16 maja 2008 roku minęła 89 rocznica urodzin największego showmana wszech czasów, Amerykanina polskiego pochodzenia Władzia Valentino Liberace. Człowieka, który w swym błyskotliwym życiorysie zawarł niewiarygodną wręcz karierę genialnego pianisty oraz ekscentrycznego i kontrowersyjnego miliardera. Człowieka, który jak nikt dotychczas nie potrafił bardziej rozświetlić rozbrykanego już wówczas Las Vegas.
Opisać jego postać to niemalże tak, jak opisać to miasto: blichtr, przepych, ekstrawagancja, zawrotna kariera, eksplozja pomysłów oscylująca na granicy kiczu, wszystko to większe niż samo życie. Do tej światowej stolicy seksu, rozrywki i hazardu przybył pod koniec lat 40., pozostając tu do końca lat 80. W porównaniu do sportowych swetrów Perry Como, konserwatywnych smokingów Franka Sinatry, czy cekinowych mundurów Elvisa Presleya, kwieciste i przeładowane ozdobami kostiumy, futra i narzuty Liberace zadziwiały i szokowały wszystkich, nie tylko ich wyglądem, ale i cenami, stając się jego znakiem firmowym. Krótko mówiąc – nigdy dtąd nikt nie wyglądał tak jak on.
Jak twierdzi jego osobisty projektant kostiumów, Michael Travis, bez zmrużenia oka płacił za nie od 100 tys. do 150 tys. dolarów za sztukę. Zaś jego słynne futro z norek o wadze 136 funtów kosztowało go 300 tys. dolarów! Jego występy uświetniały specjalne efekty w postaci migających kandelabrów, błyskających świateł, wjeżdżających ekstrawaganckich samochodów i ogni sztucznych. Znany niemalże na wszystkich kontynentach świata grywał dla królów, prezydentów, papieża i uwielbiających go fanów. W latach 50. serial telewizyjny z jego udziałem cieszył się większym powodzeniem niż słynne ”I Love Lucy”. Za jego czarującym i wartym miliony dolarów uśmiechem krył się jednak smutek, apatia i rozczarowanie, jako że rozdarte, prywatne życie wypełnione było samotnością i goryczą.
16 maja 1919 roku w dzielnicy Milwaukee – West Allis, w stanie Wisconsin, w rodzinie państwa Liberace przyszły na świat bliźniaki. Wkrótce po porodzie jedno z nich zmarło, a temu, które przeżyło, nadano imię Władziu Valentino – po słynnym aktorze Rudolfie Valentino. Podobna historia wydarzyła się 16 lat później w rodzinie państwa Presley, kiedy to Jesse Garon, bliźniaczy brat Elvisa Aarona, zmarł również tuż po urodzeniu. Władzio był trzecim dzieckiem po bracie Georgu i siostrze Angelinie.
Jego rodzice, matka Franciszka Zuchowski, pracująca w Polsce dla Ignacego Paderewskiego, i ojciec Salvatore Liberace, urodzony we Włoszech, wyemigrowali za „wielką wodę” na początku XX wieku, osiedlając się w stanie Wisconsin. Głowa rodziny, z wykształcenia profesjonalny muzyk został tu członkiem orkiestry John Filip Souza, grając na waltorni. Ich drugi syn, będąc dzieckiem słabym i chorowitym, pochłaniał znaczne wydatki finansowe, związane z jego leczeniem, w i tak dość już ubogiej rodzinie. Wyrastając w bardzo muzycznym otoczeniu zarówno rodziców jak i sąsiadów, przed ukończeniem 4 lat nieźle już sobie radził, pogrywając na domowym pianinie. Natomiast w 7 roku życia doskonale grał uwerturą Feliksa Mendelsona do „Snu Nocy Letniej” Szekspira. W tym samym roku rodzinę Liberace w Milwaukee zaszczyca swą obecnością podróżujący po USA jeden z największych pianistów tych czasów Jan Ignacy Paderewski.
Władziu Liberace rozpoczął szkołę muzyczną z głównym naciskiem na utwory klasyczne. Jego nauczycielka, pracująca jednocześnie w lokalnej stacji radiowej, dała możliwość swemu niezwykle utalentowanemu uczniowi zapoznania się z modnymi wówczas boogie-woogie i ragtime, które wywarły na nim silne wrażenie.
