0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaNa bieżącoBerlin czeka na Dudę - nadzieje i obawy

Berlin czeka na Dudę – nadzieje i obawy

-

Andrzej Duda fot.Valda Kalnina/EPA
Andrzej Duda fot.Valda Kalnina/EPA

Berlin czeka z nadzieją, ale i obawami na pierwszą wizytę Andrzeja Dudy. Jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich zaskoczyło niemieckich polityków. Eksperci uważają, że w relacjach polsko-niemieckich, uważanych za wzorowe, nie dojdzie do rewolucji. Problemem jest kwestia uchodźców.

Przedstawiciele rządu kanclerz Angeli Merkel w oficjalnych wypowiedziach wyrażają nadzieję, że pomimo nieoczekiwanej porażki Bronisława Komorowskiego, w relacjach między Berlinem a Warszawą nie zajdą zasadnicze zmiany.

REKLAMA

„Pani kanclerz cieszy się na spotkanie z prezydentem Dudą” – oświadczył tydzień temu jej rzecznik, Steffen Seibert, pytany przez PAP o oczekiwania związane z wizytą.

„Prezydent wie – i mam nadzieję, że wiedzą o tym wszyscy – jak ważne są dla nas dobre, przyjazne relacje polsko-niemieckie i jak bardzo cieszy nas fakt, że relacje te w minionych latach pomyślnie się rozwijały” – zaznaczył Seibert, odmawiając jednak zajęcia stanowiska wobec konkretnych postulatów, jak chociażby stałej obecności wojsk NATO w Polsce.

Niemiecka klasa polityczna z niecierpliwością czeka na pierwsze kroki polskiego prezydenta, by na ich podstawie wyrobić sobie opinię o skutkach zmiany w pałacu prezydenckim w Warszawie.

„Decydenci w Berlinie mają nadzieję, że w zmienionych warunkach uda się uratować jak najwięcej z dobrej współpracy z minionych lat” – powiedział PAP Daniel Broessler, brukselski korespondent wiodącej niemieckiej gazety opiniotwórczej „Sueddeutsche Zeitung”. Jego zdaniem niemieccy politycy obawiają się natomiast, że ton między obu krajami „stanie się bardziej szorstki”, a dochodzenie do kompromisów w UE i NATO znacznie trudniejsze.

Broessler uważa, że niemiecki rząd będzie „zabiegał” o porozumienie z Dudą, odwołując się m. in. do Kościoła katolickiego i jego roli w polsko-niemieckim pojednaniu.

Podobne stanowisko reprezentuje ekspert Fundacji Genshagen – Stephan Bastos. „Nie podzielam panujących w Berlinie obaw przed powrotem konfliktów, jak w czasach, gdy rządzili bracia Kaczyńscy” – powiedział w rozmowie z PAP politolog. Jego zdaniem zmianie ulegnie język polsko-niemieckiego dialogu – „ton i retoryka”, jednak „rdzeń kontaktów pozostanie nienaruszony”. „Nie będzie żadnego zwrotu” – ocenia Bastos.

Ekspert zwraca uwagę, że w swojej kampanii wyborczej Duda nie posługiwał się hasłami antyniemieckimi. „Duda zrozumiał, że antyniemieckość nie gwarantuje sukcesu w Polsce” – wtrącił politolog. Jego zdaniem Duda jest „politykiem nowej generacji”, bardziej pragmatycznym niż „stara gwardia PiS”.

Szybką wizytę w stolicy Niemiec, niecały tydzień po pierwszej zagranicznej podroży do Tallina, za pozytywny sygnał uznał ekspert niemieckiej Fundacji Nauka i Polityka (SWP) Kai-Olaf Lang. Jego zdaniem świadczy to o gotowości Dudy do dialogu z Niemcami. Lang uważa, że nie należy obawiać się nowej konfrontacji między Berlinem a Warszawą.

„Ta wizyta jest sygnałem, że prezydent nie chce działać przeciwko Niemcom. Nie widać u niego fascynacji negatywnej Niemcami” – dodał Lang. SWP doradza rządowi Niemiec w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej.

