Kasia Marks
W lecie należy robić ciasta, do których nie potrzeba piekarnika. W lecie należy robić ciasta z owocami. W lecie należy robić ciasta lekkie, wręcz desery.
Takie sobie postawiłam założenia na ten piątek. I jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wybrałam coś prostego, ale zniewalającego smakiem. Wystarczyło tylko 5 składników! Naprawdę, więcej nie trzeba, szczególnie jeśli jest wielki upał.
Chwila pracy – tarta jest wyjątkowo prosta i szybka w przygotowaniu – i już. Prawie. Ponieważ ta tarta musi pobyć w lodówce. No, niestety – ciasta bez pieczenia tak mają. Ale warto wykazać się cierpliwością i powściągliwością. Choć przyznaję – nie jest to łatwe.
Jak już przykazany czas minie, czeka nas wspaniała nagroda – ciasteczkowy spód, na tym pyszny krem, a jeszcze na nim te cudowne owoce – borówki. Osobiście kocham je za lekko kwaskowy smak, za to „strzelanie” w zębach.
Uwaga – to ciasto może powodować tak niekulturalne zachowania, jak wylizywanie talerzyków. Mało kto potrafi się przed tym powstrzymać. Ale warto na to przymknąć oko. W każdym razie – życzę smacznego!
Składniki:Spód:1 ½ paczki zmielonych ciasteczek oreo3 łyżki masła, roztopionegoMasa:1 szklanka mascarpone, mocno schłodzonego1 szklanka słodzonego mleka skondensowanego, mocno schłodzonegoWierzch:1 szklanka borówek amerykańskichCzas przygotowania: 30 minCzas chłodzenia: 4 h (najlepiej całą noc)Porcje: 8-12 osób
Sposób przyrządzenia:
Ciasteczka oreo zmiel w blenderze i wymieszaj z roztopionym masłem. Dno formy o średnicy 9,4 in (użyłam szklanej, wyłożyłam formę folią, żeby łatwiej wyjąć ciasto) wyłóż masą z ciasteczek i wstaw do lodówki na czas przygotowania masy.
Do miski włóż zimne mascarpone, dodaj skondensowane mleko. Całość zmiksuj lub wymieszaj rózgą do połączenia składników. Uważaj, żeby ser się nie zwarzył. Masę wyłóż na schłodzony spód z oreo. Wyrównaj.
Na wierzchu ułóż borówki, delikatnie wciskając w masę.Ciasto włóż do lodówki na min. 4 godziny, a najlepiej na całą noc.Przed podaniem możesz ewentualnie ozdobić owoce cukrem pudrem lub wiórkami czekolady.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.Fot. arch. Kasi Marks
