Kroiłem właśnie nieco przejrzały już owoc banana, gdy pracująca na parafii sekretarka, Meksykanka, mówi do mnie, że jej tato, który żył w wielkiej biedzie, wybierał owoce ze śmietników, żeby było co jeść. Zauważyłem w jej spojrzeniu szacunek dla faktu, że przygotowywany przeze mnie do spożycia owoc nie wylądował w śmietniku. A dla mnie jest to…