W 1931 roku pani Franciszka Liberace wydaje na świat trzeciego syna i zarazem czwarte dziecko, nadając mu imię Rudolf z racji bałwochwalczego wręcz uwielbienia dla amanta wszech czasów Rudolfa Valentino. Pomimo ciężkiej sytuacji finansowej, rodzice Władzia starali się jak mogli, by nie dopuścić do przerwania muzycznej edukacji syna.
Po ukończeniu High School w 1937 roku realistycznie patrzący w przyszłość młody pianista postanawia stać się sławnym i bogatym, ale jednak na drodze sukcesów odnoszonych w muzyce popularnej, co było przyczyną wielu konfliktów z ojcem – konserwatywnym wyznawcą muzyki klasycznej. W tym samym roku przyjęty zostaje do Chicagowskiej Orkiestry Symfonicznej w teatrze „Pabst” w Milwaukee oraz do klubu nocnego w zespole Jaya Millsa.
Zdolność grania muzyki zarówno klasycznej jak i rozrywkowej w niespotykanym do tej pory stylu stała się jego znakiem firmowym.
Dla uniknięcia konfliktów z władzami Orkiestry Symfonicznej, na czas koncertów w klubach nocnych przyjmuje pseudonim Walter Busterkeys, wyruszając wkrótce na swe pierwsze turnea po USA do New Jersey i Nowego Jorku, gdzie wraz z zespołem Jaya Millsa, jako pianista, zabawia gości w eleganckiej restauracji hotelu Plaza.
W 1941 roku zwolniony od służby wojskowej na skutek urazu kręgosłupa jeszcze w dzieciństwie, rozpoczyna triumfalny, muzyczny pochód przez kluby nocne Nowego Jorku. Występująca tam wówczas i bijąca wszelkie rekordy popularności pianistka, tancerka i piosenkarka w jednej osobie – Hildegarde, wywarła na raczkującym dopiero w świecie showbiznesu utalentowanym muzyku ogromne wrażenie. To właśnie ona stała się dla niego niejako wzorem i nauczycielem w późniejszej, błyskotliwej karierze estradowej.
W tym samym czasie Władziu Valentino Liberace, za namową Paderewskiego (podobnie jak i on), przymuje jako swój oficjalny pseudonim estradowy tylko swoje nazwisko Liberace. Swoją zawrotną i błyskotliwą karierę rozpoczął od nagrania kilku płyt singlowych, mianując swego brata Georga osobistym managerem, który wykazał niezwykły talent w promowaniu Władzia. Rozpada się również małżeństwo jego rodziców.
W 1945 roku podczas udziału w kręconym biograficznym filmie o Chopinie, dla odróżnienia się od innych pianistów, znakiem firmowym Liberace stają się elektryczne kandelabry oraz umieszczona na wszystkich płytach, plakatach i reklamach fonetyczna wizja jego nazwiska LIBER – AH – CHEE.
Pod koniec lat 40. zaangażowany zostaje na koncerty obok Deana Martina, Jerry Lewisa i Sammy Davisa Jr. w hotelu „Last Frontier” w grzesznym mieście Las Vegas, gdzie błyskawicznie zyskuje tłumy wielbicieli i w aureoli sławy staje się bogaty, otrzymując wkrótce „propozycję nie do odrzucenia”. Mianowicie kalifornijski capo mafioso, szef zawodowej spółki morderców z ograniczoną odpowiedzialnością i nieoficjalny przekształciciel cichej, sennej i bogobojnej osady Mormonów w oazie Vegas na pustyni Amargosa w Nevadzie na siedlisko seksu, rozrywki i hazardu – Benjamin Buggsy Siegel, widząc jego niespożyty potencjał estradowo-muzyczny zaprasza na koncerty obok Bobby Vintona do swego nowo wybudowanego hotelu „Flamingo”. Jednakże zanim Liberace zdążył podjąć decyzję, Buggsy zastrzelony został z rozkazu mafii w willi Rudolfa Valentino w Hollywood, kupionej dla swej kochanki Virginii Hill.
