Zmarły 25 lipca Bernard Ładysz spoczął w środę w Alei Zasłużonych Cmentarza Wojskowego na Powązkach. „Swoimi kreacjami pobudzał do refleksji nad człowiekiem i światem, czemu sprzyja tylko sztuka płynąca z głębi serca”- napisał prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym podczas uroczystości.
Doradca prezydenta Tadeusz Deszkiewicz odczytał list od głowy państwa. „Żegnamy artystę, którego dorobek przez dziesięciolecia budził podziw melomanów na całym świecie i ukształtował pokolenia młodych adeptów sztuki wokalnej”. Prezydent przypomniał, że podczas niemieckiej i sowieckiej okupacji Bernard Ładysz walczył w szeregach AK. „Został aresztowany przez NKWD i zesłany do katorżniczej pracy na Syberię. Powrót z nieludzkiej ziemi do powojennej Polski otworzył nowy, jasny rozdział w jego życiu. Niedługo po ukończeniu studiów wokalnych zaczął zdobywać uznanie i międzynarodową popularność” – napisał.
Jak podkreślił, artysta „w każdym repertuarze czuł się wyśmienicie i wszędzie zostawił cząstkę siebie”. „Swój własny, oryginalny pomysł na bohaterów, których kreował i ożywiał swoim fenomenalnym głosem. Uznaniem cieszyła się jego technika wykonania, ale też temperament, umiejętność oddania szerokiej gamy emocji i wrażliwości, a także ukazania naszego polskiego ducha, którego tak dobrze czuł i który tak bardzo jest obecny w wykonywanych przez niego pieśniach naszej ziemi” – stwierdził Duda.
Zwrócił także uwagę, że Bernard Ładysz „swoimi kreacjami pobudzał do refleksji nad człowiekiem i światem, czemu sprzyja tylko sztuka płynąca z głębi serca”. „I taką właśnie najczystszą sztuką dzielił się z nami przez całe życie” – napisał.
W liście, odczytanym przez wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalenę Gawin, minister kultury Piotr Gliński podkreślił, że Bernard Ładysz „był artystą o niezwykłych walorach głosowych”. „Jego aksamitny bas urzekał słuchaczy na niemal całym świecie. Natura obdarzyła go nie tylko unikalnym głosem, lecz również talentem scenicznym i aktorskim (…). Intuicja artystyczna połączona z umiejętnościami warsztatowymi sprawiły, że każdy występ przyjmowany był entuzjastycznie i stawał się wielkim przeżyciem duchowym” – napisał.
Minister kultury zwrócił uwagę, że Bernard Ładysz „był znakomitym interpretatorem nie tylko oper, ale również pieśni i piosenek, z których emanował wysublimowany artyzm”. „Pozostanie w naszej pamięci jako jeden z koryfeuszy polskiej sztuki wokalnej, a jego niezapomniane kreacje sceniczne będą wzorem dla kolejnych pokoleń wokalistów” – zaznaczył.
Biskup Polowy WP gen. bryg. Józef Guzdek podczas kazania podkreślał rolę, jaką w kształtowaniu osobowości Ładysza odegrał jego dom rodzinny. Mówił, że „wszystkie najpiękniejsze wspomnienia Ładysza związane były z Wilnem, z którego pochodził”. „Po latach wyznał – „to jest dla mnie miasto jedyne na świecie, chociaż zwiedziłem wszystkie kontynenty, to Wilno jest tym miejscem, do którego zawsze wracam sercem. A gdybym jakimś cudem znalazł się w Wilnie, pierwsze miejsce, do którego bym poszedł jest mój rodzinny dom” – cytował Guzdek.
Biskup dodał, że „był człowiekiem wierzącym i wielkim patriotą”. „Swoje życiowe credo potwierdził podczas wręczenia jednego z wyróżnień przez Ordynariat Polowy w styczniu 2013 r. w auli Wojskowej Akademii Technicznej mówił +zawsze pragnąłem służyć Bogu i ojczyźnie. Ta dewiza przyświecała mi przez całe życie. Do takiej postawy zobowiązywał mnie przede wszystkim żołnierski mundur i wychowanie, jakie wyniosłem z domu+” – mówił biskup.
