniem profesora bezprecedensowość kandydatury Trumpa sprawia, że debaty telewizyjne, które poprzednio nie decydowały o wyniku wyborów, tym razem mogą się okazać bardzo ważne.

„Trump, któremu nie udała się pierwsza debata, w drugiej ma szanse rozproszyć obawy Amerykanów co do jego osoby” – mówi Lichtman, podkreślając, że nie chodzi tu tylko o osobowość kandydata GOP, jego nieopanowany temperament, czego przejawem są bulwersujące wypowiedzi, lecz o całą jego karierę biznesmena, w czasie której naruszał normy etyczne i prawo.

„Naruszył przecież embargo wobec Kuby, używał swojej fundacji charytatywnej do przelewania tam swoich dochodów, od których powinien był zapłacić podatki, i z fundacji nielegalnie wypłacał datki na kampanie wyborcze polityków. Każdy z tych problemów osobno wykoleiłby kampanię innego kandydata, a on wciąż trwa” – mówi.

Zapytany, co poradziłby Clinton, gdyby był jej doradcą, Lichtman odpowiada, że powinna być sobą i przypominać o swoim programie wyborczym.

„Nie radziłbym, żeby starała się zmienić, bo wyglądałoby to sztucznie i fałszywie. Jest, jaka jest. W drugiej debacie powinna postępować tak jak w pierwszej – zachować spokój, nie przerywać Trumpowi, tylko starać się go zdenerwować, przypominając jego szokujące wypowiedzi i działania, jego historię z niepłaceniem podatków i fundacją” – odpowiedział historyk.

Profesor przyznał, że Clinton nie ma wyraźnego lejtmotywu swojej kampanii wyborczej, chwytliwego hasła jak „Most do XXI stulecia”, o którym mówił jej mąż Bill Clinton, gdy w 1996 r. ubiegał się o reelekcję.

„To fakt, że Hillary nie ma jasnej narracji w swej kampanii. Ale powinna ją prowadzić wokół motywu, który zawsze działał na korzyść Demokratów: że to oni walczą o interesy zwykłych Amerykanów, oni poprawią ich los” – mówi.

Profesor, zapytany, czy jednak nie uważa, że Trump przywłaszczył sobie to hasło i skutecznie przekonał miliony, że to on jest obrońcą „ludzi zapomnianych”, przegranych w ekonomicznym wyścigu, odpowiedział: „Ale przecież nie jest! Proszę spojrzeć na jego plan podatkowy. Nie daje on niczego tym ludziom. Daje wszystko bogaczom, jak on sam, ze zwolnieniem z podatku od spadków włącznie. Jego plan nie pomoże klasie średniej”.

Odrzucił nawet tezę, że Trump jest kandydatem protestu przeciw status quo i elitom. Znany filmowiec-dokumentalista Michael Moore powiedział niedawno, że kandydat GOP „jest jak koktajl Mołotowa rzucony na salony establishmentu”. Lichtman się z tym nie zgadza.

„Moore nie mógłby bardziej się mylić. Trump sam jest częścią establishmentu. Jest miliarderem, który przez całe życie korzystał z wszelkich możliwych ulg podatkowych, wszelkich swoich politycznych koneksji. Jest rdzeniem establishmentu, reprezentuje go. Jest wilkiem w owczej skórze” – mówi.

Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)

REKLAMA

2091177019 views

REKLAMA

2091177323 views

REKLAMA

2092973783 views

REKLAMA

2091177607 views

REKLAMA

2091177762 views

REKLAMA

2091177909 views