Wkrótce potem poznaje Seymoura Hellera, który staje się od tej pory osobistym managerem z prawdziwego zdarzenia. Dzięki niemu otrzymuje angaż jako gospodarz słynnego telewizyjnego show z Dinah Shore.
Jednakże pełen nowatorskich pomysłów i niezmordowany twórczo Liberace rozpoczyna emisją własnego programu telewizyjnego, który ze 170 stacji we wszystkich niemalże stanach ogląda grubo ponad 45 milionów Amerykanów.
Jego show przed kamerami był absolutnym szokiem i swoistym ewenementem, zrobił bowiem coś, czego nikt do tej pory nie odważył się zrobić. Lekceważąc ostrzeżenia i nakazy zawodowców z branży TV spoglądał wprost na kamerę, co dawało efekt, jakby patrzył bezpośrednio w oczy każdego znajdującego się z drugiej strony ekranu, a nie, jak do tej pory przyjęte było, spoglądać na studyjną publiczność, nie bez racji tłumacząc to tym, że jego prawdziwa i większa część publiczności jest w swych domach przed odbiornikami.
W 1952 roku podpisuje umowę z wytwórnią płytową Columbia, by w następnym otrzymać znaczącą nagrodę Emmy Awards za dwa seriale telewizyjne, które wzbogaciły jego konto o 7 milionów dolarów. Rok później podczas kręcenia filmu „Sincerly Yours” jego sercem i życiem zawładnęła tancerka nocnego lokalu „Moulin Rouge” w Hollywood, niejaka Joan Real. Wkrótce jednak, zarówno jej ojciec jak i zazdrosne wielbicielki, doprowadzili do zerwania zaręczyn.
W 1956 roku za występ w słynnej nowojorskiej Madison Square Garden otrzymał drugie pod względem wysokości w historii istnienia tego obiektu honorarium – 138 tysięcy dolarów, będąc pierwszym, który zapełnił salę do ostatniego miejsca (16 tys. osób). Lepszym od niego okazał się jednak w tej materii tylko sam mistrz… Paderewski.
Po powrocie do Las Vegas w hotelu „Last Frontier” dał niezapomniany i wspaniały koncert, tym razem z królem (do tej pory grywał bowiem tylko dla królów) rock and rolla Elvisem Presleyem, kiedy to na estradzie wymienili się marynarkami oraz instrumentami: Władziu zagrał na gitarze, Elvis na pianinie. Po koncercie stremowany nieco, początkujący jeszcze Presley otrzymał w prezencie od swego estradowego partnera jeden z jego słynnych już kandelabrów, co było dość wymownym gestem, jako że Liberace zawsze uważał, że największym zagrożeniem dla niego i jego sławy jest wschodząca i coraz bardziej jaśniejąca gwiazda Elvisa.
Po koncercie z „królem” wyjechał do Anglii, by zagrać dla królowej, nie wiedząc jeszcze, że ta podróż do Europy będzie dla niego słodko-gorzka. Słynny wówczas tutejszy dziennikarz o pseudonimie „Cassandra” opisał artystę jako… człowieka budzącego niesmak, sentymentalnego improwizatora niewybrednych akompaniamentów, śliniącego się do matki maminsynka, liczącego swe pieniądze cukrowego clowna. Oburzony i rozgoryczony pianista wytoczył sprawę sądową, by po kilku latach uzyskać 22.400 dolarów odszkodowania.
Rozpętał się wówczas istny „sabat czarownic”. Prasa ostro gromiła jego życie prywatne, wyciągając na światło dzienne jego skłonności do przystojnych panów. Konflikty rodzinne zakończyły się zwolnieniem z pracy brata Georga, a w kilka miesięcy później w pokoju hotelowym znaleziono martwego Rudolfa, który będąc nałogowym alkoholikiem popełnił samobójstwo. Wykończony psychicznie Liberace o krok od śmierci trafia do szpitala z rozpoznaniem niewydolności nerek. Zrozumiał wówczas, że musi zwolnić tempo życia, odpocząć fizycznie i ustabilizować psychicznie.
