Szybki podwieczorek tchnący już jesienią. Kiedyś robiłam jakieś ciasto, do którego karmelizowałam jabłka. Pomyślałam sobie, że takie nadzienie będzie się świetnie nadawało do ciasteczek. Aby nie kombinować dużo z ciastem, pomyślałam o gotowym cieście francuskim.
Tutaj lekko się wytłumaczę. Nie korzystam zbyt często z różnych “gotowców”. Jednak w przypadku ciasta francuskiego nie porywam się z motyką na słońce. Robienie ciasta francuskiego to nie kaszka z mlekiem. Robi się je długo i niełatwo. Zatem warto postawić na gotowe ciasto francuskie.
Ale najważniejsze, że dzisiejsze ciasteczka robi się dosłownie chwilkę. Całość, łącznie z pieczeniem, nie zajmuje nawet godziny. To może być zatem przepis, kiedy chodzi za nami coś słodkiego lub wpadają niezapowiedziani gości. Jeszcze jedno – zapas ciasta francuskiego zawsze warto mieć w lodówce, bo nie znamy dnia ani godziny. Życzę smacznego!
½ “sticka” masła2 łyżki cukru pudru2 większe jabłka, najlepiej kwaskowespora garść orzechów włoskich (mogą też być pekany)1 arkusz gotowego ciasta francuskiego2 łyżki cukru pudru
Przygotowanie: 20 minCzas pieczenia: 20 minPorcje: wyszło mi 8 ciastek
Piekarnik nastaw na 392℉. Blachę z piekarnika wyłóż papierem do pieczenia.Jabłka pokrój w kostkę, nie musisz ich obierać. Orzechy grubo posiekaj.Na patelni rozpuść masło i wsyp cukier puder, mieszaj aż cukier się rozpuści i zacznie lekko karmelizować. Dorzuć jabłka i podsmażaj mieszając od czasu do czasu. Zostaw na 2-3 minuty. Na koniec dodaj posiekane orzechy i zostaw do przestygnięcia.Ciasto pokrój na kwadraty. Moje miały boki 4,9×4,9 cala.Na każdy kwadrat daj 1 sporą łyżkę jabłek z orzechami. Następnie złóż ze sobą przeciwległe boki po prostokątnej w każdym kwadracie, tak żeby powstały trójkąty.Każdy trójkąt 3-4 razy natnij z wierzchu nożem i ciastka przełóż na blaszkę.Piecz 20 min, aż trójkąty będą złote. Wyjmij z piekarnika i lekko przestudź.Posyp cukrem pudrem. Ciasteczka są najlepsze lekko ciepłe.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.Fot. arch. Kasi Marks