Bastos, pytany o możliwość zwrócenia się Polski ku innym ośrodkom polityki kosztem współpracy z Niemcami, mówi, że Duda nie może ignorować rzeczywistości. „Niemcy są centralną siłą w Europie. Berlin jest dla Warszawy najważniejszym punktem odniesienia w UE, a kryzys zwiększył jeszcze jego rolę” – dodał ekspert. Jego zdaniem Polska – nawet rządzona przez PiS – nie może pomijać Niemiec, ani tym bardziej budować „antyniemieckiej osi”.

„Takiej polityki próbował po dojściu do władzy Francois Hollande, ale szybko zrozumiał, że walcząc z Berlinem niczego nie osiągnie” – tłumaczy Bastos.

Głównym tematem rozmów Dudy w Berlinie mają być kwestie bezpieczeństwa. W pierwszym zagranicznym wywiadzie po zaprzysiężeniu prezydent powiedział „Financial Times”, że Polska nie chce być strefą buforową i wezwał NATO do ustanowienia stałych baz wojskowych na terenie kraju.

Broessler zbulwersował w zeszłym tygodniu wielu polskich czytelników, pisząc, że zbyt natarczywe domaganie się powstania stałych baz NATO w Polsce może naruszyć delikatny kompromis osiągnięty w zeszłym roku na szczycie Sojuszu w Newport.

W tym punkcie Duda musi się liczyć ze sprzeciwem – zaznacza Broessler, wyjaśniając, że rządowi Niemiec zależy na zachowaniu umowy NATO-Rosja z 1997 roku. „Niewielka obecność wojsk NATO nie stanowiłaby problemu, większa (liczba) byłaby kłopotem” – zaznacza dziennikarz „SZ”.

Bastos jest zdania, że postulaty prezydenta Polski są uzasadnione. Berlin nie może traktować ich jak „narodowo-populistycznej propagandy”. Politolog uważa ponadto, że Polska ma prawo domagać się udziału w rozmowach o Ukrainie. „Bez Polski nie istnieje poważna polityka wschodnia UE” – powiedział Bastos. Eksperci są zgodni, że Niemcy muszą włączyć w większym niż dotychczas stopniu Polskę do rozmów; formalna zmiana „formatu normandzkiego” będzie jednak ich zdaniem trudna.

Rozmówcy PAP wskazują na problem uchodźców jako nowe potencjalne źródło konfliktów między Warszawą a Berlinem. W związku z falą uciekinierów napływających do Niemiec (w tym roku ich liczba może przekroczyć 800 tys.) Berlin domaga się od partnerów z UE solidarności, w tym sprawiedliwego rozdziału azylantów.

Wicekanclerz Sigmar Gabriel nazwał „wielką hańbą” postawę krajów odmawiających przyjęcia azylantów. UE nie jest „wspólnotą do pomnażania majątku (…), lecz jest wspólnotą wartości” – powiedział niemiecki socjaldemokrata.

Deklaracja Polski o przyjęciu 2 tys. uchodźców „graniczy z farsą” – ocenia Bastos. Jego zdaniem Warszawa będzie musiała po wyborach zrewidować swoją postawę.

Broessler widzi szansę na kompromis. „Niemcy domagają się solidarności w kwestii uchodźców, a Polska apeluje o to samo wobec zagrożenia ze strony Rosji. Obie sprawy nie mają co prawda ze sobą nic wspólnego, ale są ważne dla dobrego klimatu (rozmów)” – tłumaczy dziennikarz „Sueddeutsche Zeitung”. „Jeśli powstanie wrażenie, że jedna strona domaga się solidarności, sama nie poczuwając się do niej, rozmowy mogą się znaleźć w impasie” – ostrzega.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.0

REKLAMA

2091259603 views

REKLAMA

2091259904 views

REKLAMA

2093056365 views

REKLAMA

2091260188 views

REKLAMA

2091260334 views

REKLAMA

2091260478 views