Dla odmiany początki lat 60. to najszczęśliwszy okres w życiu artysty. Staje się kolekcjonerem antyków, otwierając sklep tej branży w Los Angeles. Zaprzyjaźnia się z wieloma sławnymi ludźmi showbiznesu. Występuje w telewizji ciesząc się olbrzymią popularnością. Za same koncerty otrzymuje $50 tys. tygodniowo (w latach 70. już $125 tys. tygodniowo). Z obsesyjnym uporem maniaka kolekcjonuje klejnoty, samochody, domy, których wartość jest wręcz utopijnie niewymierna.
Jego słynne, nie tylko estradowe, ubiory wysadzane cekinami, rubinami i diamentami, do przesady kolorowe i błyszczące szokowały niespotykanym dotąd wręcz przepychem. Niektóre z nich ważyły ponad 60 kg i szyte były od 6 miesięcy do 1 roku.
Podobnie rzecz się miała z meblami czy najdroższymi samochodami (Rolls Royce, Bentleye, Cadillaki) pokrytymi drogocenną warstwą klejnotów. Za futra z szynszyli, soboli czy lisów płacił bajońskie sumy. Swoją ekstrawagancką willę w Palm Springs w Kaliforni, wybudowaną na wzór architektoniczny starożytnych pałaców w Pompei, nazywa skromnie klasztorem. Zaś sufit sypialni wykwintnej i okazałej posiadłości w Las Vegas zdobiła dokładna replika sklepienia XVI-wiecznej Kaplicy Sykstyńskiej.
Większość jego pokoi naszpikowana była najprzeróżniejszymi dekoracjami, ornamentami, kolumnami, fontannami czy antycznymi meblami. W jego bogatej i bezcennej kolekcji antyków poczesne miejsce zajmowało pianino Chopina i Gershwina oraz misternie rzeźbione biurko z epoki Ludwika XV, będące ongiś własnością cara Rosji Mikołaja II, na którym podpisano m.in. sojusz rosyjsko francuski w 1893 roku. Wycenione obecnie na 350 tysięcy dolarów, zakupione zostało swego czasu przez Liberace w muzeum na Florydzie za… $950. W jego biżuterskiej kolekcji znajduje się największy kryształ górski świata (namiastka diamentu – skrystalizowana odmiana kwarcu), wielkości ludzkiej głowy, o 134 ściankach i wadze 150 tys. karatów, jak również bezcenne szczerozłote pianino wyłożone 260 diamentami.
Swego czasu na pytanie dziennikarzy, dlaczego jako samotny mężczyzna potrzebuje aż tyle domów, Liberace odpowiedział: ponieważ mam dużo dzieci. Oczywiście miał tu na myśli psy, które autentycznie uwielbiał. W Palm Springs, Hollywood, Malibu czy Las Vegas biegało wesoło poszczekując 27 czworonogów: maltańczyków, spanieli, pudli, owczarków, terierów czy też rzadkich, potężnych i groźnych ruskich wilczarzy.
Jego słynne, ekstrawaganckie i kosztowne przyjęcia, które były wydarzeniem sezonu zaszczycały swoją obecnością najbardziej znane osobistości świata polityki i showbiznesu, a kolekcji taśm filmowych pozazdrościłaby niejedna wypożyczalnia kaset.
W 1977 roku w wieku 58 lat Liberace spotkał swojego towarzysza życiowego i przyjaciela (byłego osobistego kierowcę) w osobie przystojnego Scota Thorsona, z którym przebywał wspólnie i oficjalnie przez ponad trzy lata, angażując go również do wielkiego show w Las Vegas. W tym samym roku umiera jego ojciec w wieku 92 lat, a w trzy lata później jego ukochana matka Franciszka. Jako że nieszczęścia chodzą ponoć parami, rozpada się również jego związek ze Scotem, który na dodatek pragnie zaskarżyć swego przyjaciela i chlebodawcę zarazem na sumę 380 milionów dolarów tytułem odszkodowań moralnych. W rezultacie otrzymuje $95 tys.
W 1985 roku umiera na białaczkę w wieku 71 lat jego drugi brat George. W tym samym roku badanie krwi Liberace wykazuje chorobę Aids. Od tego momentu wypadki w szybkim tempie zmierzają ku smutnemu końcowi.
Pod koniec stycznia 1987 roku, po krótkim pobycie w szpitalu, odwieziony zostaje niestety do swej willi w Palm Springs. We wtorek 3 lutego Liberace zapada w stan śpiączki. Jego sypialnia zapełnia się setkami kwiatów – m.in. od Eltona Johna, Toniego Orlando, Toma Jonesa czy Barbary Streisand. Bezskutecznie pragnie dodzwonić się Frank Sinatra.
