Burze i zagrożenie tornadem nie powstrzymały fali przemocy, która nawiedziła Chicago w miniony weekend. Łącznie 5 osób zostało zabitych, a 71 rannych w strzelaninach, do których doszło na ulicach miasta od piątku wieczorem do niedzieli nad ranem.
Tylko w dwóch strzelaninach w niedzielę 27 czerwca postrzelonych zostało 17 osób, z których dwie ofiary zmarły. Pierwsza masowa strzelanina miała miejsce w dzielnicy South Shore około 8.45 p.m. Według policji, do grupki pięciu osób, w której był 15-latek, podjechał SUV, z którego ktoś otworzył ogień. Wszyscy zostali ranni, zmarła 23-letnia kobieta.
Nieco ponad dwie godziny później w dzielnicy Chicago Lawn na południowym zachodzie Chicago trzech mężczyzn wyskoczyło z uliczki na tyłach zabudowań i ostrzelało grupę stojących na zewnątrz osób. 11 osób w wieku od 21 do 57 lat zostało postrzelonych, z czego jedna śmiertelnie.
W związku ze strzelaninami nikogo nie aresztowano.
„To musi się skończyć i potrzebujemy, aby rząd federalny i wszyscy nasi partnerzy wkroczyli do akcji i zrobili, co do nich należy” – powiedziała w poniedziałek rano burmistrz Chicago Lori Lightfoot.
Tydzień wcześniej w Chicago postrzelono 52 osoby, z których 5 zmarło.
(jm)