Dziekan Wydziału Wokalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina i prezes Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków prof. Ryszard Cieśla wspominał o bezkompromisowości w rozumieniu swojej powinności, którą ukształtowała mama Ładysza, mówiąc mu: „śpiewaj sercem”. Cieśla opowiadał, że wybitna śpiewaczka Halina Słonicka w jednym w wywiadów opowiadała, że „kiedy pojechał na konkurs Vercelli, w którym Ładysz zwyciężył, była tam plejada kandydatów do nagrody, którzy potem zrobili wielkie kariery m.in. Mirella Freni, Piero Cappuccilli oraz niezwykle mocna polska ekipa. „Słonicka mówiła, że kiedy Ładysz zaśpiewał w pierwszym etapie, to wszyscy już wiedzieli, kto zdobędzie główną nagrodę” – cytował. Zdaniem Cieśli „ten wspaniały potężny bas o niesłychanie miękkim brzmieniu potrafił wyrazić najgłębsze uczucie, a do tego miał ten nieprawdopodobny talent aktorski, ale to wszystko było podporządkowane temu, żeby na scenie pokazać prawdę o człowieku i życiu. W tym był bezkompromisowy”.
Zbigniew Ładysz wspominał, że jego ojciec mówił do niego w dzieciństwie – „ja pracuję, a Ty masz się uczyć. Bo Polacy mają być mądrzy a nie głupi”. „I takie przesłanie od niego skieruję do państwa” – dodał.
Po mszy uczestnicy pogrzebu gromkimi brawami pożegnali Bernarda Ładysza. Uroczystości uświetniła oprawa muzyczna Zespołu i Chóru Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego, którego Ładysz w latach 1946-50 był solistą.
Na cmentarzu prezes Związku Artystów Scen Polskich Krzysztof Szuster po przypomnieniu najważniejszych dokonań Ładysza podzielił się osobistym wspomnieniem. „Kiedy jako młody adept byłem na premierze +Il maestro di cappella+ na małej scenie Teatru Wielkiego, już poza libretto dodałeś swoje wtręty w różnych językach. Między innymi raz zwróciłeś się do orkiestry +dawaj s naczała!+. Kiedy nastąpiła wielka owacja na koniec przedstawienia w małą pauzę wskoczyłem ja, krzycząc z czwartego rzędu +dawaj s naczała!+. Drogi Bernardzie spojrzałeś na mnie, wyszukując mnie w tłumie” – mówił Szuster. Opowiadał, że orkiestra zagrała wówczas od początku specjalnie dla niego, a po spektaklu bileterki na polecenie Ładysza odnalazły go. „Potem kilkanaście razy krzyczałem to +dawaj s naczała!+. Na stałe weszło to do spektaklu” – wspominał.
Dyrektor Teatru Wielkiego – Opery Narodowej Waldemar Dąbrowski mówił, że Ładysz doświadczył „historii spuszczonej z łańcucha”. „Wyrwany ze swojego ukochanego Wilna, z rozbudowanym epizodem pod Moskwą, doświadczając chłodu i głodu, dojmującego fizycznego cierpienia, które jednocześnie rozdzierało duszę, zostałeś przytulony przez gruzy Warszawy i w tym wszystkim potrafiłeś odnaleźć swoją misję. Naznaczony przez Boga talentem zupełnie wyjątkowym, takim który trzeba rozpoznać a potem pracować nad jego rozwojem, tak by służył tym wszystkim, którym sztuka potrzebna jest do uszlachetnienia ich duszy, rozwijania wyobraźni, stawania się lepszymi ludźmi” – mówił.
„Twój legendarny głos, jego niezwykła barwa dopełniona muzykalnością i niezwykłym czuciem kultury muzycznej sprawiły, że we wszystkich dyscyplinach muzycznych poruszałeś się biegle, nawet jeśli w punkcie wyjścia, dziwiło Cię to samego” – dodał.
Na koniec synowie Bernarda Ładysza Zbigniew i Aleksander Czajkowski-Ładysz wraz ze zgormadzonymi na cmentarzu żałobnikami zaśpiewali ulubioną piosenkę ojca „Deszcz, jesienny deszcz”, bo jak zauważył Zbigniew, ojciec lubił proste piosenki.
Autor: Olga Łozińska, Daria Porycka