Nie będę owijać w bawełnę – to danie to hit TikToka. I wcale się temu nie dziwię, bo jest zdumiewająco proste, a do tego przepyszne. Dodam od siebie, że idealne na upał. Po strasznie zimnym maju nastały w Polsce afrykańskie upały, więc ratujemy się chłodnikami i mało skomplikowanymi obiadami.
Co prawda trzeba tu włączyć piekarnik, ale przecież nie trzeba nad nim wisieć. Włączasz, wychodzisz z kuchni i wracasz praktycznie na gotowe. No czyż to nie jest idealny obiad na upał?
Z moich uwag: do dania można dodać jakieś świeże zioła. Gotowy makaron można posypać parmezanem. Można dodać czarne oliwki. I jeszcze jedna rzecz – ten makaron świetnie smakuje również na zimno! Tak, sprawdza się jako sałatka. Zatem zapraszam na świeżutki makaron, który poznałam dzięki social mediom. Ale jest naprawdę wart zrobienia, smacznego!
1 lb dowolnego makaronu (penne, penne rigatte, fusilli, u mnie było to foglie d’ulivo ze szpinakiem)
1 feta (kostka ok. ½ lb)
2-3 szklanki pomidorów koktajlowych
sporo ząbków czosnku nieobranych
oregano, płatki chilli
oliwa
sól do makaronu
Czas przygotowania: 10 min + 30 min pieczenia
Porcje: 4-6 porcji
Piekarnik nagrzej do 400 stopni F.
Do naczynia żaroodpornego wrzuć pomidorki, nie rozcinaj. Dorzuć ząbki czosnku, na środku ułóż kostkę fety. Całość posyp przyprawami, polej hojnie oliwą i wstaw do piekarnika na ok. 30 min.
W tym czasie ugotuj makaron.
Kiedy pomidorki i feta są gotowe, wyjmij je z piekarnika. Wyjmij ząbki czosnku i odstaw do ostygnięcia. Widelcem rozmiażdż pomidorki i ser, żeby się wszystko połączyło. Upieczony czosnek wyciśnij do tego i wymieszaj.
Dodaj odcedzony makaron i znowu wymieszaj. Jeśli wszystko wydaje się zbyt gęste, można dodać trochę wody z gotowania makaronu. Można jeść i się cieszyć, że powstał super obiad z niczego.
Możesz dodać świeże zioła (bazylia, oregano, natka pietruszki) oraz czarne oliwki, zwłaszcza, jeśli zamierzasz podać danie jako sałatkę.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.Fot. arch. Kasi Marks