Następnego dnia, 4 lutego 1987 roku, po otrzymaniu ostatniego namaszczenia, nie odzyskawszy przytomności o godz. 2 po popołudniu czasu miejscowego, umiera w wieku 67 lat, z różą w dłoni, mając przy sobie na łożu śmierci jedyną z rodzeństwa – główną spadkobierczynię miliardowego majątku, siostrę Farrell z rodziną oraz dwie swoje długoletnie gospodynie. W momencie śmierci, ten tryskający niegdyś zdrowiem i niespożytą energią człowiek, ważył tylko niecałe 50 kg. W momencie przenoszenia z domu do ambulansu medycznego rozpostarto nad jego ciałem specjalny namiot, by ukryć go przed aparatami natrętnych fotoreporterów. Dlatego nie istnieje obecnie żadne zdjęcie ukazujące go w czasie zaawansowanej już choroby oraz tuż po śmierci. Ciało Liberace, ubrane w smoking, w pełnym makijażu, w towarzystwie specjalnej, kosztownej szkatuły ze zdjęciem ostatniego swego przyjaciela i ulubionego psa Wrinkle, umieszczono w grobowcu rodzinnym na cmentarzu Forest Lawn w Los Angeles, obok matki i brata Georga.
W 1988 roku wystawiona na sprzedaż za $2.7 mln. jego luksusowa willa, o powierzchni 19 tys. sq. feet, wyceniona na sumę $3 mln. została w końcu zakupiona na publicznej aukcji za… $325 tys. i przerobiona obecnie na banquet hall „Las Vegas Villa”.
Władziu Valentino Liberace – wspaniały pianista, który jako jedyny na świecie potrafił zagrać 6 tysięcy nut w ciągu 2 minut, niezastąpiony showman wszech czasów, pełen zwariowanych i ekscentrycznych pomysłów miliarder, wysubtelnił przedstawienia w sztuce (dziś wydające się nieco kiczowate) i życiu, oślepiając swych fanów na całym świecie oszałamiającą wirtuozerią, horrendalnym bogactwem i niezaprzeczalną haryzmą. Jego fantastyczna i niespotykana technika gry w połączeniu z romantyczną wrażliwością odzwierciedlała się we wszystkich granych przez niego utworach – od rozrywkowych do Chopina i Straussa.
W swoich czasach bił rekordy pod względem wysokości zarobków – tylko w jednym 1980 roku samymi występami wzbogacił swoje konto grubo ponad $5 mln. Jego kariera, to nie tylko milionowe honoraria. Wydał ponad 200 pamiętników i albumów, trzy bestselerowe książki, otrzymał prestiżową telewizyjną nagrodę Emmy Awards oraz dziesiątki wyróżnień i zaszczytów. Jeszcze za życia otworzył w Las Vegas muzeum poświęcone swojej osobie oraz ufundował nagrodę dla młodych, muzycznych talentów w wysokości $5 mln.
W 1988 roku miał miejsce napad rabunkowy na jego muzeum. Tylko dzięki przytomności umysłu, uratowała swe życie jedna z temtejszych pracownic, która udając zemdloną, zawiadomiła policję. Uzbrojony napastnik zastrzelony został w momencie ucieczki na zapleczu budynku.
Liberace był niewątpliwie jednym z najbardziej lubianych przez Amerykanów artystów, o czym świadczą choćby przydomki, jakie mu nadano: Mr. Showmanship, The Candelabra Kid, Guru of Glitter, Mr.Smiles, The King of Diamonds, Mr. Boxoffice, by w końcu porównać go do: „nocy rozjaśnianej stu gwiazdami cały rok na okrągło”.
Zarówno o Liberace, jak i o innych wielu ciekawych postaciach, obiektach historycznych, geograficznych i przyrodniczych na terenie USA dowiedzieć się można wybierając się na wycieczki autokarowe organizowane od 20 już lat przez moje biuro „TRAMP TRAVEL”.
Marek Brzeziński – www.tramptravelusa.com (414) 232-4423
Władziu ValentinoLiberace
-